Nowojorski maraton nakręcił go na Wielką Szóstkę
Wśród 53,5 tys. biegaczy na ulicach Nowego Jorku znalazł się raciborzanin. Krzysztof Jeremicz ukończył największy na świecie bieg – Maraton Nowojorski. – To tak jakby himalaista zdobył Mount Everest – porównuje biegacz. Podzielił się z nami swymi wrażeniami z wydarzenia.
Bieg odbył się w niedzielę 3 listopada. W tym roku organizowany był już po raz 49. Maraton Nowojorski (New York City Marathon) to największy maraton na świecie. Ukończyło go 53 tys. 638 osób, co jest najwyższą frekwencją w historii wszystkich biegów maratońskich. W tym gronie było również 363 Polaków. Średni czas ukończenia biegu wyniósł 4:38:00.
Ta energia niesie
Przebiegnięcie maratonu w Nowym Jorku jest dla maratończyka mniej więcej tym, czym zdobycie Mount Everestu dla himalaisty. Jest wiele maratonów z piękną i malowniczą trasą, ale maratonu, na którym jest około 2 – 2,5 mln kibiców nie ma nigdzie na świecie. Na dodatek kibice, w większości zapewne mieszkańcy Nowego Jorku angażują się w kibicowanie całym sobą. To sprawia, że przez większość biegu czujesz się, jakbyś wbiegał jako pierwszy na stadion podczas zawodów olimpijskich. Ta energia niesie niesamowicie.
144 krajów
Igrzyska olimpijskie przypomina też sama ceremonia otwarcia, która rozpoczyna weekend maratoński w Nowym Jorku. Po oficjalnych przemówieniach m.in. burmistrza Nowego Jorku i dyrektora Maratonu następuje tzw. Parada Narodów, czyli przemarsz reprezentacji krajów, biorących udział w Maratonie. W każdej reprezentacji idzie wybrana liczba osób (każdy uczestnik może reprezentować swój kraj w paradzie, wystarczy to tylko odpowiednio wcześniej zgłosić), a na czele idzie osoba która niesie tablicę z nazwą kraju oraz chorąży niosący flagę. W tym roku w maratonie wzięli udział zawodnicy z 144 krajów. Całość kończy pokaz sztucznych ogni. Ukończenie maratonu w Nowym Jorku jest też sprawą dosyć prestiżową, gdy maraton ten wraz z maratonami w Tokio, Bostonie, Londynie, Berlinie i Chicago zaliczany jest do tzw. Abbot World Marathon Majors, będącym odpowiednikiem czegoś na kształt turniejów wlelkoszlemowych w tenisie. Ukończenie wszystkich 6 biegów daje możliwość otrzymania specjalnego medalu i znalezienia się na elitarnej liście osób, które te biegi ukończyły.
Meta w parku
Trasa maratonu zaczyna się u podnóża mostu Verrazano – Narows i przebiega przez wszystkie 5 dzielnic owego Jorku: Staten Island, Brooklyn, Queens, Manhattan i Bronx. Meta zlokalizowana jest w Central Parku. Nie jest to łatwy maraton, gdyż jest dość sporo podbiegów, szczególnie w okolicach mostów (np. trudny około 2,5 kilometrowy podbieg na most Queensborough), jak i np. w końcówce biegu w Central Parku, gdzie zmęczenie wysiłkiem jest już przeważnie spore. Samo zakwalifikowanie się do maratonu w Nowym Jorku nie jest sprawą prostą. Generalnie istnieje kilka możliwości, jak kwalifikacja z odpowiednio dobrym dla kategorii wiekowej czasem, udział poprzez organizacje charytatywne, poprzez kwalifikowane biura podróży czy wreszcie poprzez losowanie, w którym z puli około 16 tysięcy miejsc, 1/3 przypada dla mieszkańców Nowego Jorku, 1/3 dla Amerykanów spoza Nowego Jorku, a pozostała 1/3 dzielona jest na resztę świata. Ja skorzystałem z oferty biura podróży.
Kibice mnie ponieśli
Sam bieg dostarczył mi niesamowitych wrażeń, emocji i wzruszeń. To, co się działo na trasie jest absolutnie fenomenalne i wyjątkowe. I choć przez pierwszy kilometr skupiłem się na walorach estetycznych i robieniu zdjęć i nie nastawiałem się tutaj na żaden wynik, z czasem tłum kibiców tak mnie poniósł, że udało mi się uzyskać przyzwoity jak na mnie czas 3:18:47, lepszy o prawie 11 minut od dotychczasowego rekordu życiowego. Dało mi to 3.870 miejsce w kategorii open i 48. miejsce wśród Polaków. Oznacza to, ze na liście wyników udało mi się wyprzedzić prawie 50 tys. osób. Osobną kwestią jest to, jak duże wrażenie zrobił na mnie sam Nowy Jork ze swoją wyjątkową architekturą i atmosferą ogólnego luzu i swobody. Z pewnością jest to miasto, do którego chciałbym w przyszłości wrócić. Udany start tak mnie pozytywnie nakręcił, że zacząłem myśleć już o ukończeniu innych maratonów z Wielkiej Szóstki. Czas uzyskany w Nowym Jorku daje mi na ten moment kwalifikację do maratonu w Chicago bez konieczności losowania.
Krzysztof Jeremicz