Gdy złapiesz skitourowego bakcyla, na zwykłe narty nie wrócisz
Adam Gomola, przewodnik tatrzański i beskidzki, instruktor narciarstwa, skialpinista a także współwłaściciel firmy „Alpinka opowiada o pasji do nart skiturowych.
Dziewiczy śnieg
Jak mówi pan Adam, osoby uprawiające biegi narciarskie bardzo szybko „załapią” o co chodzi w skitouringu. – Ci z nart zjazdowych też się przestawią. A proszę mi uwierzyć, gdy ktoś się raz przesiądzie z nart zjazdowych na skiturowe, to już nigdy na te pierwsze nie wróci – twierdzi rybniczanin i dodaje: – To jest super alternatywa dla biegania w okresie zimowych, kiedy jest ten nasz smog. Na najbliższą górę jest 45 km. Super sprawa. Osobiście na Czantorii jestem 50 razy w roku. Czasem bywa to już nudne, ale najważniejsze jest to, że jest blisko. Wspaniałe warunki są w rejonie Pilska i Rysianki. Tylko, że to jest dużo dalej – mówi Adam Gomola. Pytany, czy jest to sport dla samotników czy dla osób lubiących towarzystwo, odpowiada: – I dla jednych i dla drugich. Trochę ryzykowne jest chodzenie na skiturach samemu. O ile można to robić w rejonach, gdzie jest jeszcze cywilizacja, to jeżeli zapuszczamy się w trudno dostępne tereny, to lepiej mieć towarzysza – tłumaczy właściciel firmy „Alpinka", który powtarza, że ktoś kto biega, chodzi na siłownię, na pewno sobie poradzi w skitouringu. A ten, jak przekonuje rybniczanin, daje nie tylko możliwość podziwiania pięknych widoków ale i zjazdu po dziewiczym śniegu, co jest niepowtarzalnym przeżyciem.
Adam Gomola, który w Europie ma zaliczone większość gór, radzi również, aby pierwsze kroki stawiać pod okiem kogoś, kto ma już doświadczenie. – Po co się uczyć na własnych błędach i na własnych kolanach? Szkoleń skitorowych jest bardzo dużo każdy może znaleźć coś dla siebie – kończy właściciel „Alpinki".
Marek Pietras
Te narty są super. Właśnie będę na nich śmigać na lodowcu w Austrii z nimi austria-na-narty.pl