Odbudować świetność rybnickiego żużla
Marek Gruszka, prezes ROW Rybnik sp. z o.o.; Mogę nawet zaśpiewać i zatańczyć na stadionie jeżeli to przyciągnie kibiców.
Marek Pietras: - Jak to się stało, że trafił pan do rybnickiego żużla?
Marek Gruszka: - To długa historia. Nie zacząłem interesować się żużlem kilka miesięcy temu. Tak naprawdę towarzyszy on mi w życiu od wielu lat. Mój dziadek był wicedyrektorem szpitala psychiatrycznego, a ja u niego mieszkałem. Na stadion miałem więc bardzo blisko. Ojciec zabierał mnie na żużel jak miałem trzy lata. Oczywiście tego nie pamiętam, ale pamiętam już czasy, gdy karierę kończyli Andrzej Wyglenda, Antoni Woryna czy Jerzy Gryt. Później były czasy Piotra Pysznego. Gdy do głosu dochodzili bracia Skupieniowe, można powiedzieć, że już w jakimś stopniu uczestniczyłem w życiu klubu. Pomagałem, głównie Eugeniuszowi, w poszukiwaniu sponsorów. Byłem również funkcyjnym podczas różnych zawodów, sędzią wirażowym czy asystentem głównego sędziego. Nie można więc powiedzieć, że do żużla trafiłem przypadkowo.
- Ale można powiedzieć, że miłość do żużla zaszczepił panu ojciec?
- Dokładnie tak. Mój ojciec jest adwokatem, zna kilka języków obcych więc udzielał się w klubie jako tłumacz. Przyjaźnił się również z Antonim Woryną. Na jednej ulicy mieszkał z Andrzejem Wyglendą. Często opowiadał, że chodził z nim na religię.
- Wracając do dnia dzisiejszego. Został pan prezesem klubu w niełatwych czasach.
- Powiem tak: środowisko żużlowe namawiało mnie żebym zaangażował się w klub. Jako, że mam doświadczenie polityczne, działałem w radzie miasta Raciborza, ale również nie są mi obce zagadnienia działacza sportowego, byłem m.in. na olimpiadzie w Sydney z naszymi zapaśnikami, dostawałem sygnały, że mógłbym to wykorzystać w pracy na rzecz rybnickiego klubu. Żeby odbudować żużel w Rybniku. Namawiali mnie do tego działacze, którzy w klubie są od niedawna ale również żużlowcy, którzy kiedyś bronili barw ROW. Już jakiś czas temu, były prezesem RKM Aleksander Szołtysek stwierdził, że prędzej czy później powinienem trafić przynajmniej do zarządu klubu. Sama decyzja nie była prosta. Nawet formalnie. Prawnik nie może być bowiem prezesem spółki, również sportowej. Musiałem więc dostać zgodę dziekana okręgowej rady adwokackiej.
- Rozumiem, że wszystko udało się jednak załatwić?
- Tak. Myślę, że moje doświadczenie jako adwokata też może się przydać w pracy w klubie. Do tego, tak jak mój ojciec, znam kilka języków więc będę miał ułatwiony kontakt z żużlowcami. Dla mnie nie ważne czy oni mówią po angielsku, niemiecku czy rosyjsku. Myślę, że to pomoże mi załatwić wiele, ważnych dla klubu spraw.
- Od czego zaczął pan pracę w klubie?
- Od zjednoczenia wszystkich ludzi pracujących tutaj. Tyko pomagając sobie nawzajem możemy odbudować rybnicki klub. Drużynę mamy bardzo dobrą. Dlatego uważam, że mamy wszelkie szanse, aby odnosić sukcesy. Pierwszym będzie awans do I ligi i budowa drużyny na lata. Musimy jednak działać razem. Nie może być tak, że ktoś swoimi nieodpowiedzialnymi wypowiedziami szkodzi klubowi. Mam tu na myśli pana Ignaszewskiego. Nie rozumiem takiego działania.
- Udało się panu zjednoczyć wszystkich w klubie?
- Mam taką nadzieję. Ja w klubie pracuję z miłości do żużla. Nie pobieram żadnych apanaży. Nie oczekuje tego od innych. Ale chciałbym żeby wszyscy mieli wspólny cel i do niego dążyli. Musi być pewna życzliwość i zaufanie wśród ludzi pracujących w klubie. Wierzę, że udało mi się również przekonać władze Rybnika do tego, że warto nam pomagać.
- No właśnie. Jak wyglądają stosunki na linii urząd miasta – klub?
- Myślę, że coraz lepiej. Byłem na spotkaniu, z którego jestem zadowolony. Uważam, że meczem ligowym z Rawiczem czy Memoriałem red. Jana Ciszewskiego udowodniliśmy, że wszystko w klubie zaczyna dobrze funkcjonować, że nie mamy się czego wstydzić.
- Jesteście w stanie „objechać” ten sezon bez pieniędzy miejskich?
- Nie będzie to łatwe. Dziś trudno prowadzić klub żużlowy i nie mieć żadnego wsparcia ze strony władz miasta czy władz wojewódzkich. Większość klubów z Polsce wspierają władze samorządowe. Żużel jest sportem drogim, dlatego oprócz pieniędzy sponsorskich potrzebujemy tego wsparcia. Staramy się ograniczać nasze wydatki. Ostrożnie wydajemy każdą złotówkę. Kontrakty są bardzo rozsądne. Dlatego wierzę, że nasza praca, pozyskiwanie środków od sponsorów plus pieniądze z miasta pozwolą nam na realizację celów jakie sobie stawiamy.
- Z drużyny, w obecnym składzie, jest pan zadowolony?
- Bardzo. Uważam, że mamy bardzo dobry team. Nie widzę drużyny, która mogłaby nam zagrozić w awansie. Oczywiście musimy pamiętać, że to jest tylko sport i zdarzają się różne rzeczy. Czasem o wyniku decyduje przypadek. Ale analizując wszystko na spokojnie uważam, że mamy znakomitą ekipę, która wywalczy awans. Z drugiej strony przykre jest to, że musieliśmy dokonywać korekt w składzie. Ale było to podyktowane tym, że Szymura i Pawlaszczyk wykazywali duże braki kondycyjne. To przekładało się na ich słabą jazdę, tracili punktowane pozycje a drużyna przegrywała. Byliśmy zmuszeni do działania.
- Myśli pan, że ostatnie mecze ligowe plus memoriał przekonały kibiców, że wszystko idzie w dobrym kierunku?
- Moim zdaniem powinno tak być. Dlatego jest mi przykro, że tak mało kibiców pojawiło się na memoriale, a na różnych forach internetowych wielu przewidywało, czy wręcz życzyło nam porażki z Rawiczem. Mam nadzieję, że to się zmieni. Będziemy nad tym pracować. Mogę nawet zaśpiewać i zatańczyć na stadionie jeżeli to przyciągnie kibiców. Z punktu widzenia sportowego wszystko zostało już zrobione.
- Plany na przyszłość?
- Na pewno awans do I ligi. Budowa drużyny, która będzie walczyć na tym szczeblu rozgrywek, a więc pozyskanie zawodników z wyższej półki, ale bez szaleństw. Chcemy też organizować turnieje z bardzo atrakcyjną dla kibiców obsadą. No i odbudowywanie świetności rybnickiego klubu. Nie jest to plan na rok, czy dwa. Ale musimy o tym myśleć w dalszej perspektywie.
- Co musi się stać, aby żużlowy Rybnik znów liczył się w Polsce?
- Musimy przekonać do siebie osoby, które mogą nam pomóc. Mam nadzieję, że w zimie uda się pozyskać dużego sponsora, co zagwarantuje nam spokojną pracę. Wierzę, że jest to możliwe, inaczej nie podjąłbym się roli prezesa. Chciałbym również, aby w naszym klubie jeździł Kacper Woryna. To mógłby być taki łącznik pomiędzy tym co było, a tym co będzie.
- Naprawdę pan w to wierzy?
- Oczywiście. Wiem, że nie będzie to łatwe. Jednak żużel to nasz sport narodowy ale także regionalny. Postaramy się to wykorzystać. W Polsce i za granicą nasze miasto jest kojarzone właśnie z żużlem. Musimy to pielęgnować i odbudować dobre imię rybnickiego żużla. Wierzę, że jest to możliwe. Pamiętajmy że właśnie obchodzimy jubileusz 80-lecia żużla w Rybniku. To do czegoś zobowiązuje.
Gdzie sie wychowales, takim jestes. Jesytes chorym czlowiekiem.
Czego ten Gruszka już się nie imał !!! Jakie doświadczenie polityczne być kadencję radnym w mieście. Ten człowiek oprócz bujnej wyobraźni nie ma nic. Tatuś Gruszka przedeptał mu praktycznie wszystko to kim teraz jest. Jako mecenas w środowisku praktycznie nie istnieje. W Raciborzu znamy jego dokonania ha ha ha!!!.
ROW RYBNIK to tylko żużel!
a gdzie ty baranie widzisz Row i piłkę?? nie ma Rowu w piłce i nigdy nie będzie!!!!!!!!!!
Panie prezesie to jest bardzo proste jak Pan chce ludzi na stadionie musi sie Pan pozbyc dwóch gości z klubu a sukces gwarantowany na 100% predzej nic z tego nie bedzie a szkoda !
Z całym szacunkiem - pan Gruszka to kompletny ignorant w kwestii zarządzania klubem sportowym. Fakt, że ktoś ma wykształcenie prawnicze nie znaczy, że posiadł wszystkie rozumy. Powiem tak - całą stronę w gazecie zajął wywiad z panem Gruszką. Ile tam było konkretów: pomysłów, wizji przyszłości etc? ZERO. Dla mnie ten klub (sorry, spółka której właścicielami jest dwóch skompromitowanych panów) jest w tercecie z panem Gruszką kompromitacją do kwadratu. I na koniec dobra rada - panie mecenasie, pan nie tańczy na stadionie, bo zamiast 1500 kibiców na żużel przyjdzie 500. I nawet na opłacenie kasjerek zabraknie wam kasy...
ROW RYBNIK TO TYLKO PIŁKA !!!
No faktycznie row potrafi jak narazie przyciągnąć na swoje mecze aż 600 widzów. haha ha ha.Gdzieś ty chłopie takie informacje usłyszał?
KS ROW Rybnik jako jedyny klub zdetronizował kiedyś Legię Warszawa jako najlepszy, wieloksekcyjny klub w Polsce. No ale wtedy mielismy medale mp w zużlu, podnoszeniu ciężarów, ping pongu, szachach, narciarstwie, judo. Na poziomie była LA, koszykówka i piłka nożna.
KS ROW Rybnik to poza Slaskiem Wroclaw, Wisla Krakow, Gornikiem Zabrze i Wlokniarzem Czestochowa jedyny klub sportowy w poludniowej Polsce, ktory jest w stanie przyciagnac na mecz ligowy 30 tys. ludzi pod warunkiem ze takie stadiony beda istnialy.