Maraton, który nie jest wyścigiem. Za nami kolejna edycja Tour de Silesia [ZDJĘCIA]

Tegoroczna odsłona tego kolarskiego wydarzenia odbyła się 16 i 17 lipca. Na linii startu, który zlokalizowano na terenie obiektu sportowego przy ul. 1 Maja w Godowie, pojawiło się ponad 500 osób. Powód? Zamierzali pokonać od 100 do 530 km.

Każdego roku trasa maratonu prowadzi przez malownicze tereny przygranicza Polski i Czech. Zawodnicy pokonają odcinki płaskie, pagórkowate oraz górskie. Jest to prawdziwa ultra mieszanka, która przy każdej pogodzie potrafi zaspokoić najbardziej wymagających zawodników. A ta w tym roku była bardzo dynamiczna. - Uczestnicy trafili na trudne warunki pogodowe. Temperatura była idealna, ale kolarze musieli zmagać się z silnym wiatrem i momentami ulewnym deszczem - mówi nam Wioleta Filipienko ze stowarzyszenia Tour de Silesia.

Co ciekawe, każde edycje maratonu Tour de Silesia nie są rozgrywane w formie wyścigu. Każdy, kto dotarł mety, był zwycięzcą i otrzymał pamiątkowy medal. Priorytetem imprezy to przede wszystkim dobra zabawa oraz zmierzenie się z własnymi słabościami. Uczestnicy mają do wyboru wiele wyzwań. W tym roku były do wyboru trzy trasy: na dystans 100 km, 350 km oraz 530 km. Najdłuższa z tras wiodła przez trudne podjazdy na terenie Kotliny Kłodzkiej, które wymagały bardzo dobrej kondycji. - Jedną z głównych cech naszego maratonu jest to, że każdego roku trasa jest zmieniona, poprowadzona tak, aby nasi uczestnicy mogli cieszyć oczy pięknymi widokami, ale też zmierzyć się ze sporym przewyższeniem na trasie. Z uwagi na nazwę naszego maratonu staramy się, aby prowadzić kolarzy w zakątki Śląska, także te historyczne - wyjaśnia nam Wioleta Filipienko.