W rok ze stołu operacyjnego na podium pucharu Europy i mistrzostw Polski
Anna Borowska została mistrzynią Europy. Wcześniej również odnosiła sukcesy, chociaż nie było łatwo.
Początek roku 2014 dla Anny Borowskiej z Polonii Rybnik jest więcej niż udany. Rybnicka judoczka wygrał zawody pucharu Polski, stanęła również na najwyższym stopniu podium w pucharze Europy i juniorskich mistrzostwach Polski. Wyniki imponujące, tym bardziej, że rybniczanka w 2013 roku nabawiła się bardzo groźnej kontuzji. – Na obozie przygotowawczym kadry Polski we Władysławowie, dokładnie 14 lutego, zerwałam więzadła w kolanie. Na początku byłam załamana. Pojawiły się nawet czarne myśli, że nigdy nie wrócę do sportu – wspomina zawodniczka Polonii.
Operacja i rehabilitacja
Po powrocie z feralnego obozu Ania miała wykonany rezonans magnetyczny. Niestety, potwierdził on, że potrzebny jest zabieg rekonstrukcji więzadła. Ten został wykonany w Sport Klinice w Żorach. Potem przyszedł czas na rehabilitację. – Rozpoczęła się ona dzień po zabiegu. Na początku były to mało obciążające ćwiczenia. Potem ich intensywność wzrastała. Ostatecznie już w sierpniu pojechałam na obóz do Żywca. Tam ponownie założyłam judogę – wspomina Borowska, która musiała od podstaw odbudowywać swoją formę. Udało się to na tyle, że już pod koniec roku, w barwach Czarnych Bytom, została zgłoszona do drużynowych mistrzostw Polski, z których przywiozła złoty medal.
– Bardzo ważne było błyskawicznie zdiagnozowanie naszej zawodniczki i nakreślenie planu działań. Tak się stało i dzięki temu, w krótkim czasie – bo w rok, udało się doprowadzić Anię do 100-procectowej sprawności. Nasi zawodnicy ćwiczą na dużych obciążeniach, więc liczymy się z tym, że kontuzje będą się pojawiały. Ważne, aby w takich sytuacjach mieć sprawdzonego partnera, który szybko i sprawnie przywróci zawodnika do zdrowia. My postawiliśmy na Sport Klinikę w Żorach. Anią zajmował się doktor Maciej Marek. Jest to szczególny człowiek, jeżeli chodzi o podejście do zawodnika – pacjenta. Umie wytłumaczyć i przekonać co należy robić krok po kroku, aby odzyskać pełną sprawność. Ważną role odegrał również Robert Słupik, który zajmował się rehabilitacją Ani – mówi Juliusz Kowalczyk, prezes Polonii Rybnik.
Fizjoterapeuta Borowskiej chwali judoczką za zaangażowanie. – Ania pracowała sumiennie, była pacjentką, z którą nie trzeba było się „użerać”. Zawsze chętna do pracy, mimo że czasem było ciężko o efekty. Dużo szybciej do zdrowia wracała np. Agata Perenc inna judoczka, u której efekty pracy rosły w oczach. Współpracę z Anią wspominam jako sympatyczną i miłą. Była ciekawa przebiegu rehabilitacji, bo sama chce zostać fizjoterapeutką – opowiada Robert Słupik z Fizjo-Sport.
Maciej Marek ze Sport Kliniki w Żorach tłumaczy na czym polegała kontuzja judoczki z Rybnika. – U Ani zrekonstruowaliśmy jedno więzadło. Na szczęście nie towarzyszyło temu uszkodzenie innych struktur w kolanie. Dobra diagnoza i technika w jaki sposób wykonujemy zabieg to 50 proc. sukcesu. Drugie 50 proc. to rehabilitacja. Chodzi o to, żeby budować ruch, siłę mięśniową nie angażując samego przeszczepu, które najczęściej są autogenne, czyli pochodzą od samego pacjenta. I tak jest w przypadku Ani – tłumaczy lekarz. Na pytanie, kiedy pacjent może zapomnieć o tym, że miał zabieg rekonstrukcji więzadła odpowiada. – Najważniejszy etap to jest pierwsze sześć miesięcy. Pełna przebudowa biologiczna samego przeszczepu trwa od 1,5 do 2 lat. Ale już po 6 miesiącach wytrzymałość więzadła jest na tyle duża, że jeżeli spełnione są inne warunki, możemy zawodnikowi pozwolić wrócić do pełnej aktywności – twierdzi Maciej Marek i dodaje: – Dla mnie fakt, że zawodnik, którego operowałem ponownie osiąga sukcesy jest bardzo ważne i satysfakcjonujące. Sam kiedyś uprawiałem sport i zostając lekarzem, od początku zakładałem, że chcę współpracować i pomagać sportowcom – dodaje lekarz ze Sport Kliniki w Żorach.
Ważne starty
W styczniu Ania pojechała na obóz do Austrii gdzie miała okazję walczyć z zawodniczkami z innych europejskich krajów. Potem były obozy w Polsce, praca w klubie i starty w zawodach. Pierwszy sukces przyszedł już podczas pucharu Polski w Pile. Tam rybniczanka stanęła na najwyższym stopniu podium. Ten wynik powtórzyła w pucharze Europy w Salonikach. – Zawsze gdy startuje się w zawodach, trzeba wierzyć w wygraną. Szczerzę jednak przyznam, że nie myślałam o złocie. Z drugiej strony marzyłam o medalu, bo nie po to jedzie się tyle kilometrów, żeby wracać z niczym (śmiech) – opowiada Borowska i dodaje: – Ten medal mocno mnie podbudował. Dlatego na mistrzostwach Polski było trochę łatwiej. Jechałam na te zawody, aby potwierdzić swoją dominację w kraju. I to się udało – mówi judoczka z Polonii Rybnik.
Ania zdradza również, że podczas wielomiesięcznej walki o powrót do zdrowia były gorsze dni. Teraz już o nich nie chce jednak pamiętać. Oprócz uprawiania judo Borowska studiuje na katowickim AWF. Dzięki medalowi seniorskich mistrzostw Polski z 2012 roku ma indywidualny system nauczania. To ważna, bo chcąc odnosić sukcesy trenuje codziennie. Teoretycznie wolne są niedziele, ale te często spędza się na zawodach. Do tego dochodzi poranne bieganie z trenerem. O 6.30 rano! Wszystko po to, aby realizować kolejne cele. – Przede mną kilka startów na pucharach Europy. Poprzez te imprezy chcę się zakwalifikować do mistrzostw Europy. Oprócz tego ważne będą również mistrzostwa Polski seniorów – wymienia Ania Borowska. Na pytanie jakie jest jej sportowe marzenie, najważniejszy cel do zrealizowania, szybko odpowiada: – Skupiam się na tym, co czeka mnie w najbliższym czasie. Każdy kolejny start jest tym najważniejszym – tłumaczy, pakując do bagażnika samochodu judogę z orzełkiem na piersi, która będzie potrzebna podczas zawodów we Włoszech, na które kilka godzin później wyjechała.
Marek Pietras
Pozdrawiam dr Macieja Marka świetny specjalista !!!
No i ładnie się historia zakończyła. Brawo.