JKH GKS Jastrzębie pechowo rozpoczął półfinały PHL
Niezwykle pechowo rozpoczęły się dla hokeistów JKH tegoroczne półfinały z Re-Plast Unią. W sobotę zespół stracił w ostatniej minucie wydawałoby się pewny triumf, to na dodatek w niedzielę - mimo dwóch efektownych bramek - poniósł drugą porażkę w zmaganiach o finał.
Teraz rywalizacja przenosi się na Jastor, gdzie JKH GKS Jastrzębie musi bezwzględnie przerwać zwycięską passę oświęcimian.
Początek niedzielnego meczu należał do gospodarzy, którzy w 5. minucie objęli prowadzenie za sprawą trafienia Adriana Prusaka. Wykończył on akcję Łukasza Krzemienia, który podał zza bramki do uderzającego z pół-dystansu Nikołaja Stasienki. Strzelcowi gola pozostało dobić jedynie strzał tego ostatniego. Jastrzębianie błyskawicznie odpowiedzieli na otwarcie wyniku, bowiem już w 7. minucie po kapitalnej bombie Siarheja Bahalejszy gumę między parkanami przepuścił Clarke Saunders. Końcówka pierwszej odsłony to niemal nieustanny atak mistrzów Polski, z którego jednak obronną ręką wychodził Saunders. Golkiperowi Unii nie dopisało jednak szczęście w ostatniej minucie, gdy wpadł w niego kolega z drużyny i tym samym spowodował jego kontuzję. W efekcie do bramki gospodarzy musiał wejść Robert Kowalówka.
Po przerwie Unia zaatakowała znacznie śmielej, efektem czego było odzyskanie przez nią prowadzenia. Stało się tak w 28. minucie po strzale z ostrego kąta Daniiła Apalkowa, przy którym niestety kiks popełnił Patrik Nechvatal. Czeski golkiper nie zdołał chwycić gumy, która zatańczyła na jego łapaczce i wpadła do siatki. Kolejne cztery minuty przyszło jastrzębianom grać we czwórkę po dwóch kolejnych karach dla Egilsa Kalnsa i Martina Kasperlika. Paradoksalnie jednak ten moment gry przyniósł wyrównanie dzięki błyskowi geniuszu Kamila Górnego, który odzyskał krążek w strefie gry JKH, a następnie pomknął do ataku i kropnął nie do obrony z okolic bulika. Pod koniec drugiej tercji nieomal doszło do powtórki z gola Apalkowa, przy czym tym razem tańczący krążek wybił zza Nechvatala czujny Arkadiusz Kostek.
Na początku trzeciej tercji Unici znów przejęli inicjatywę i w 48. minucie odzyskali prowadzenie po golu Victora Carlssona. Napastnik rywali nie strzelił wybitnie mocno i celnie, jednak znalazł lukę w systemie obronnym Nechvatala. W odpowiedzi na tę sytuację trener Robert Kalaber postanowił nie po raz pierwszy w tych play-offach wpuścić na lód Michała Kielera. Zaledwie po dwóch minutach również drugi bramkarz musiał skapitulować, będąc bez szans przeciw Aleksandrowi Strielcowowi. Do końca zawodów wynik nie uległ już zmianie, choć Kieler zszedł z tafli na dwie minuty przed syreną. Jastrzębianie zamknęli wprawdzie gospodarzy w ich tercji, jednak Kowalówka spisywał się bez zarzutu i nie dopuścił do powtórki sytuacji z końcówki sobotniego meczu, która wówczas pogrążyła JKH.
Jeśli JKH GKS Jastrzębie chce pozostać w rywalizacji o finał, musi wygrać choć jedno z domowych spotkań, które odbędą się na Jastorze w środę o godz 19:30 oraz w czwartek o godz. 18:00.
Na obiekcie Unii podopiecznych Roberta Kalabera wspierała grupa kibiców, którzy mimo znaczącej przewagi liczebnej fanów gospodarzy byli słyszalni na oświęcimskiej hali. Po meczu fani i zawodnicy wzajemnie podziękowali sobie za wsparcie i emocje.
Re-Plast Unia Oświęcim - JKH GKS Jastrzębie 4:2 (1:1, 1:1, 2:0)
- 1:0 Prusak (Stasienko, Krzemień) 04:50
- 1:1 Bahalejsza (Rac, Horzelski) 06:41
- 2:1 Apalkow (Krzemień) 27:12
- 2:2 Górny 30:40 4/5
- 3:2 Carllson (R. Kowalówka) 47:39
- 4:2 Strielcow (S. Kowalówka) 49:42
JKH GKS Jastrzębie:
Nechvatal (od 47:39 Kieler) - Kostek, Bahalejsza, Kasperlik, Rac, Kalns - E. Sevcenko, Bryk, A. Sevcenko, Pavlovs, Razgals - Górny, Kamienieu, R. Nalewajka, Paś, Bondaruk - Horzelski, Jelszański, Pelaczyk, Jarosz, Ł. Nalewajka.
źródło: jkh.pl