Biskup: o tych wokalistach usłyszy wkrótce cała Polska
Lipcowy koncert „pod murkiem”, jaki dała młodzież z zespołu Miraż Elżbiety Biskup, był okazją by poznać „utalentowanych, wrażliwych i muzykalnych” podopiecznych tej wychowawczyni gwiazd polskiej sceny.
Śpiew w zabytkowej scenerii nie jest nowością dla znanego zespołu wokalnego ziemi raciborskiej. – Te koncerty „pod murkiem na zamku”, bo taką zwyczajową nazwą są określane, mają już dziesięcioletnią historię. Zrodziły się z inspiracji Grażyny Wójcik, a ja z przyjemnością podchwyciłam propozycję – mówi nam Elżbieta Biskup, była dyrektor MDK, dziś instruktor w placówce i właścicielka prywatnego studia Ars. Jej zdaniem ważny jest przekaz takich występów. – Koncert musi być ciekawy, mieć swoją puentę. Tak się złożyło, że mogę zaprezentować w Raciborzu finalistów ważnego festiwalu wokalnego „Mikrofon Siemiona”, gdzie konkurencja była mocna – zauważa Biskup.
Na zawsze z Mirażem
Grupę swych podopiecznych określa jako ludzi o niesamowitej wrażliwości i muzykalności. – Jestem przeświadczona o ich talencie. To moja młodzież. Będziemy świadkami, jak w ciągu kilku lat pojawią się na większych scenach niż lokalna – przekonuje animatorka kultury.
Biskup 27 lat prowadzi Zespół Wokalny Miraż. – Czasami się zastanawiam ileż można to ciągnąć – uśmiecha się. Utrzymuje regularny kontakt ze swymi podopiecznymi, którym „Miraż” otworzył drzwi do kariery w branży muzycznej. Największą zrobiła Ania Wyszkoni. Sławę zdobyły także Marzena Korzonek, Hania Hołek czy Roksana Lewak. – Niedawno były urodziny Ani Wyszkoni. Zdzwoniłyśmy się na serdeczną rozmowę – przyznaje E. Biskup.
Sięgnąć do korzeni
Przez wszystkie lata działalności Mirażu jest niezmiennie popularyzatorką polskiej muzyki. Zwłaszcza lubi tę, przy której dojrzewała. Była przy premierowych wykonaniach wielkich przebojów lat 70. i 80. ubiegłego wieku. – Słuchałam tych pierwszych wykonań utworów Wodeckiego czy Niemena. I te piosenki brzmią fantastycznie także dziś. Bo z klasyką muzyki rozrywkowej jest jak z muzyka klasyczną. Wyobrażamy sobie świat bez Mozarta, Beethovena czy Bacha? Gdyby tego, nie było, gdyby nie było tej przeszłości to nie byłoby tego czego dziś słuchamy. W najnowszej stylistyce sięga się nierzadko do korzeni, bo te pierwotne wzorce budują przyszłość – uważa Elżbieta Biskup.
Wymiana między pokoleniami
Chętnie sięga po klasykę, ale zakochuje się wspólnie z młodzieżą w muzyce, którą ta jej podsuwa. – Ślą mi linka z nowością i pytają o zdanie: pani Elu a słyszała pani to? Wymieniamy się takimi doświadczeniami, swymi muzycznymi fascynacjami i tak budujemy nasz repertuar. To jest taka wzajemna wymiana między pokoleniami w słuchaniu muzyki – podkreśla E. Biskup.
Zdaniem wieloletniej odkrywczyni muzycznych talentów, żeby dobrze śpiewać, interpretować, trzeba dobrze poznać muzykę. – To robi moja młodzież, czego efekty widać na koncertach, występach publicznych i konkursach – zauważa Biskup. Na Zamek przyprowadziła tylko skromną reprezentację Mirażu. Tworzyli ją: Michał Stuchły i Błażej Klimaszka – wyróżnieni na festiwalu „Siemiona” w Siemianowicach Śląskich. Zebrali tam wiele pochlebnych opinii, a ranga imprezy była ogólnopolska. – Skład uzupełniają Ania Kretek, która znakomicie interpretuje piosenkę aktorską i Kamila Til, która śpiewa u nas od września.
6 sierpnia Elżbieta Biskup znów będzie na zamku z kolejnym koncertem swych podopiecznych. – Może skład będzie większy. W wakacje młodzież się porozjeżdżała. Chciałabym pokazać też moich młodszych wokalistów z Wirażu, zespołu, który w sposób naturalny zasila Miraż.
(ma.w)
Michał Stuchły: Dziadek rozpalił we mnie ogień zamiłowania w muzyce
– Niedawno zyskał pan wyróżnienie jako finalista cenionego „Mikrofonu Siemiona” i po raz pierwszy po tym sukcesie mógł się zaprezentować publiczności. Jak to się stało, że na poważnie zajął się pan śpiewaniem?
– „Mikrofon Siemiona” był dla mnie wielkim wydarzeniem. Na festiwalu byłem z kolegami z zespołu. Tu na zamku występujemy w kameralnym gronie, ale z udziałem finalistów „Siemiona”. Przyznam, że nie jest to taka częsta okazja, bo koncertowe występy tak młodych, lokalnych wykonawców to jednak wciąż rzadkość w naszej okolicy. Muzyka towarzyszy mi od dziecka. Takim „zapalnikiem” do eksplozji mojego talentu był mój dziadek. Uczył mnie różnych przyśpiewek, a ja zacząłem to podchwytywać już w wieku 5 – 6 lat. On uczył mnie gry na małych organach i to dziadek rozpalił we mnie ogień zamiłowania w muzyce. Później sam uczyłem się grać na instrumentach klawiszowych – keyboardzie i pianinie, w szkole Yamaha. Tam ćwiczyłem też wokal. Następnie trafiłem pod opiekę pani Eli Biskup i mój rozwój nabrał konkretnego kierunku. Nastąpił zwrot ku wokalistyce. Śpiew zespołowy i indywidualny jest tym, co teraz mnie spełnia.
– Jakie piosenki szczególnie lubi pan śpiewać? Woli pan polskie czy angielskie?
– Rodzime utwory bardzo dobrze określają moją duszę. Chcę żeby śpiew był rzetelnym przekazem – z duszy, z serca – do publiczności. W języku polskim najlepiej wykonuje mi się poezję śpiewaną, polską klasykę. Czasem „wkradnie się” jakiś rock. Stąd w moim repertuarze są piosenki Dżemu czy Perfectu. Zdarza się, że ktoś mi powie po występie, że to świetnie zaśpiewałem, choć nie mam barwy głosu typowo rockowej. To taka moja uniwersalność. Co do języka angielskiego, to wydaje mi się, że całkiem udanie w nim śpiewam. Pani Ela mówi, że mam udaną dykcję w angielskim. Przyznam jednak, że wolę wyrażać emocje po polsku.
– Śpiewa pan w Mirażu, zespole, który stał się niemal legendarny, będąc kuźnią takich talentów jak Ania Wyszkoni czy Marzena Korzonek. Jak pan czuje się w tym gronie? Co ze śpiewaniem w najbliższej przyszłości?
– Myślę, że przygoda z Mirażem potrwa jeszcze długo. Nie wiem czy będzie to w MDK, ale jak trzeba to będę pani Eli towarzyszył w studiu Ars. Sam muszę jeszcze skończyć studia. Został mi jeszcze rok w Cieszynie – kierunek edukacja artystyczna w zakresie sztuk muzycznych. Być może później pomyślę o takim zajęciu w jakim spełnia się właśnie pani Biskup czyli nauka śpiewu, gry czy interpretacji tekstu.
Rozmawiał Mariusz Weidner