Brazylijska moda na sztuki walki
Niegdyś był pankration, dysycplina łącząca boks i zapasy. W czasach antycznych królowały same zapasy, a obecnie pojawiają się kolejne sztuki walk, takie jak brazylijskie ju-jitsu, grappling czy MMA. Na czym polegają owe dysycpliny zapytaliśmy w dwóch ośrodkach z Raciborszczyzny – Klubie Sportowym Łamator Racibórz i Miejskim Klubie Sportowym Sparta Kuźnia Raciborska. Z działaczami i trenerami: Tomaszem Jabłonką, Michałem Musiołem i Maciejem Kriwienokiem rozmawiał dziennikarz „Nowin Raciborskich” Maciej Kozina.
Nazwa klubu – Łamator to zlepek dwóch słów: łamanie i amatorzy. Imię klubowi nadał trener Michał Musioł, odpowiadający obecnie za szkolenie dzieci i młodzieży w raciborskim klubie. – Zaczynaliśmy od niczego dlatego byliśmy amatorami i stąd pierwszy, a w zasadzie drugi człon nazwy. Pierwszy, czyli łamanie niech nie kojarzy się nikomu z czymś groźnym, bo my nikogo nie łamiemy. To jest gra słów, więc nie ma tu nic związanego z brutalnością – mówi pomysłodawca nazwy trener Musioł. Razem z nazwą stworzono logo klubowe. – Zostało ono wymyślone przez Marka Musioła (brata Michała). Jedni mówią, że to moja podobizna inni, że to małpka – twierdzi prezes i trener Tomasz Jabłonka. Obaj zgodnie podkreślają, że mina znajdująca się na logo symbolizuje minę wojownika, walkę i zaangażowanie, które jest potrzebne w sztukach walki. Początki Łamatora sięgają 2001 roku. Wówczas Tomasz Jabłonka i Michał Musioł nawiązali ze sobą współpracę i zaczęli wspólne treningi wraz z gronem znajomych. – Najpierw zaczęliśmy trenować capoeirę (dynamiczna sztuka walki – przyp. red.), bo prowadziliśmy sekcję dla dzieci w szkole w Kuźni Raciborskiej. Cieszyło się to bardzo dużą popularnością – mówi Jabłonka. Po capoeirze w ręce prezesa wpadła płytka z walkami UFC (Ultimate Fighting Championship) gdzie główną gwiazdą był brazylijski zawodnik Royce Gracie. Ten sportowiec wygrał wtedy wszystkie walki stosując tylko ju-jitsu. – Spoglądając na jego sukces postanowiliśmy próbować robić jego techniki na kilku złączonych materacach. Wielu naszych znajomych zaczęło treningi w nowo powstałej sekcji „Octagon” w Rybniku. Zaczęła się moda na ten sport walki. Zaprosiliśmy trenera Octagonu Grzegorza Jarząbka do Raciborza aby poprowadził seminarium, potem na pierwszych naszych zawodach w Krakowie nawiązaliśmy kontakt z Mariuszem Linke, obecnie pierwszy czarny pas w Polsce (najwyższy stopień w Polsce w BJJ) i od 11 lat się z nim przyjaźnimy. On nadaje stopnie nam i naszym uczniom – wyjaśniają trenerzy Łamatora. Jabłonka i Musioł czerpali swoją wiedzę i umiejętności od fachowców w tych dyscyplinach. Uczyli się od Brazylijczyka Roberto Atali, który zakłada szkółki na całym świecie, a także od Weltona Ribeiro czy Carlsona Gracie juniora. Na pierwszych obozach BJJ prowadzonych przez braci Linke i Piotra Bagińskiego trenowaliśmy z obecnymi sławami KSW takimi jak Michał Materla, Daniel Dowda, Karol Bedorf czy Tomasz Drwal. Jak przyznają Jabłonka i Musioł, na początku Łamatora nie można było nazwać klubem, bo była to wspólna pasja kilku znajomych, którzy chcieli się czegoś nauczyć. – Chcieliśmy jednak iść w profesjonalną stronę, tak żeby to miało ręce i nogi. Oficjalnie zaczęliśmy działać od 2004 roku, wtedy klub został zarejestrowany, a my formalnie mogliśmy jeździć na zawody czy dostawać dotacje. Już na pierwszych zawodach odnieśliśmy sukcesy – dodaje prezes Jabłonka.
Bruce Lee inspiracją
Szkoleniowcy wychowywali się w latach 70. i 80. kiedy to popularny był Bruce Lee i filmy takie jak „Wejście Smoka” czy „Klasztor Szaolin”. – Od najmłodzych lat interesowaliśmy się sztukami i sportami walki, stąd też pomysł na założenie klubu – opowiadają trenerzy. Tomasz Jabłonka najpierw trenował Kickboxing pod okiem Krzysztofa Janiszewskiego, po ośmioletniej przygodzie z tą dyscypliną miał przerwę, a zaraz po niej spotkał Michała i wspólnie założyli klub. Musioł z kolei trenował kung fu, następnie wspólnie z Jabłonką trenował wspomnianą wcześniej capoeirę. – Jesteśmy dyplomowanymi wuefistami, więc inne dyscypliny nie są nam obce, obydwoje jesteśmy instruktorami sportowego ju-jitsu, a ja jestem także instruktorem gimnastyki korekcyjnej, piłki nożnej oraz trenerem kadry Śląska dzieci i młodziezy w ju-jitsu sportowym – mówi prezes Tomasz Jabłonka. – Poza brazylijskim ju-jitsu w grupie dorosłych trenujemy też MMA (Mixed Martial Arts – mieszane sztuki walki). Do tego co trenujemy jako BJJ dodajemy jeszcze uderzenia i kopnięcia. Bazujemy na kopnięciach z karate, kickboxingu i muay thai oraz uderzeniach z boksu. Mamy w Raciborzu i Brzeźnicy bardzo dobrych zapaśników, którzy pokazują nam techniki ze stylu klasycznego i wolnego, które wykorzystujemy w BJJ i MMA – tłumaczą trenerzy Łamatora. MMA jest dla osób chętnych, nie jest bazowym stylem walki w KS Łamator. Do wspomnianych sportów walki należy dopisać grappling. – Jest to ogólna nazwa wszystkich sportów chwytanych. Skąd nazwa grappling? Brzmi to bardziej profejonalnie ponieważ po polsku brzmiałoby to: chwytactwo – stwierdza Jabłonka. Zainteresowanie treningami w Łamatorze rosło od 2002 roku. – Wtedy zdarzało się, że mieliśmy pełną salę. Popularność tego typu sportu jest coraz większa. Jak są transmitowane jakieś gale sztuk walk w telewizji to jest większe zainteresowanie i wtedy chętni przychodzą na treningi – tłumaczy prezes. – Niektórzy nie wytrzymują po kilku dniach. Często się to kończy na jednym treningu – dodaje. Szkoleniowcy zgodnie przyznają, że potrzeba tutaj dużo pracy, dużo wysiłku i potu wylanego na sali. – Dużo ludzi myśli, że sporty walki trenują chuligani. Ludzie nie przychodzą jednak po to, żeby nauczyć się bić i kogoś potem stłuc na podwórku. Trenujemy pod kątem czysto sportowym, prawda jest taka, że chuligan przychodzi na jeden trening i się zniechęca, bo stwierdzi, że po co ma trenować, skoro chłopak lżejszy o 20 kg powala go na łopatki – mówi Tomasz Jabłonka. – Po co więc ma się tu męczyć skoro weźmie kawałek rurki i osiągnie lepszy efekt niż trenując. W naszym klubie staramy się wychowywać młodych ludzi, jeżeli dowiadujemy się, że ktoś bije się poza salą to szybko reagujemy. Później idzie kiepska opinia na cały klub, a nie o to chodzi w sporcie – mówi prezes.
Sport bez kontuzji
W klubie Łamator trenuje około 40 dzieci i 40 seniorów. – Jest rotacja, ale utrzymuje się przy liczbie 80 osób. Grupa najmłodsza pracuje dwa razy tygodniowo. W funkcjonowaniu tej grupy niejednokrotnie pomagają rodzice, zarówno finansowo jak i transportowo, za co jesteśmy im wdzięczni. Dorośli trenują sześć razy w tygodniu – dodają trenerzy. – Najważniejsza jest systematyczność. Kładziemy nacisk przede wszystkim na bezpieczeństwo. Bo to nie sztuka, gdy na pierwszym treningu „urwą” nogę i już jest koniec trenowania do końca życia – podsumowują. Walczy się w kimonach (Gi), bez kimon (No Gi), w Ju-Jitsu sportowym (Ne-Waza), Full contact Ju-Jitsu (czyli z pełnym kontaktem, uderzenia i kopnięcia na głowę). Jest też MMA, MMA amatorskie i judo dla dzieci. – Rzadko zdarzają się w tym sporcie poważne kontuzje. Staramy się zwaracać uwagę na to, żeby dobrze się rozgrzać. Nie robić takich rzeczy, które mogą zrobić krzywdę. Na pewno sztuki walki są mniej kontuzjogenne niż piłka nożna gdzie ludzie czesto zrywają wiązadła. Ja trenuję już 19 lat, ale poważnego urazu nie miałem – zapewnia prezes Jabłonka. – Nawiązując do tematu kontuzji to kiedyś przez dwa lata namawiałem mojego przyjaciela do przyjścia na trening. Jego odpowiedź była zawsze taka sama: "wy mi tam połamiecie rękę a ja muszę pracować i zarabiać!” po dwóch latach dał się namówić i po pierwszym treningu stwierdził, iż będzie trenował BJJ do końca życia i zrobił w swoim domu salę do ćwiczeń wyłożoną w całości matą. Trenuje po dziś dzień i nic sobie nie połamał – opowiada Jabłonka. Najważniejszymi imprezami dla Łamatororów są: Mistrzostwa Polski organizowane przez Polski Związek Ju-Jitsu, Puchar Polski ADCC, a także nieformalne, aczkolwiek bardzo znaczące Mistrzostwa Polski w brazylijskim Ju-Jitsu. – Najpoważniejszymi zawodami są jednak Mistrzostwa Europy w Portugalii oraz Mistrzostwa Świata, ale są one dosyć kosztowne – twierdzi prezes. – Dla dzieci i młodzieży najistotniejsze są: Liga Dzieci i Młodzieży Ju-Jitsu sportowego, turniej judo oraz Mistrzostwa Polski Gold Teamów – dopowiada trener Michał Musioł.
Czesi w Łamatorze
Racibórz to stosunkowo duży ośrodek brazylijskiego Ju-Jitsu z którym liczą się w kraju. Poza Raciborzem BJJ uprawiane jest w Rybniku, Warszawie, Szczecinie, Poznaniu, Opolu, Gliwicach i Krakowie. – Jak zaczynaliśmy to może było 5 ośrodków, teraz jest coraz więcej. Gdzieś tam funkcjonujemy w krajowym BJJ skoro dzwonią do nas ludzie z całej Polski i pytają czy mogą przyjechać na trening – mówi Tomasz Jabłonka. W Łamatorze trenują również Czesi z Opawy i Krnowa. BJJ to rozwijająca się dysyplina. – Przykładowo zapasy niestety stają się coraz mniej popularne, bo są sportem niszowym, a wszystko przez mniej czytelne przepisy i mało transmisji w TV. Kibice nie wiedzą skąd punkty i co się dzieje na macie – mówi Jabłonka. – Szkoda, żeby zapasy zniknęły, bo to jest sport antyczny, a Racibórz ma duże tradycje związane z nim. Zainteresowanie BJJ rośnie, coraz więcej telewizji pokazuje ten sport. Z kolei na treningach większe zainteresowanie jest BJJ niż MMA – przyznaje. – Brazylijskie Ju-Jitsu jest bardzo technicznym sportem, zaangażowane jest całe ciało, trzeba mieć doskonałą koordynację, a nie jest to jakieś bezmyślne tłuczenie czy duszenie tylko to jest jak gra w szachy dwóch zawodników, każdy zna ruchy i jeżeli ktoś nie zna kontry na ten ruch to przegrywa. Jest to tak jakby polowanie na błędy przeciwnika, zastawianie pułapek i ciągła gra – porównuje prezes. Sztuki walki znów cieszą się większym zainteresowaniem, zatem jak rysuje się przyszłość Łamatora? – Mamy nadzeję, że ten sport będzie się coraz lepiej rozwijał. Dalekosiężnych planów nie mamy. Są marzenia, żeby coraz więcej naszych zawodników brało udział w Mistrzostwach Europy i Świata. To wszystko zależy od pieniędzy. Jest dużo zawodników, którzy pojechaliby powalczyć, ale nie ma na to wystarczająco dużo środków. Są na szczęście ludzie dobrego serca, którzy nam pomagają, za co im dziękujemy. Wszystko robimy małymi kroczkami, idziemy do przodu z każdym dniem i tak to będzie wyglądać – mówią Jabłonka i Musioł. Jeszcze trochę o przyszłości. W 2004 roku Łamator organizował imprezę sportową. – Myślę, że w tym roku lub następnym zorganizujemy w Raciborzu ciekawe zawody, żeby ludziom pokazać czym się zajmujemy. Ale na razie niech to pozostanie niespodzianką. Mamy parę pomysłów. Wraz z zarządem MKZ Unia planujemy także modernizację sali, w której trenujemy. Na dzień dzisiejszy zazdroszczą nam jej zawodnicy z dużo większych miast, a po remoncie będzie jeszcze lepsza – podsumowują trenerzy KS Łamator. (kozz)
WYWIAD Z MACIEJEM KRIWIENOKIEM, PREZESEM, TRENEREM I ZAŁOŻYCIELEM KLUBU SPARTA KUŹNIA RACIBORSKA
– Kiedy powstał klub Sparta? Kto go założył i skąd się wziął pomysł na założenie?
– Klub Sparta powstał w 2008 roku. Do tego czasu trenowałem w klubie Łamator pod okiem trenera Tomasza Jabłonki. Z biegiem czasu, gdy sport ten zyskał większe zainteresowanie, zrodził się w mojej głowie pomysł założenia podobnego klubu w moim rodzinnym mieście – w Kuźni Raciborskiej.
– Skąd się wzięła nazwa?
– Jak wiadomo starożytni spartanie, była to grupa wojowników, którzy zyskali swoje uznanie niezwykłą walecznością, tak było również z nami. Zaczynaliśmy trenować jako niewielka grupa w ciasnej, nieprzystosowanej do tego sali. W trakcie rejestracji klubu trzeba było podać jego nazwę, uznałem, że właśnie Sparta będzie idealnie do nas
pasowała.
– Czym zajmuje się Sparta? BJJ czy coś więcej?
– Trenujemy sztukę walki jaką jest brazylijskie ju-jitsu. W klubie prowadzone są również zajęcia pod kątem mixed martial arts – dyscypliny sportowej, która w Polsce jak i na świecie zyskuje coraz większą popularność. Głównym zadaniem poza nauką technik w/w dyscyplin sportowych, jest przygotowanie motoryczne wszystkich ćwiczących.
– Ilu zawodników było najpierw a ilu obecnie?
– Jak wcześniej wspomniałem, początki klubu to była mała grupa chłopców około 6 – 8. W tej chwili trenuje około 40 chłopców w grupie starszej i 25 w grupie młodszej. Od tego roku powstała grupa dziewcząt, która z treningu na trening staje się coraz liczniejsza.
– Jak często trenujecie?
– Treningi odbywają się pięć razy w tygodniu dla grupy starszej i dwa razy w tygodniu dla grupy młodszej. W okresie przygotowawczym przed zawodami treningów odbywa się o wiele więcej, są to zajęcia nie tylko na macie, ale również na siłowni oraz treningi wytrzymałościowe w plenerze.
– Co jest najważniejsze w treningu?
– Najważniejszy jest szacunek dla współćwiczących, zasada walki fair play, dyscyplina i systematyczność.
– Jakie imprezy są dla was najważniejsze?
– Każda impreza, w której biorą udział zawodnicy klubu Sparta jest dla nas ważna. Czy są to mistrzostwa świata czy zwykłe rozgrywki ligowe, zawsze staramy się być dobrze przygotowani. Każdy udział w zawodach to kolejne doświadczenie, które zmniejsza stres przed kolejnymi startami.
– Jak widzisz przyszłość Sparty?
– Myślę że jesteśmy klubem, który już trwale zaznaczył swoją obecność w historii brazylijskiego ju-jitsu w Polsce. Chcemy prężnie działać i rozwijać swoje umiejętności. W przyszłości planujemy również organizację zawodów grapplingowych, może jakaś niewielka gala MMA?
Ciągle zwiększająca się liczba ćwiczących, motywuje mnie – jako trenera i prezesa klubu – do działań zmierzających w kierunku uzyskania nowej, większej sali.
– Jak wygląda współpraca z Łamatorem? Na czym ona polega?
– Współpracujemy z klubem Łamator od początku naszego istnienia, spotykamy się na seminariach sportowych, obozach szkoleniowych jak i również poza matą, gdyż wielu zawodników tego klubu to nasi przyjaciele.
Sylwetki zawodników Łamatora i Sparty Kuźnia Raciborska w "Nowinach Raciborskich":
Patryk Belik, Kamil Kwok, Bartosz Bąk, Kamil Tarnawski, Szymon Zjawin, Bartosz Hończak, Piotr Unger, Grzegorz Bąk, Maciej Kriwienok, Wojciech Płachciak, Adrian Til, Marek Wramba, Jakub Majer.
Ludzie
Radny miejski Kuźni Raciborskiej
super
Fajnie, że dziennikarze z Raciborza zauważają coś więcej niż piłkę nożna. W wodzisławskim wydaniu można czytać tylko o piłce. Mimo, że w sportach walki wodzisławianie mają swoje sukcesy często większe niż piłkarze. Szkoda bo wielu czytelników nie ma zielonego pojęcia o tym co się w ich mieście dzieje. Szkoda bo praca wielu ludzi jest po prostu niedoceniana.
dobre dobre pozdrowienia Łamatorzy z wysp respect