Pachniało sensacją. NMC Górnik wygrywa po karnych
NMC Górnik Zabrze bardzo męczył się z Energą MKS-em Kalisz, ale ostatecznie wygrał po rzutach karnych.
Mecz z Azotami Puławy kosztował zawodników NMC Górnika Zabrze bardzo dużo. Potwierdziło to spotkanie z 11. Energą MKS-em Kalisz. Zabrzanie zaczęli bardzo słabo, ani przez minutę nie przypominali zespołu, który w dwóch ostatnich spotkaniach pokonał Orlen Wisłę Płock i wspomnianych puławian. Gospodarze bez trudu dochodzili do rzutowych sytuacji i prowadzili już ośmioma trafieniami (12:4). Końcówka premierowej odsłony była nieco lepsza i udało się zmniejszyć stratę do pięciu "oczek".
Drugą połowę śląski zespół rozegrał już znacznie lepiej. W 10 minut odrobił stratę, a po chwili objął prowadzenie. Mecz stał się bardzo wyrównany - i nerwowy - dzięki czemu kibice oglądali niesamowitą walkę bramka za bramkę do samego końca.
W efekcie zwycięzca musiał zostać wyłoniony... w rzutach karnych. Te lepiej wykonywali zabrzanie (4:2), którzy ostatecznie wygrali 30:28. Świetnie spisał się Martin Galia, który obronił dwa karne. Zabrzanie, jako że nie wygrali w regulaminowym czasie gry, na swoje konto dopisują tylko dwa punkty.
Energa MKS Kalisz - NMC Górnik Zabrze 26:26 (16:11), k. 2:4
MKS: Zakreta 1, Padasinau – Kwiatkowski, Bożek, Drej 2, Klopsteg 1, Misiejuk 1, Grozdek, Adamczak, Szpera 4, Pilitowski 2, Kniazeu 2, Krytski 5, Wojtak, Czerwiński 8, Adamski. Trener: Paweł Rusek.
Czerwona kartka: Kwiatkowski, w wyniku gradacji kar
Górnik: Kornecki, Galia, Gluch 5, Daćko 4, Tomczak 1, Groyko, Sluijters 3, Czuwara 1, Pawelec, Buszkow 1, Tatarincew 3, Gliński 4, Gogola, Bąk 3, Sićko, Adamuszek 1. Trener: Rastislav Trtik.