JKH GKS Jastrzębie przerwał serię porażek
Jeszcze nie wszystko stracone. W czwartym meczu o finał zespół JKH nie tylko przerwał impas porażek, ale także wreszcie przełamał klątwę dogrywek w rywalizacji z Unią Oświęcim.
W pierwszej odsłonie hokeiści obu ekip zafundowali kibicom strzelaninę. Znów prowadzącymi grę byli gospodarze, a goście ponownie popisywali się wysokim procentem skuteczności. Tym razem jednak Robert Kowalówka nie wydawał się tak pewny, jak w środę. Wynik otworzył już w 7. minucie Gleb Bondaruk, który przyłożył z pierwszej po strzale Eriksa Sevcenko i nie dał szans bramkarzowi rywali. Radość trwała tylko trzy minuty, po których Maksym Rogow wypatrzył między obrońcami Wasilija Strielcowa, a ten huknął nie do obrony.
W 12. minucie na ławkę kar zesłani zostali Vitalijs Pavlovs i Teddy da Costa, a większy luz na tafli wykorzystał kapitalnym najazdem Radosław Nalewajka, który wykończył strzałem z bliska Siarhej Bahalejsza. Odzyskanie prowadzenia przez obrońców tytułu rozsierdziło Unię, która wzięła się ostro do roboty i w 17. minucie ponownie doprowadziła do remisu. Tym razem nie obyło się bez kontrowersji, bowiem po objeździe z akcją bramki Michała Kielera guma znalazła się za nim, a za linię wepchnął ją... upadając na taflę Teddy da Costa.
W drugą tercję znakomicie weszli jastrzębianie, a to za sprawą gola na 3:2 autorstwa Dominika Pasia, który świetnie wypatrzył lukę między Kowalówką a słupkiem i celnie przymierzył z bardzo ostrego kąta. Kolejne minuty upływały pod znakiem ataków zespołu JKH, z których jednak zwycięsko wychodził Kowalówka. Nawet gdy on zawodził, w sukurs szli mu koledzy, jak przy sytuacji Dominika Pasia, któremu w strzale do pustej bramki przeszkodził jeden z rywali. Te sytuacje zemściły się na gospodarzach w 34. minucie, gdy stan meczu po raz trzeci tego dnia wyrównał Łukasz Krzemień, wykorzystując serię nieporozumień w defensywie.
W trzeciej odsłonie na tafli działo się sporo, ale goli nie było. Tym razem czujni jastrzębianie nie pozwolili Unii na zwyczajowe przejęcie inicjatywy w ostatnim kwadransie, w czym spory udział miał Michał Kieler. Golkiper pod koniec tej części gry utrzymał w grze, dzięki czemu po raz trzeci w tym półfinale była dogrywka. Tu początkowo górą byli goście, ale w końcu nadeszła upragniona 64. minuta, w której Roman Rac będąc na wprost Kowalówki pocelował między jego parkanami i... dosłownie oszalał z radości.
Przełamanie serii porażek powoduje, że w niedzielę w Oświęcimiu dojdzie do meczu numer pięć. JKH GKS Jastrzębie wcale nie stoi na straconej pozycji w tym bardzo wyrównanym półfinale, w którym ekipie JKH dotychczas nie sprzyjało szczęście.
JKH GKS Jastrzębie - Re-Plast Unia Oświęcim 4:3 d. (2:2, 1:1, 0:0, d. 1:0)
- 1:0 Bondaruk (E. Sevcenko, A. Sevcenko) 06:10
- 1:1 W. Strielcow (Rogow, A. Strielcow) 09:30
- 2:1 Bahalejsza (R. Nalewajka, Kostek) 12:09 4/4
- 2:2 Da Cost a (Themar, Carlsson) 16:15
- 3:2 Paś (R. Nalewajka, Bahalejsza) 22:21
- 3:3 Krzemień (S. Kowalówka, Prusak) 33:28
- 4:3 Rac (Kalns, E. Sevcenko) 63:11
JKH GKS Jastrzębie: Kieler - Kostek, Bahalejsza, Kasperlik, Rac, Kalns - E. Sevcenko, Bryk, A. Sevcenko, Pavlovs, Razgals - Górny, Kamienieu, R. Nalewajka, Paś, Bondaruk - Horzelski, Jelszański, Pelaczyk, Ł. Nalewajka, Płachetka.
źródło: jkh.pl