Justyna Święty-Ersetic piąta w Halowych Mistrzostwach Europy 2025. By przebić się do finału potrzebny był łut szczęścia
10 lat minęło, odkąd raciborzanka zdobyła swój pierwszy medal na europejskim czempionacie w hali. 7 marca późniejsza Mistrzyni Europy 2025 - Lieke Klaver - jeszcze w półfinale - po biegu mówiła Polce: Welcome back Justyna. W półfinałowej rywalizacji Święty-Ersetic przybiegła na metę druga za Holenderką. W finale kończyła jako piąta, przedostatnia. - Czuję niedosyt, bo medal był w zasięgu. Jutro docenię ten wynik bardziej - mówiła w TVP Sport tuż po biegu.

Trudny start, ciężki finisz
W finale, który odbył się w sobotnią noc 8 marca w holenderskim Apeldoorn Justyna Święty-Ersetic startowała z trzeciego toru. Sportowe Fakty zauważyły, że przy tak wyprofilowanej bieżni i stylu biegania Święty-Ersetic taki start nie dawał ogromnych nadziei na podium.
Komentujący zawody w TVP Przemysław Babiarz i Sebastian Chmara też mówili, że to utrudni walkę raciborzance. Tak się stało. Wyprzedziła ją Czeszka i raciborzanka przez cały bieg była piąta. - Pierwsze 200 metrów biegu musi być mocne, bo później źle się wyprzedza - stwierdził Chmara. Komentując bieg, powiedział, że Polka musiała przebiec cały łuk i później zabrakło jej sił.
Zwyciężyła Lieke Klaver z czasem 50.38. Święty-Ersetic uzyskała czas 51.59 (w tym sezonie biegała już na 51.36).
- Planem był finał i to się udało. Brawa dla Justyny za hart ducha - powiedział P. Babiarz.
- Powinnam być zadowolona, bo osiągnęła finał. Po pierwszym biegu tutaj nie przypuszczałam, że zajdę tak wysoko. Jednak po półfinale wiedziałam, że medal jest w zasięgu. Walczyłam, ile było sił w nogach. Nie jestem tak szybka, tak dynamiczna jak młodsze rywalki. Próbowałam to nadrobić doświadczeniem. Bieżnia tutaj jest, jaka jest, to też utrudniało. Czuję teraz niedosyt, myślę, że jutro inaczej będę odbierała ten wynik, docenię go - powiedziała w TVP J. Święty-Ersetic.

Chce pobić życiówkę
Multimedalistka z IO w Tokio zapowiedziała możliwy start w Halowych Mistrzostwach Świata, które rozegrane zostaną w Chinach. Wcześniej nie było takich planów. - Moim celem jest poprawienie rekordu życiowego 50.41. Już się trochę zestarzał - dodała zawodniczka z Raciborza.
Święty-Ersetic mogła odpaść już w eliminacjach. Dopuszczono ją do biegu półfinałowego po dyskwalifikacji Czeszki Nikolety Jichovej. - Ten dzień wiele mnie kosztował fizycznie i mentalnie. Myślałam, że pożegnałam się z mistrzostwami. Później okazało się, że startuję. Czuję teraz wewnętrzną ulgę i satysfakcję. To miód na moje serce, że mogłam wrócić i cieszyć się tym, co robię. Jakiś czas temu awans do finału nie wywołałby we mnie większych emocji, ale po tym, co przeszłam, jest to dla mnie bardzo ważne - powiedziała lekkoatletka w TVP Sport.
"Wyszłam przegrana z tej walki"
Super Express opublikował taką wypowiedź raciborskiej olimpijki: - Z jednej strony cieszę się, bo to był dobry bieg w moim wykonaniu – powiedziała Święty-Ersetic. - Nie mam sobie nic do zarzucenia. Powtarzam tutaj, że ja pewnych rzeczy nie przeskoczę. Nie jestem na tyle szybka, żeby "pozamykać" dziewczyny. Próbowałam trzymać się krótko i walczyć. Niestety, wyszłam przegrana z tej walki. Z jednej strony ten wynik cieszy, ale z drugiej, pozostaje niedosyt.
- Udowodniłam, że wiek to tylko liczba – zaznaczyła Polka. - Co poniektórym pozamykałam buźki. Może do młodych zawodniczek nie należę, ale zebrałam przez te 20 lat bardzo wiele cennego doświadczenia. Mam głowę walczaka. Jak staję na bieżni, to walczę, nieważne, czy jestem w formie, czy nie. Zawsze zostawiam serducho na bieżni i mam nadzieję, że tak będzie jeszcze przez najbliższy czas – zakończyła.
Ludzie

polska lekkoatletka, Raciborzanka