Trzeciak, Pniewski i Moneta. Mecz w Tychach po raciborsku [ZDJĘCIA]
Już dawno raciborski trener, a co więcej trenerzy nie tworzyli historii klubu z wyższej ligi. Olimpia Grudziądz to wciąż nie jest najwyższa półka, ale dobry pierwszoligowy zespół, który od niedawna prowadzą raciborscy szkoleniowcy Jacek Trzeciak i Mirosław Pniewski. Olimpia w sobotnie popołudnie zagrała w Tychach z GKS-em, którego piłkarzem jest Łukasz Moneta z Raciborza. Zatem przyjrzeliśmy się jak ten mecz wyglądał po raciborsku. Obserwowaliśmy ich niemalże każde ruchy, gesty i reakcje na wydarzenia boiskowe. Zobacz zdjęcia!
Piękny stadion w Tychach, ciepłe popołudnie, na trybunach niespełna 4 tysiące kibiców w tym zauważalni byli ci z Raciborza. GKS Tychy na miejscu piątym, Olimpia Grudziądz na miejscu dziewiątym - różnica pomiędzy zespołami wynosiła 3 punkty. Spoglądamy na meczowy protokół, na ławce trenerskiej znane raciborskie nazwiska. Jako szkoleniowiec Olimpii - Jacek Trzeciak, jeden z jego asystentów Mirosław Pniewski, z kolei na ławce rezerwowych tyskiego GKS-u Łukasz Moneta. W oczach Trzeciaka i Pniewskiego niepewność po ostatniej przegranej konfrontacji w Pucharze Polski (0:3 ze Stalą Mielec), na twarzy Monety radość mimo, że przyszło mu rozpocząć mecz na ławce. Serdeczne przywitanie Trzeciaka z trenerem GKS-u Ryszardem Tarasiewiczem i zaczynamy.
Wynik meczu został otworzony już w 10. minucie. GKS Tychy prowadził po golu Marcina Biernata. Po chwili los uśmiechnął się do Łukasza Monety. Z boiska w 14. minucie z powodu kontuzji musiał zejść trynidadzki piłkarz GKS-u Keon Kelly Daniel, a na jego miejsce wszedł raciborski piłkarz. Moneta rozkręcał się z każdą minutą, gdy był przy piłce stwarzał zagrożenie, ale sytuacji bramkowych nie miał. Do przerwy 1:0 dla gospodarzy. Po przerwie to wciąż GKS miał przewagę i był bliższy zdobycia drugiego gola. Ten padł w 50. minucie, a wynik podwyższył Łukasz Grzeszczyk. Radość Monety i jego kolegów duża, bo wydawało się, że w tym meczu już więcej się nic nie wydarzy, mimo, że czasu do końca było jeszcze sporo. Trzeciak spokojnie przyglądał się sytuacji boiskowej, Pniewski tłumaczył rezerwowym piłkarzom Olimpii co mają robić po wejściu, żeby ożywić grę przyjezdnych.
W ostatnich minutach GKS zaczął słabnąć, trudno stwierdzić czy brakowało już sił, czy też gospodarze uznali, że trzy punkty i na ten moment pozycja wicelidera I ligi są w ich kieszeni. Ostatnie minuty meczu i jest kontaktowy gol Olimpii. W 87. minucie bramkę zdobył Omran Haydary. Siedzący i obserwujący do tej pory Pniewski podniósł się z ławki i zaczął pokrzykiwać zza pleców Trzeciaka: Dawać! dawać! dawać! Wybiła już 90. minuta i sędzia podyktował rzut karny dla Olimpii, ku niezadowoleniu miejscowych kibiców. Do piłki podszedł Haydary. Trzeciak odwrócił się plecami do bramki, Pniewski przyczajony zaglądał jak Afgańczyk wykona rzut karny. Gol i wielka radość na ławce Olimpii, Pniewski wyskoczył z radości najwyżej jakby sam strzelił tego gola, Trzeciak uśmiechnięty, ale wciąż stonowany. Doliczone pięć minut dobiegało już końca, gdy ekipa z Grudziądza wyszła z jeszcze jedną kontrą i... strzeliła zwycięskiego gola! Tym razem do bramki z bliskiej odległości trafił João Augusto Fortunato Mariano. Niesamowita radość Trzeciaka, Pniewskiego i jego podopiecznych. Z beznadziejnej sytuacji i wyniku 2:0 dla GKS-u Tychy jeszcze w 87. minucie meczu udało się zdobyć pełną pulę. Raciborski trener po końcowym gwizdku utonął w objęciach syna Mateusza, który siedział z przyjaciółmi z Naprzodu Borucin na trybunach. Radość nie spodobała się kilku miejscowym kibicom, więc doszło do lekkiego zamieszania, w którym uczestniczyła policja. Gdy udało się opanować niemiłą sytuację Trzeciak utonął w objęciach piłkarzy i swojego asystenta Mirosława Pniewskiego.
Dzięki zwycięstwu to Olimpia jest teraz wyżej od GKS-u. Drużyna Trzeciaka i Pniewskiego zajmuje szóste miejsce (17 pkt), a GKS Tychy miejsce dziewiąte (17 pkt) [stan na 28.09.]
W kolejnym meczu drużyna Monety zagra w Niecieczy z Bruk-Betem Termalicą, a Olimpia Trzciaka i Pniewskiego podejmie u siebie Stomil Olsztyn.
Zawodnicy z Borucina pierwszy raz w życiu na prawdziwym stadionie, więc nie wiedzą jakie są zasady na sektorach.