Dlaczego Hubert Kostka nigdy nie był trenerem Unii Racibórz?
Spotkanie ze złotym medalistką Igrzysk Olimpijskich (Monachium 72') odbyło się w ramach cyklu rozmów RCK pt. "W punkt". W czwartkowy wieczór 17 marca można było wrócić z legendarnym bramkarzem i trenerem do czasów, gdy Kostka gościł na pierwszych stronach gazet.
Materiał wideo:
Kostka jako selekcjoner reprezentacji Polski? Takie przymiarki robiono pod raciborzanina na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Był wówczas utytułowanym szkoleniowcem z tytułami mistrzów Polski z Szombierkami Bytom i Górnikiem Zabrze. Był - co jest rzadkością - polskim trenerem pracującym w zagranicznym klubie, w Szwajcarii. - Ja nigdy nie starałem o pracę trenera, czy to w klubach czy reprezentacji. W żadnym konkursie bym nie startował, bo nie jestem jakąś miss, żeby to robić - uśmiechnął się pan Hubert zapytany o ten wątek swego życiorysu przez prowadzącego spotkanie Marcina Handziuka. Jego kandydaturę rozważano, gdy ostatecznie funkcję objął Andrzej Strejlau. - Pamiętam, że odbyłem tylko jedną, luźną rozmowę z działaczem PZPN w tej sprawie - przyznał Hubert Kostka.
Był trenerem, którego proszono o ratowanie zespołów, gdzie zwalniano sławy trenerskiej ławki - Otmara Hitzfelda czy Henryka Apostela. - Kiedy prowadziłem Szombierki i Górnika, to byłem w tych klubach po 6 lat. Później, kiedy ze Szwajcarii wróciłem do polskiej ekstraklasy wiązałem się m.in. z Wisłą Płock, Rakowem Częstochowa czy Olimpią-Lechią Poznań. Jednak wszędzie byłem po mniej więcej pół roku. Nie potrafiłem się odnaleźć w tych zmianach w polskiej piłce, które nastąpiły po 1989 roku - usłyszeli zebrani od zasłużonej postaci dla rodzimego futbolu.
Kostka wrócił wspomnieniami, także do współpracy z Włókniarzem Kietrz, który był w l. 90. silnym zespołem z zaplecza ekstraklasy. - Kiedy graliśmy z Odrą Opole walczącą o awans, wystąpiliśmy młodzieżowym składem. W napadzie eksperymentowałem. Wygraliśmy jedną bramką, a ja choć wyrzucony z boiska, bo było nerwowo, udzielałem zza płotu wskazówek piłkarzom. Zarzucano, że to był kupiony mecz, ale my go wygraliśmy 1:0 po bramce strzelonej zaraz na początku. Jak się mecz zaczął tak się skończył - mówił H. Kostka.
Wspominając zarzuty o sprzedany mecz zaznaczył, że on "nigdy się tym nie bawił". - Mogę bez problemu spojrzeć w lustro. Ani nie kupiłem ani nie sprzedałem żadnego meczu. Dlatego tak szybko skończyłem karierę trenerską - podkreślił.
Marcin Handziuk przypomniał, że Kostka miał swego czasu nadzorować pracę polskich sędziów piłkarskich, ale odmówił takiej propozycji. - Przyszedł z tym do mnie Michał Listkiewicz. Słaby sędzia i słaby prezes PZPN. Odmówiłem, uznałem, że to nie ma sensu. Wybrali Jana Tomaszewskiego, ale nic z tego nie wyszło, nawet jednego zebrania takiej komisji etyki nie udało się zorganizować - wspominał piłkarz i trener m.in. Górnika Zabrze.
Przy okazji zaznaczył, że słynny "Fryzjer" - główny bohater afery korupcyjnej w polskim futbolu, wcale nie był głównym sprawcą. - Ja też go znałem. On nie byłby w stanie stworzyć takiej mafijnej struktury. To PZPN był chory i w tamtych kręgach byli ludzie, którzy tym kręcili - ocenił Kostka.
Śmiał się, że jemu nigdy nie zdarzyło się żeby sam telefonował do kogoś ponad 700 razy, albo odbierał tyle połączeń od jednej osoby. Nawiązał w ten sposób do sytuacji obecnego trenera kadry narodowej Czesława Michniewicza. Prokuratura w śledztwie stwierdziła, że selekcjoner w przeszłości tyle razy rozmawiał ze słynnym "Fryzjerem".
- Jak Sousa zrezygnował, to od razu mówiłem synowi, że PZPN sięgnie po Michniewicza. Nie pomyliłem się. Ja jemu nie zazdroszczę, bo to bardzo ciężka robota. Życzę mu wygrania meczu barażowego - stwierdził gość cyklu "W punkt".
Opowiedział również o prowadzeniu w klubie byłego trenera reprezentacji Jerzego Brzęczka. - Bardzo inteligentny chłopak, dałem mu opaskę kapitańską, choć nie miał wtedy jeszcze 20 lat - wspominał. Dużo dobrego powiedział o Grzegorzu Mielcarskim (były gracz FC Porto, dziś ekspert Canal Plus Sport). - Pamiętam jak pojechaliśmy go obejrzeć do Bydgoszczy. To był kandydat na wielkiego środkowego napastnika. Niestety wrodzona wada wciąż powodowała u niego kontuzje i nie mógł osiągnąć tego na co miał papiery - żałował H. Kostka.
Legendarny bramkarz z Markowic twierdzi, że wychował ponad 30 piłkarzy, którzy przychodzili do niego jako nikomu nieznani gracze, a doszli do poziomu ekstraklasy i reprezentacji.
Dwaj najlepsi to jego zdaniem Andrzej Pałasz i Waldemar Matysik. - Pierwszego zajechali w kadrach narodowych od młodzieżówki po pierwszą, za dużo grał, wykończył się. Drugi cierpiał na poważną chorobę psychiczną - wspominał H. Kostka.
Matysik miał problemy już na mundialu w Hiszpanii w 1982 roku (Polska zajęła III miejsce). Zniknął z boisk na kilka miesięcy. Kostka angażował się w jego leczenie. Z jednej strony chodziło o zdrowie człowieka, z drugiej o talent tego piłkarza. Udało mu się wyjść z tych problemów i po dwóch mundialach oraz sukcesach w Górniku Zabrze grał jeszcze we Francji i Niemczech. - Cieszę, że życie mu się ułożyło, ale pamiętam, że było z nim bardzo ciężko. Nie poznawał najbliższych, żył w innym świecie - wspominał H. Kostka.
Handziuk był ciekaw jakie emocje towarzyszyły piłkarzom, gdy o rozstrzygnięciu spotkań decydował rzut monetą. Górnik Zabrze w ten sposób w latach 60/70 ubiegłego wieku rywalizował w zremisowanych spotkaniach w europejskich pucharach. - To było niesportowe. Aż się prosiło, żeby zarządzili rzuty karne. Tymczasem wybierano żeton czy monetę i ją podrzucano - wrócił do tamtych czasów Kostka.
Dodał, że w owym czasie na boisku całe 90 minut grała jedna jedenastka. - W meczu z Tottenhamem ci co zaczęli, to skończyli z końcowym gwizdkiem. Dziś przez plac gry przetaczają się całe tabuny ludzi. Nie zazdroszczę sędziom, którzy muszą się orientować kto jeszcze gra, a kto już nie - uśmiechał się pan Hubert.
Spotkanie kończył wątek raciborski. Padło pytanie dlaczego mistrz nigdy nie poprowadził Unii Racibórz? - Bo nikt mnie o to nie zapytał - przyznał Kostka. Dodał jednak, że zawsze biły się o niego zespoły pierwszoligowe, lub aspirujące do ekstraklasy. - Z Unią w której grałem miałem zawsze kontakt. Pamiętam jaki jubileusz, bo jeszcze Michalski na niego przyjechał, tam rozmawialiśmy. Najdłużej utrzymywałem relacje z Konradem Klimaszką, on mieszkał na rynku w Raciborzu. Jak przechodzę czasem to patrzę na okno jego mieszkania. Z moich kolegów z boiska z tamtej Unii żyje jeszcze chyba tylko Urbas - podsumował bramkarz złotej jedenastki Kazimierza Górskiego z IO w Monachium w 1972 roku.