Święty-Ersetic po Chorzowie chciała zrezygnować ze startu na ME. „Bo ile można dostawać?”
Na obozie wykręcałam czasy, jakich nie miałam całą karierę. Potem przyszły dwie kontuzje, choroba i narobiło się luk treningowych. Teraz widać ich efekty - powiedziała w Polsacie Sport Justyna Święty-Ersetic, która odpadła w półfinałowym biegu na 400 m na Mistrzostwach Europy w Monachium.
Raciborzanka przed kamerą Polsatu przyznała, że przygotowania do tego sezonu szły jej zaskakująco dobrze. - Wyniki z hali były rewelacyjne, nie było żadnych luk treningowych, a na obozie szło idealnie. Tam wykręcałam czasy, których nie miałam przez całą karierę. Dlatego miałam wysokie oczekiwania wobec sezonu. Tylko po obozie nadeszły kontuzje, choroba i było wiele luk - oznajmiła sprinterka z ekipy „Aniołków Matusińskiego”.
Parę dni resetu
Kiedy na Memoriale Kamili Skolimowskiej przybiegła ostatnia w Chorzowie, napisała do trenera, że rezygnuje z ME. - Bo ile można dostawać? - nie kryła rozżalenia J. Święty-Ersetic.
Ostatecznie startu w Monachium nie żałuje, jest z siebie nawet trochę dumna, że spróbowała mimo trudności. Teraz ma „parę dni resetu i ostatnią mobilizację na sztafetę”. - Wierzę w drużynę - podsumowała w wywiadzie dla Polsatu Sport.
Łzy w zaciszu
W TVP Sport tuż po przegranym biegu mówiła, że przyjdzie czas na łzy, ale w samotności, w zaciszu pokoju.
- Je nie jestem szczęśliwa, mimo uśmiechu na twarzy, tylko jest mi cholernie przykro, że ten sezon potoczył się tak a nie inaczej - skwitowała w rozmowie po zakończeniu rywalizacji o finał.
Przypomniała początek roku, gdy mówiła z trenerem, że jedzie do Monachium po obronę tytułu mistrzyni Europy. - Jednak los chciał inaczej. Pozostało teraz trenować i walczyć, a potem odpocząć i myśleć już o sezonie halowym - stwierdziła raciborzanka.
- Chciałam próbować, mimo wielu przeszkód. Stanęłam na linii, próbowałam, co mogłam, niestety zabrakło - oceniła swój przegrany bieg o finał na 400 m.
Ludzie
polska lekkoatletka, Raciborzanka