Joanna Soszyńska – Śpiewająca Eurydyka

Nie pamiętam, kiedy to miało miejsce. Zamazuje mi się data, nie potrafię określić pogody. Pamiętam za to jej głos. Pamiętam, jak stała na scenie i całą sobą potrafiła oddać nastrój utworu, który do dziś wzbudza we mnie silne emocje. Być może dlatego całe tło przestało mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Liczyły się tylko Eurydyki, które tańczyły, ale tylko jedna śpiewała – Joanna Soszyńska.

„Śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej”?
Gdy komuś w duszy gra muzyka – dlaczego nie? Śpiewać można wszędzie i na różne sposoby. Obecnie istnieje wiele możliwości uczenia się wokalu. Liczne szkoły śpiewu solowego, grupowego, po warsztaty muzyczne np. gospel, w których można się „wyżyć” wokalnie, nie odczuwając jednocześnie poczucia wstydu, gdy coś pójdzie nie tak.

Odziedziczyłaś po kimś talent do śpiewania?
Gdy zadaję to samo pytanie moim rodzicom, odpowiadają w żartach, że po nich, ale nie sądzę (śmiech). W mojej rodzinie nikt nie jest umuzykalniony. Jestem więc pierwszą osobą w „klanie”, która ukończyła Państwową Szkołę Muzyczną w Raciborzu, a oprócz tego uczyła się śpiewu w Młodzieżowym Domu Kultury w Raciborzu. Talent wokalny dzielę jedynie z moją młodszą siostrą Darią i cieszę się z tego faktu, gdyż możemy się w tej dziedzinie wspierać.

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z muzyką?
Będąc małym dzieckiem, uwielbiałam oglądać wszelkiego rodzaju programy muzyczne lub transmisje z koncertów w telewizji. Oczywiście nie umknęło to moim rodzicom i będąc w podstawówce, zaczęłam swoją przygodę w Szkole Muzycznej, gdzie uczyłam się gry na akordeonie, a w późniejszym czasie także na fortepianie. Zaczęłam również brać udział w przedstawieniach i konkursach – najczęściej recytatorskich oraz wokalnych. W gimnazjum zapragnęłam uczyć się śpiewu już na poważnie, dlatego zapisałam się na lekcje do Młodzieżowego Domu Kultury w Raciborzu. Tak rozpoczęła się moja przygoda z muzyką, która trwa do dziś.

Jesteś laureatką wielu konkursów wokalnych. Który z nich w sposób szczególny utkwił Ci w pamięci?
Absolutnie nie jestem w stanie wymienić tutaj tylko jednego z konkursów, ponieważ każdy z nich niósł ze sobą inne emocje. Natomiast do tych bardziej wyjątkowych należał Festiwal Ekologiczny w Raciborzu, na którym udało mi się zdobyć nagrodę główną – GRAND PRIX dla najlepszego uczestnika festiwalu, co oczywiście dla wokalisty jest niesamowitym wyróżnieniem. Pamiętam, że wtedy po raz pierwszy polały się łzy szczęścia. Innymi konkursami, które również zapadły mi głęboko w pamięci był m.in. Festiwal Solo w Bielawie, w którego jury zasiadała znana wszystkim Elżbieta Zapendowska. Zdobyłam wówczas I miejsce, ale był to jeden z moich najbardziej stresujących występów. Nie mogę również nie wspomnieć o Festiwalu Piosenki lat 60-70 w Wyszkowie, który należy obecnie do jednego z najbardziej prestiżowych konkursów wokalnych. Ponad stu utalentowanych wokalistów z całej Polski biorących udział w programach typu talent show np. The Voice of Poland zgłasza się na ten konkurs, natomiast szanowne jury wybiera zaledwie dwudziestu najlepszych. Mnie również udało znaleźć się w szczęśliwej dwudziestce, a zdobyte wyróżnienie ogromnie mnie ucieszyło.

W jaki sposób dbasz o swój głos?
Z estradą związana jestem od 13 lat. Bywały lepsze i gorsze chwile, gdy na przykład głos odmawiał mi posłuszeństwa. Jednak wraz z upływem czasu nauczyłam się nim umiejętniej posługiwać. Absolutną podstawą przed każdym moim występem jest tzw. rozśpiewka. Zwracam szczególną uwagę na higienę głosu, jak również na to, co jem i piję – napoje nie mogą być zbyt ciepłe, ani też zbyt zimne. Korzystam również regularnie z wizyt u specjalistów.

Jakie uczucia wzbudza w Tobie świat dźwięków, gdy jesteś na scenie?
Muzyka to coś co kocham, a odczuć z nią związanych nie sposób opisać słowami. W momencie wyjścia na scenę liczy się tylko ona i publiczność. Cudownym uczuciem jest doświadczenie emocji, jakie nieraz udaje mi się wywrzeć na słuchaczu poprzez interpretację piosenki.

Czy wokalista, jak aktor, powinien wczuć się w nastrój bohatera danego utworu?
Każdy wokalista, podchodzący do swojej pracy profesjonalnie, powinien przed występem dokładnie przestudiować tekst, zastanowić się, co autor miał na myśli – dokładnie tak, jak uczą w szkołach, gdy mowa o interpretacji wiersza. Wówczas powinien całym sobą – zarówno ciałem, jak i głosem, przekazać publiczności, jakie dany utwór niesie za sobą przesłanie. Śpiewanie nie polega tylko i wyłącznie na wyśpiewywaniu dźwięków, ale również na poruszeniu słuchacza.

Opowiedz o tym, jak doszło do stworzenia formacji Soszyńska Band.
Zespół powstał bardzo spontanicznie i został powołany na potrzeby płyty. Wszystko zaczęło się od braci Pohlów – Tomka i Wojtka, którzy na jednym z koncertów usłyszeli, jak śpiewam. Jakiś czas później zaprosili mnie na próbę, gdzie szybko znaleźliśmy wspólny język i zaczęliśmy pracę nad utworami. Z upływem czasu pojawiali się kolejni wspaniali muzycy – Aleksandra Gembalczyk, Eugeniusz Guettler, a także trio smyczkowe Appassionato, czyli Marta Linek wraz z siostrą, Wiktorią oraz Paulina Świerczek.

Niedawno wraz z zespołem nagraliście płytę Czekałam. Jak opisałabyś jej styl?
Płyta zawiera w sobie 12 utworów utrzymanych w podobnym klimacie. Piosenki są jedyne i niepowtarzalne, ponieważ niewielu artystów komponuje teraz taką muzykę. Zazwyczaj wokaliści tworzą piosenki „na czasie”, takie, które zostaną puszczone w radio. Nasza płyta jest niekomercyjna, trafia w dłonie ludzi, którzy chcą jej słuchać. Utwory są delikatne i nastrojowe, posiadają swój wyjątkowy klimat.

Jesteś autorką tekstów?
Zarówno muzyka jak i teksty zostały już wcześniej skomponowane oraz napisane przez innych artystów m.in. Hannę Kowalewską, Grażynę Strózik, Janusza Nowaka, a także Tomasza i Wojciecha Pohl.

Czy wydanie płyty otworzyło przed Tobą nowe możliwości?
Przede wszystkim spełniło jedno z moich największych marzeń. Udało mi się to dzięki współpracy ze wspaniałymi ludźmi: muzykami i artystami. Wyróżnieniem stało się zainteresowanie mediów naszą płytą. Zyskała ona tym samym dużą popularność i wiele osób zapragnęło ją mieć. Już za parę miesięcy będzie nas można usłyszeć na kilku lokalnych koncertach. Udało mi się również nawiązać nowe współprace muzyczne, co sprawia mi ogromną radość.

Planujesz związać z muzyką swoją karierę życiową?
W życiu kieruję się raczej realizmem, który łączę z duszą artystki. Obecnie cieszę się z wymarzonej pracy, jednocześnie spełniam się artystyczne. Działam stale i wytrwale. W moim życiu ciągle coś się dzieje. Nie narzekam na nudę, nie mam na nią czasu. Uwielbiam swoje aktualne życie, a co przyniesie przyszłość – zobaczymy.

Czy Joanna Soszyńska jeszcze na coś czeka?
Czekałam, bo jedno z moich marzeń już się spełniło – pierwsza płyta już za mną. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie stawiała sobie kolejnych poprzeczek. Zobaczę jednak, jakie przygody przyniesie mi życie.

Aleksandra Piwowarczyk