Ratują koszykówkę zrzutką w internecie. Drużyna z Raciborza walczy o przetrwanie
Okrojona dotacja z Miasta Racibórz sprawiła, że kobieca koszykówka w mieście ma kłopoty finansowe. – Nie załamujemy się, choć jak się dowiedzieliśmy o cięciach, to było nam smutno – przekazuje trener koszykarek Marcin Parzonka. Mówi Nowinom jak klub stawia czoła trudnej sytuacji.
– Proszę powiedzieć co pan czuł w Wielkim Tygodniu, kiedy z urzędu miasta nadeszły informacje o wynikach konkursu dotacyjnego na sport?
– To była Wielka Sobota, spadła ta informacja na nas niczym grom z jasnego nieba. Pierwsze wrażenie to szok i przyznam, że lekkie rozłożenie rąk, załamanie. Pomyśleliśmy jak mamy funkcjonować? Co roku otrzymywaliśmy z urzędu miasta coraz wyższe kwoty, zgodnie z koncepcją stworzoną przed 10 laty, co chcemy osiągnąć. Już 5 lat działa drużyna kobieca. Dlatego jako zarząd się spotkaliśmy i pomyśleliśmy co robić żeby nie zmarnować tego trudu organizacyjnego, wysiłku treningowego tych dziewcząt, które tworzą drużynę i nie zaprzepaścić ich i naszej pasji. Ustaliliśmy, że nie zamykamy interesu, że to nie jest koniec koszykówki w Raciborzu.
– Wpadliście na pomysł zrzutki na potrzeby klubu i RKK stanie się niejako klubem społecznościowym, bo kibice mogą mu pomóc wpłacając dowolne kwoty na portalu zrzutka.pl. Od Miasta dostaliście 15 tys. zł, a potrzebujecie jeszcze 20 tys. zł do spięcia budżetu na ten sezon?
– Pieniądze z urzędu to nie są wszystkie środki, jakich potrzebujemy. Mamy jeszcze sponsorów i problemy z pozyskiwaniem pieniędzy z innych źródeł. Te 20 tys. zł nam brakuje z tej spodziewanej przez nas kwoty z dotacji. Potrzebujemy ich żeby zagrać sezon. Mamy 3 grupy treningowe, z czego 2 są w drużynach – U15 oraz seniorskiej.
Cały sezon kosztuje klub ok. 50 – 60 tys. zł. Nie będę krył, że się do tego dokłada z własnych środków, bo jak mamy mecz blisko Raciborza to jeździmy tam prywatnymi samochodami.
– Na jakim etapie swej działalności jest aktualnie RKK AZS?
– Nasz projekt trzeba rozpatrywać w perspektywie 10 lat i jesteśmy w połowie jego realizacji. Zaczynaliśmy od jednej grupy w 2016 roku. To były dziewczyny, które chciały się poruszać i lubiły koszykówkę. Zaczęliśmy od roku treningowego i dostaliśmy z Miasta 10 tys. zł. Po tym roku zrobiliśmy konkretny krok – zaistnieliśmy na śląskiej mapie koszykarskiej, bo zgłosiliśmy się do rozgrywek. To był krok na drodze sprawdzonej przez inne miasta, które wiedzą jak należy budować klub. Aktualnie są w Raciborzu trzy grupy szkoleniowe – dzieci, nastolatki i seniorzy. W ciągu następnych lat chcemy mieć trzy grupy wiekowe w rozgrywkach, aby stworzyć ekosystem dla zaczynających przygodę z koszykówką dziesięciolatek i dać im perspektywę rozwoju. Naszym wielkim marzeniem jest awansować na szczebel centralny i pokazać się szerzej czyli w 1 lidze krajowej. To jest cel na kolejne 12 – 15 lat. Nie działamy w próżni. Współpracujemy np. z Gosią Grzeszek, która z paroletnimi dziećmi robi w mieście niesamowitą robotę. To potwierdza, że system koszykarki w Raciborzu tworzy się w dobrym kierunku.
– Miasto aktualnie stawia na piłkę nożną, chce nawiązać do Unii w pierwszej lidze. Tam idą spore nakłady, już ponad pół miliona w tym roku. A ile was kosztuje działalność w klubie pod kątem zaangażowania społecznego?
– Sport jaki by nie był to nie tylko rozgrywki i tężyzną fizyczna. To są więzy na całe życie i pokazanie młodym ludziom czegoś innego w życiu. O tym mówią nasze dziewczyny, te które u nas grają i grały, że w Raciborzu atmosfera jest wyjątkowa. Staramy się rozwijać je sportowo, ale budujemy wspólnotę, nawet coś w rodzaju rodziny. Śmiejemy się, płaczemy, wygłupiamy, robimy razem grilla. To wszystko dzięki temu, że klub oznacza ogrom poświęcenia wielu osób. Prezes Arkadiusz Nowacki nas w tym trzyma. Działamy społecznie. Mamy wiernych fanów i to oni deklarują najwięcej wpłat. Społeczność koszykarska w Raciborzu się buduje i nie możemy pozwolić, aby miasto ją straciło.
– Mówił pan, że nie działacie w próżni, a dodatkowo związani jesteście z PWSZ oraz miejską szkołą SP18. Jak układa się ta współpraca?
– Jeszcze ze świętej pamięci rektorem Michałem Szepelawym zaczynaliśmy tę współpracę z uczelnią. Trwa i ma się dobrze, czego dowiódł niedawny turniej o puchar rektora dr Pawła Strózika. To potwierdza, że pokazujemy Racibórz jako miejsce, gdzie można rozwijać się sportowo. Jako absolwentki szkoły średniej, 19-latki nasze zawodniczki prezentują wysoki poziom sportowy. Dla przykładu podam naszą koszykarkę Wiktorię Grzegorzek, która grała i kończyła studia w Raciborzu. To także sposób na ściągnięcie do Raciborza zawodniczek, nawet pierwszoligowych. W SP18 wspólnie z tamtejszym dyrektorem Mariuszem Kaletą, który był wcześniej trenerem w naszym klubie rozwijamy z powodzeniem projekt klas koszykarskich. Ta obcięta dotacja to dla nas dotkliwy cios i jakby porównać z ringiem bokserskim, to leżymy po nokaucie, ale wstaniemy zanim nas policzy sędzia.
Pytał Mariusz Weidner. Cała rozmowa na Facebooku nowiny.pl w dziale „Filmy”.
Jak można pomóc?
Klub uruchomił zbiórkę pieniędzy na portalu https://zrzutka.pl/ycg5ju. Za jej pośrednictwem można złożyć dowolny datek na cele i działania klubu.
Prezydent dał jasny sygnał, z gier zespołowych w mieście stawia na piłkę nożną. Dajcie szanse temu projektowi. Pula 250 tys dla LKs też rekordowa. Teraz współpraca między klubami i mocne drużyny w każdym roczniku, a co za tym idzie większy rozwój dla zdolnych zawodników.
„Działamy społecznie”? - to sobie poczytajcie ludzie na stronie UM chcą dodatkowe 10 tysięcy z czego 8 tysięcy na pensje dla trenerów. To juz wiadomo skad ten wcześniejszy płacz
Problem jest tylko taki Panie @oszczędny, że ten wniosek był dobrze wypełniony i jak można przeczytać w artykule pod którym Pan komentuje, Klub dostał dotację 15.000zł z UM, ale niższą o 35.000zł, które zostały obcięte na rzecz Unii ;)
Też mam swoje hobby ale nie wymagam aby inni za nie przymusowo płacili. Zrzutka jest ok.
Dobrze jest też czasami prawidłowo wypełnić wniosek o pieniądze z kasy miejskiej. Szczególnie gdy ma się zamiar realizować swoje prywatne pasje za pieniądze publiczne.