Człowiek z Rybnika walczy o wicemistrzostwo Europy w rajdach
Postawiłem wszystko na jedną kartę, żeby robić w życiu to, o czym zawsze marzyłem – mówi Rafał Płuciennik, szef RMF 4RACING Team.
Rodowity rybniczanin, człowiek, który urzeczywistnił dziecięce marzenia i został profesjonalnym rajdowcem. Teraz stoi przed szansą osiągnięcia historycznego sukcesu i jak sam podkreśla: – Ten puchar byłby idealnym podsumowaniem kilku lat ciężkiej pracy.
Jak rozpoczęła się twoja przygoda z motoryzacją?
Rafał Płuciennik. Już jako mały chłopiec, oglądałem z wypiekami na twarzy relacje telewizyjne z Dakaru i Camel Trophy. Marzyłem wtedy o tym, żeby wystartować w tych rajdach. Potem był okres dojrzewania, szkoła, studia, praca. Równolegle kupiłem sobie samochód rajdowy i rozpocząłem amatorską przygodę ze ściganiem się. W 2007 roku zdecydowałem, że moje dotychczasowe doświadczenia biznesowe pozwolą mi zbudować profesjonalny zespół, realizując swe dziecięce marzenia. Rok później byłem już na starcie Rainforest Challenge, który jest następcą rajdu Camel Trophy.
Czy twoje motoryzacyjne doświadczenia wiążą się z Rybnikiem?
Zdecydowanie. W tym mieście się wychowałem i to właśnie tu zaczęła się moja rajdowa pasja. Wraz z kolegami odbywaliśmy pierwsze wypady w teren, które do dziś wspominam z uśmiechem na twarzy. Teraz kilku z nich aktywnie uczestniczy w życiu RMF 4RACING Team, a wielu nam kibicuje. To świetne uczucie, gdy czujesz wsparcie od lokalnej społeczności.
Pierwsza terenówka to?
Stary Jeep Wrangler. Psuł się za każdym razem, kiedy tylko wjechałem nim w teren. Potem Fazi (kierowca RMF4RT – przyp. red.) przerobił mi go na pierwszą rajdówkę. Pojechałem nim kilka rund Przeprawowego Pucharu Polski. To był bardzo fajny czas. Pierwsze starty były dla mnie niesamowicie dużym wyzwaniem. A były to dopiero niewinne początki mojej rajdowej drogi.
Czy wtedy przyszłoby ci do głowy, że będziesz kiedyś rywalizować o mistrzostwo Polski czy nawet Europy?
Na początku, wszystkie starty traktowałem przede wszystkim jako dobrą zabawę, która dostarczała mi wielu pięknych wspomnień. Z biegiem czasu, ta zabawa przerodziła się w pracę. Postawiłem wszystko na jedną kartę, żeby robić w życiu to, o czym marzyłem i to co kocham. Mój upór i konsekwencja w działaniu sprawiły, że to się udało. Dzięki temu, teraz mogę ścigać się z najlepszymi zawodnikami nie tylko w Polsce, ale i na świecie.
Pamiętasz jakąś niebezpieczną sytuację w rajdzie, która kiedyś ci się przydarzyła?
Tak. W Malezji osunęła się pod moją rajdówką droga. Zdążyliśmy wjechać na trawers (pochyłą ścianę) uciekając z tej drogi. Wyskoczyłem na próg samochodu, który zaczął kołysać się, przeważając w stronę przepaści, w którą runęła droga. Mój pilot zdążył „złapać” samochód taśmą do drzewa. Potem już na spokojnie wyciągarkami wydostaliśmy się z opresji. Tej samej nocy malajska załoga spadła swoim samochodem w taką przepaść.
Teraz masz w zasięgu ręki szansę na zdobycie tytułu wicemistrza Europy (CEZ). To byłby twój największy triumf w karierze?
Tak, ten puchar byłby idealnym podsumowaniem kilku lat ciężkiej pracy. Jeśli udałoby mi się po niego sięgnąć, będę niezmiernie szczęśliwy. Do tej pory zdobywaliśmy trofea jako zespół. Teraz mam szansę dołożyć do tego indywidualny sukces. Przed nami jeszcze jeden rajd – Baja Inter Cars, odbywający się pod koniec października. To właśnie wtedy wszystko się rozstrzygnie.
Wraz z całym RMF 4RACING Team pewnie idziecie po mistrzostwo Polski w klasyfikacji zespołów. Czy to kolejne marzenie, które ma szansę się urzeczywistnić?
Jak najbardziej! Od kilku lat jesteśmy w polskiej czołówce, ale nigdy nie udało nam się wygrać. Zawsze gdzieś krążymy wokół podium, ale 1. miejsce byłoby dla nas historycznym wydarzeniem. Mamy dużą szansę, by sięgnąć po to trofeum. To są jednak rajdy – tu zdarzyć się może dosłownie wszystko. Jedno jest natomiast pewne: by to osiągnąć, musimy walczyć do końca.
Jak oceniasz bieżący sezon rajdowy? Wraz z Fazim macie chyba więcej szczęścia, niż w roku ubiegłym?
Na pewno mamy więcej szczęścia, ale też inaczej jedziemy. Potrafimy już chyba dostatecznie zapanować nad emocjami i nie dajemy się za bardzo im ponieść. Konsekwentnie jedziemy, pilnujemy konkurencji i trochę więcej kalkulujemy. Chcieliśmy z Fazim oczywiście powalczyć o pierwsze miejsce w grupie, ale załoga, która wygrywa jest w tym roku poza naszym zasięgiem.
Przed wami ostatni rajd – Baja Inter Cars. Czy będzie on szczególny w kontekście wyżej wymienionych szans na mistrzostwo? Czujesz w związku z tym dodatkową presję?
To rajd w czasie którego wszystko może się jeszcze wydarzyć. Mogę wraz z Fazim indywidualnie wygrać jeszcze mistrzostwo Polski w grupie TH, możemy jednak również spaść z drugiego miejsca, które zajmujemy. W klasyfikacji zespołów też może się jeszcze przemieszać. Musimy ten rajd dojechać swoim tempem, a wtedy będzie dobrze. Jestem więc dobrej myśli i nie mogę się doczekać momentu, kiedy stanę na starcie tego rajdu.