Koniec raciborskiego skejtaprku jest bliski. Eksperci radzą stawiać nowy, betonowy
Wykonany z drewna obiekt przy Zamkowej w Raciborzu zestarzał się i w ocenie członków grupy Extreme City, gdzie uczy się technik jazdy na desce, rolkach oraz hulajnodze, najlepsze lata ma już za sobą. Widzą oni potrzebę modernizacji obiektu, bo chętnych do uprawiania sportów ekstremalnych w Raciborzu nie brakuje.
Materiał wideo:
Przyjemność, a nie konieczność
Eryk Pilch odpowiada w Extreme City za zajęcia z rolkarzami.- Chcę, żeby dzieci się dobrze przy tym bawiły, żeby nie traktowały tych zajęć jako przymusowego treningu, który je zmęczy i zniechęci. Próbuję ich „popchnąć” do rozwinięcia pasji jeżdżenia na rolkach. Ten ich rozwój powinien być bezpieczny, ale powinien też być dla nich przyjemnością. Na swoich zajęciach widzę z reguły uśmiechy na twarzy więc chyba się udaje - powiedział nam Pilch.
Pytaliśmy, czy to prawda, że wśród rolkarzy jest więcej dziewcząt niż chłopców. - To jest obserwacja raczej z takiego podstawowego oglądu, bo ja jeżdżę z zaawansowanymi rolkarzami i tu bym nie widział takiej tendencji. Ci rolkarze jeżdżą po rampach, zjeżdżają po poręczach i robią ewolucje. To już nie rekreacja i faktycznie tu pań jest mniej. Pamiętajmy, że ten sport jest wypadkowy, kontuzjogenny i może kobiety wolą poprzestać na rekreacji niż ekstremalnych warunkach uprawiania tej dyscypliny. Jednak jeśli chodzi o naukę na warsztatach, to mogę potwierdzić, że i dziewcząt i chłopców uczę sporo - oznajmił E. Pilch.
Wrotki zyskują na znaczeniu
Rozmawialiśmy z nim także o rosnącej ostatnio popularności wrotek. - Nastąpił wyraźny podział i dziś to dwie różne subkultury - wrotkarze i rolkarze. W mediach społecznościowych widzę coraz więcej wrotek. One mają teraz swój boom. Ludziom się to podoba. To chyba też efekt mody na retro z lat 80. czy 90. ubiegłego wieku. Wtedy było więcej wrotkarzy, dziś więcej jest rolkarzy - stwierdził E. Pilch.
Według niego tego typu obiekt jak skejtpark OSiR-u wystarcza na miasto wielkości Raciborza jeśli myśli się o nim jako wyłącznie rekreacyjnym obiekcie. - Jednak te sporty się rozwijają, deskorolka jest na igrzyskach olimpijskich, więc warto pomyśleć o poważniejszej inwestycji i stworzeniu czegoś bardziej wymagającego - zauważył E. Pilch. Instruktor widzi popularność sportów ekstremalnych wśród młodych i aktywnych. - Na nasze warsztaty przychodzi czasem po 40 osób na jedną grupę i dyscyplinę - mówił nam członek Extreme City.
Czy z jeżdżenia na rolkach się wyrasta. - Zależy jak bardzo jest się wkręconym w tą pasję. To jak z każdym hobby. Ktoś zbiera znaczki pocztowe, ktoś inny ma swoją zajawkę. Mnie to pochłonęło i 10 lat nieustannie jeżdżę. Znam takich, co jeżdżą po 20 lat i dłużej. Są też tacy, którzy po 2 tygodniach rzucają to i nie chcą już wracać - śmiał się pan Eryk.
Ekstremalny, ale bezpieczny
Extreme City ma już dziesięcioletnią historię. Warsztaty "jeżdżą" od Małopolski po Racibórz. - Przyjeżdżamy do was, bo macie skejtpark. Są na naszej trasie miasta, gdzie skejtparków jest kilka. Zaczęliśmy jeździć bo "mosiry" nie wiedziały jak szkolić zapaleńców od deski czy rolek. My wiemy jak zapewnić bezpieczeństwo uprawiających sporty ekstremalne, a te mają swoje uwarunkowania. Dlatego się za to wzięliśmy. Uczymy podstaw jazdy, zasad bezpieczeństwa. Pracujemy z dziećmi, uczymy ich trików, od łatwych po zaawansowane. Zajmujemy się tym z fajnym skutkiem, bo chętnych co roku mamy coraz więcej - mówił nam Mateusz Małysa z Extreme City.
Skejtpark już swoje zrobił
W Raciborzu dostrzega potencjał na rozwój dyscyplin, którymi zajmuje się Extreme City. - Po naszych zajęciach widzimy, że fascynacja tym sportem w waszym mieście jest. Ten obiekt żyje, młodzież przychodzi i jeździ. Stan obecny skejtparku w Raciborzu wskazuje, że najlepsze lata ma on już za sobą. Swoje zrobił, wiele osób nauczyło się na nim jazdy. To obiekt z drewna, nie jest nieśmiertelny, jego koniec jest bliski - zauważył M. Małysa.
Sądzi, że warto zainwestować w nowy, a także kolejny taki obiekt w mieście, a póki są chętni do uprawiania tych dyscyplin, to trzeba odpowiadać na zapotrzebowanie. - Zwłaszcza że ten skejtpark jest jedyny w okolicy. Włodarze muszą sobie zdawać z tego sprawę. Tak jak jest, nie można tego zostawić. Wiem, że taka inwestycja to nie jakieś hop-siup, ale w niedalekiej przyszłości potrzeba tu zmian. Wyjdzie na pewno na plus wszystkim - stwierdził pan Mateusz.