Siatkarska bitwa i zwycięstwo Volleya Rybnik
Niesamowity bój stoczyli siatkarze z Rybnika i Tychów.
Kibice, którzy zdecydowali się wybrać na mecz siatkarzy Volleya Rybnik, zamiast oglądać konkurs skoków narciarskich w Wiśle, na pewno nie żałują tej decyzji. Rybniczanie zmierzyli się z TKS Tychy, które przed sezonem były uznawane za jednego z faworytów ligi. Drużyna mająca w składzie zawodników z doświadczeniem I-ligowym, a nawet z PlusLigi, drugi raz w sezonie musiała uznać wyższość podopiecznych Dariusza Luksa.
W mecz lepiej weszli przyjezdni, którzy po ataku Marcina Kozioła wyszli na prowadzenie 6:3. Po chwili, po skutecznym bloku Błażeja Podleśnego było już jednak 7:7. Inauguracyjna partia przez większą część, była bardzo wyrównana. W jej środkowej części goście wypracowali sobie trzypunktowe prowadzenie. Wtedy jednak w polu zagrywki pojawił się Sylwester Piotrowicz i doprowadził do stanu 20:20. Rybniczanie wyszli nawet na prowadzenie, ale w samej końcówce skuteczniej zagrali tyszanie i wygrali na przewagi. Drugi set to zdecydowana przewaga rybniczan, którzy uspokoili grę, popełniali mało błędów własnych i wygrali do 21. Gdy na początku trzeciej partii Volley objął prowadzenie 7:2, wydawało się, że podopieczni Dariusza Luksa całkowicie przejęli inicjatywę w meczu. Innego zdania byli jednak przyjezdni. Szybko doprowadzili do stanu 10:10, a po chwili wyszli na prowadzenie. Ten fragment seata tyszanie wygrali 10:3. Rybniczanie nie chcieli oddać tej partii bez walki i ponownie na tablicy wyników pojawił się remis. Jednak od stanu 17:17 Volley zdobył 2 punkty, goście 8 i to oni wyszli na prowadzenie w setach 2:1.
Czwarty set był podobny do drugiego. Gospodarze grali spokojniej i kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie. Ich przewaga była na tyle duża, że na parkiecie pojawił się junior Damian Wagner, dla którego było to debiut na II-ligowych parkietach. Po skutecznym ataku Konrada Stajera stało się jasne, że o końcowym wyniku zadecyduje tie break. Ten, podobnie jak cały mecz, był bardzo zacięty, a zawodnicy walczyli do upadłego. Obie ekipy zmieniały strony przy prowadzeniu Volleya 8:7. W kolejnych akcjach więcej szczęścia mieli przyjezdni, m.in. dwa razy po ich serwie piła ocierała się o taśmę i spadała na stronę rybniczan. Ci nie zrażali się tymi sytuacjami i za wszelką cenę chcieli rozstrzygnąć to spotkanie na swoją korzyść. Pomogły w tym skuteczne serwy Piotrowicza, punktowe bloki Pizuńskiego i Jarzembowicza. To wystarczyło, aby Volley wygrał piątego seta 17:15 i cały mecz 3:2.
Jak w każdym meczu, obie ekipy miały słabsze fragmenty gry. To jednak nie ma najmniejszego znaczenia w obliczu boju jaki stoczyły Volley i TKS. Na parkiecie nie było nieważnych piłek, wielokrotnie zawodnicy dokonywali cudów, aby nawet w sytuacjach beznadziejnych nie oddać punktu bez walki. Kibice doceniali to poświęcenie i wielokrotnie nagradzali siatkarzy brawami, tych przyjezdnych także.
W następnym tygodniu Volley rozegra dwa kolejne spotkania. W środę w Czechowicach Dziedzicach zmierzy się z Winnerem, a w sobotę, na swoim parkiecie, zagra z ekipą UKS Strzelce Opolskie.
Volley Rybnik – TKS Tychy 3:2 (25:27, 25:21, 19:25, 25:20, 17:15)
Volley: Konrad Stajer, Sylwester Piotrowicz, Tomasz Pizuński, Błażej Podleśny, Michał Szmajduch, Sebastian Zimny, Damian Pilichowski oraz Michał Dudek, Bartosz Jarzembowicz, Damian Wagner, Damian Porczyk, Wojciech Zubko.
TKS: Damian Miller, Maciej Krzywiecki, Grzegorz Łata, Łukasz Wysocki, Rafał Maluchnik, Marcin Kozioł, Przemysław Gepfert oraz Marcin Wyspiański, Mateusz Dobija, Jakub Wichór, Daniel Kmita, Adam Łapuszyński, Paweł Zawadzki, Michał Oleksy.