Mirosław i Kacper Worynowie: Chcemy mistrzostwa świata
Podoba mi się w świecie żużla. Jestem tam dzięki ojcu - twierdzi Kacper Woryna. Mirosław Woryna, który nadzoruje karierę syna zdradza, dlaczego sam nie został żużlowcem oraz jakie jest jego największe marzenie zawiązane z Kacprem.
Marek Pietras: Dlaczego nie zostałeś żużlowcem?
Mirosław Woryna: Tata mi nie pozwolił (śmiech).
A chciałeś?
Tak, ale za późno. Zawsze bardziej ciągnęło mnie w stronę czterech kółek. Miałem jeździć na gokarcie, ale stan wojenny trochę wszystko skomplikował. Zahamował. Jeszcze w wieku 18 lat, pojawił się bodziec, który sprawił, że chciałem spróbować sił na żużlu, ale po kolejnych rozmowach z tatą, zdecydowaliśmy, że tak się nie stanie. Nie zostałem też krawcem ani nauczycielem – mogę więc stwierdzić, że nie poszedłem w ślady rodziców.
Kiedy zaczynaliście przygodą z miniżużlem, miałeś już z tyłu głowy myśli, że to wszystko skończy się na dużym torze? Że Kacper będzie żużlowcem?
Cała nasza praca i wszystkie inwestycje miały doprowadzić nas do miejsca, w którym jesteśmy. Wiadomo, że teraz jest miło, bo widać efekty naszej pracy. Szczerze, nie spodziewałem się jednak, że to przyjdzie tak szybko. Chcemy cały czas się rozwijać, iść do przodu. Bo nie po to inwestujemy czas, pieniądze – żeby tylko pobyć w tym świecie. Interesuje nas walka o najwyższe cele.
Jak ty przeżywasz występy Kacpra?
Gdy Kacper podjeżdża pod taśmę, to dla mnie nie jest ważne, ile przywiezie punktów. Ważne, żeby przyjechał cało. Wiadomo, że cały czas towarzysz nam jakiś niepokój. Ale jest to już w miarę opanowane, trochę lat już w tym biznesie jesteśmy, więc można mówić o pewnej rutynie. Oczywiste jest, że nieprzyjemnie ogląda się wypadki, szczególnie syna. A kilka wyglądało dość makabrycznie. Być może zabrzmi to niedorzecznie, ale wierzę, że opaczność nad nami czuwa i Antek gdzieś tam zawsze swoją rękę wsadzi i ochroni Kacpra przed poważnymi kontuzjami.
Czy wy analizujecie występy Kacpra? Oglądacie jego biegi w domu? Czy raczej staracie się już odciąć od żużla?
W domu raczej się nie spotykamy (śmiech). Jeżeli już, to widzimy się na stadionie, czy w trasie na zawody. Błędy analizujemy na bieżąco, zastanawiamy się, co można poprawić. Czasami jest jednak tak, że wybierze się złą ścieżkę i nie ma o czym rozmawiać. Jeżeli zaś chodzi o czas w domu, to jeżeli jest już okazja, żeby pobyć razem, to staramy się, aby był to czas relaksu.
Ile osób pracuje obecnie w waszym teamie?
Trochę nas jest. Można powiedzieć, że ja dowodzę wszystkim, jestem mózgiem tej operacji. Moje główne zadanie polega na tym, żeby Kacper był tam, gdzie ma być – w odpowiednim czasie i stroju, z odpowiednim sprzętem. Generalnie pomagam w przygotowaniu wszystkich spraw. Jest z nami mój przyjaciel Jacek Bibiela. Pomaga nam od czasów miniżużla i fani Kacpra na pewno już go kojarzą. Z nim jeździ jego żona Ala, która jest odpowiedzialna za prowadzenie notatek, jest naszą księgową, liczy punkty, ale także kręci kamerą. Do tego mechanik klubowy Eugeniusz Skupień. To również jego zasługą, że Kacper jest w taki miejscu, a nie innym. Od strony fotograficznej dba o nas Michał Gołda. Konrad Ryszka, były żużlowiec, będzie pomagać nam w Danii. Mamy również wsparcie od chłopców ze szkółki, a czasem i kibiców. No i cała masa sponsorów, którzy mniej lub bardziej, ale zawsze pomagają. Musimy również wspomnieć o mojej żonie Celinie, mamie Kacpra, która pilnuje diety, dba, abyśmy zawsze mieli potrzebne rzeczy na wyjazd, a także, co bardzo ważne, nadzoruje naukę Kacpra.
Jak wygląda sprawa ze sprzętem. Kto decyduje, na czym Kacper będzie jeździł?
Główna konsultacja odbywa się z mechanikiem klubowym. Ma po prostu największą wiedzę w tym temacie. Konsultujemy się też z innymi zawodnikami, sprawdzamy, co jedzie, a co nie jedzie w danym sezonie. Do tej pory, na szczęście, dobór silników był trafiony. Obecny sezon zaczniemy na tych z ubiegłego roku, oczywiście będą one po remontach. Zanim zakupimy coś nowego, musimy przetestować tłumiki przelotowe. Musimy zobaczyć jak to wszystko będzie działać. Może w międzyczasie tunerzy wgryzą się w temat i nie będziemy kupować rzeczy niesprawdzonych.
Jesteś menedżerem syna. Odpowiada ci taki układ?
Nie wyobrażam sobie życia bez tego, co robię. Z Kacprem nigdy nie miałem problemów i nie mam obecnie. Dogadujemy się bardzo dobrze. Kiedyś na wyjeździe – znajomy, który obserwował nas z boku, powiedział, że zachowujemy się bardziej jak bracia, a nie jak ojciec i syn. Cóż mogę powiedzieć, bardzo się z tego cieszę i wierzę, że tak już pozostanie.
Odczuwacie presję związaną z Rybnikiem? Tzn. wielu kibiców oczekuje, że Kacper zawsze będzie jeździł dla miejscowego klubu.
Zdajemy sobie sprawę z tych oczekiwań. Kacprowi jest bardzo dobrze w Rybniku i nie mamy zamiaru zmieniać klubu. Dopóki wszystko będzie dobrze poukładane, to nie ma takiej potrzeby. Ale trzeba pamiętać, że różnie w życiu bywa. Dwa lata temu nie było pewne, czy w ogóle będzie żużel w naszym mieście. Trzeba uodpornić się na sentymenty. Najważniejsze jest dobro Kacpra. Ale powtórzę, na teraz jest nam bardzo dobrze w Rybniku i nigdzie się nie wybieramy.
No chyba, że do Danii, gdzie podpisaliście kontrakt. Uważasz, że żeby się rozwijać, Kacper musi również startować w innych ligach?
Gdybym tak nie myślał, to bym tego nie zrobił, tzn. nie podpisalibyśmy kontraktu w Danii. Jedziemy tam m.in. po to, żeby poznać nowe tory. Ponoć ten w Grindsted jest jednym z trudniejszych, dlatego też wybraliśmy ten klub. Zobaczymy jak wyjdzie, po sezonie przeanalizujemy wszystko i wtedy się okaże, czy to był dobry pomysł.
Twoje marzenie sportowe związane z Kacprem?
Mam jedno. Chcę żeby został mistrzem świata.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kacper Woryna opowiada o planach na 2015 rok, maturze i układzie ojciec – syn
Marek Pietras: Jakie najczęściej życzenia otrzymywałeś na nadchodzący rok od rodziny, znajomych, przyjaciół?
Kacper Woryna: Różne. Koledzy z klasy, ale nie tylko oni, życzyli mi zdania matury. Często pojawiały się również te odnośnie powodzenia w sezonie żużlowym 2015, no i życzono mi również milionowych kontraktów (śmiech). Generalnie były związane ze sportem i nauką.
Powodzenia w sezonie 2015 – co to oznacza dla ciebie? Co musi się wydarzyć, abyś uznał sezon za udany?
Mam podobne założenia jak w ubiegłym roku. Żeby pokazać się dobrze w każdych zawodach. Nie ma rozgraniczenia na imprezy ważniejsze i te, w których mogą sobie odpuścić. Każdy bieg, mecz chcę objechać na „maksa”. Jeżeli to założenie uda się zrealizować, sezon będzie udany. Bez względu na wyniki.
Kiedy wiedziałeś, że zostaniesz żużlowcem?
Trudno to jakoś jednoznacznie określić. Wszystko zaczęło się od miniżużla. Ale wtedy marzyłem również o karierze piłkarza. Myślę, że nawet teraz mógłbym np. zacząć grać w koszykówkę. Ale na dziś oczywiste jest, że całkowicie poświęciłem się żużlowi i tu szukam swojej drogi. Tak jak wspominałem, były jakieś wątpliwości co wybrać, ale absolutnie nie żałuję że wybrałem żużel.
Jakie są twoje pasje poza żużlem.
Bardzo wciągnął mnie motocross, ale nie na tyle żeby rzucić dla niego żużel. Interesuje mnie również koszykówka. Generalnie lubię spędzać wolny czas aktywnie.
Odkąd znam twojego ojca, zawsze powtarzał, że kariera karierą, ale ważna jest także nauka. Czy ty również przywiązujesz do tego aspektu tak dużą wagę?
Szkoła jest dla mnie ważna, trudno z tym dyskutować. Moją ambicją nie jest tylko ukończenie dobrego liceum, ale staram się mieć dobre wyniki w nauce. Teraz walczę, aby zdać jak najlepiej maturę.
No właśnie, gdy myślisz o maturze – odczuwasz stres?
Jeszcze nie odczuwam jakiś specjalnych emocji. Można powiedzieć, że jako sportowiec, jestem dość odporny na stres. Widzę to, gdy patrzę na swoich kolegów, którzy mają różne obawy. Wydaje mi się, że ja luźniej podchodzę do tematu. Mieliśmy już próbną maturę – wiem, że to nie to samo co ta główna, ale było dość spokojnie, bez zbędnych emocji. A jak będzie w maju? To tak naprawdę dopiero się okaże.
Masz jakieś plany odnośnie dalszej edukacji?
Jakieś tam są. Ale na dziś można powiedzieć, że są to plany poboczne. Najbliższą przyszłość wiąże z żużlem. Ale gdzieś z tyłu głowy są myśli, aby kontynuować naukę. Zobaczymy jak to się ułoży w przyszłości.
Kilka lat obracasz się już w świecie żużla. Twoim zdaniem to przyjazny świat? Czy raczej zbudowany na bazie wiecznej rywalizacji?
Ja się w nim dobrze czuję. Zawodnicy raczej się wspierają. Nie miałem jeszcze do czynienia z taką sytuacją, żeby ktoś był zawistny, nieprzyjazny. Wiadomo, że w ferworze walki dochodzi do różnych sytuacji, ale generalnie poza torem wszyscy się przyjaźnie nastawienie, życzliwi. Oczywiście to są moje spostrzeżenia, które opieram na swoich doświadczeniach.
Twoim menedżerem, może bardziej opiekunem jest twój ojciec. Jak odnajdujesz się w takim układzie? W sporcie znane są przypadki, że rodzic, który nadzoruje karierę swojego dziecka w pewnym momencie lekko przesadza i zaczynają się niesnaski.
To prawda. U niektórych zawodników ojciec, ogólnie rodzice potrafią przeszkadzać w karierze. U mnie jest jednak odwrotnie. Gdyby nie tata, to nie byłbym tam gdzie jestem. Dla mnie to bardzo pozytywny układ. I nie mówię tak dlatego, że to dobrze brzmi. Bez pomocy taty, byłbym nigdzie.
Czy legenda twojego dziadka, wybitnego żużlowca pomaga ci, czy raczej uwiera?
To, czy będę taki jak mój dziadek, czy pójdę w jego ślady – to chyba najczęściej zadawane mi pytanie. Dziś jest to już przesądzone, że tak się stanie, że pójdę w jego ślady. Czy uda mi się osiągać takie wyniki jakie miał dziadek? To się dopiero okaże. Oczywiście będę do tego dążył. Postaram się nawet o lepsze. Sam fakt, że jestem wnukiem Antoniego Woryny jest sprawą bardziej symboliczną, bo tak naprawdę swoją karierę muszę budować sam.
Czujesz się już osobą znaną? Rozpoznawalną?
Zdarzy się, że słyszę jak ludzie szeptają obok mnie. Ale nie uważam, że jestem powszechnie rozpoznawalny. To jeszcze chyba nie ten etap, więc nie ma z tym problemu.
Podpisałeś swój pierwszy zagraniczny kontrakt. Wybór padł na Danię.
Jeżeli chcę się rozwijać, muszę dużo jeździć, poznawać różne tory. Dlatego decyzja, aby spróbować swoich sił w Danii. Jestem przekonany, że starty w drużynie z Grindsted pozwolą mi na realizację swoich długofalowych planów.
Powodzenia i sukcesów życzę!