Pół życia z zapasami
Sebastian Jezierzański, zapaśnik „Dębu” Brzeźnica, główny faworyt do reprezentowania Polski w Igrzyskach Olimpijskich 2016 w Rio de Janeiro
Na zapaśniczych matach walczy od 12 lat. To połowa jego bogatego w sukcesy sportowe życia. Na rzecz zapasów porzucił studia na Politechnice Śląskiej, teraz chce kontynuować edukację na raciborskiej PWSZ. Ostatnio stracił możliwość wyjazdu na Mistrzostwa Świata w Las Vegas, które są jedną z furtek do igrzysk olimpijskich. Kolejna okazja kwalifikacji w kwietniu przyszłego roku.
Pisząc o szansach raciborskich zapaśników na start w igrzyskach w Rio de Janeiro wspomina się zazwyczaj jedynie o Mateuszu Wolnym, który walczy w stylu klasycznym. Nic w tym dziwnego, skoro w czasie ostatniej olimpiady zabrakło choćby jednego Polaka reprezentującego nasz kraj w stylu wolnym. Sebastian Jezierzański jest jednym z zawodników, którzy w przyszłym roku mogą zmazać tę niechlubną plamę w historii polskich „wolniaków”.
Najmniejszy kadrowicz
Treningi zaczynał w szkółce Krzysztofa Ołenczyna na Płoni. Trafił tam przez kompletny przypadek. – Koleżanka, która trenowała zapasy, zabrała mnie na pokaz na rynek. Spodobało mi się to na tyle, że postanowiłem sam spróbować swoich sił – wspomina Sebastian. Zaczął w wieku 12 lat. Jak sam ocenia, obecnie najlepszym wiekiem, aby rozpocząć przygodę z zapasami jest 8 – 9 lat. – Trenują już 7-latkowie. Dla nich to oczywiście jest na razie zabawa, ale fajne jest to, że stawiają na ogólny rozwój już w tak młodym wieku – twierdzi i kontynuuje: – Dlaczego akurat styl wolny? Wiele razy się nad tym zastanawiałem, ale nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. W tym przypadku dużą rolę odegrał zapewne „Dąb” Brzeźnica. Nigdy nie kusiło mnie, aby przejść na styl klasyczny – zdradza Jezierzański.
Już w 2006 roku wygrał ogólnopolską olimpiadę młodzieży w kategorii kadetów. Otrzymał także powołanie do Kadry Narodowej oraz pojechał na pierwszy wielki zagraniczny turniej – mistrzostwa Europy kadetów. – Pierwsze chwile w Kadrze to było coś wielkiego. Początkowo nie zdawałem sobie właściwie sprawy, z czym wiąże się takie powołanie. Ważyłem wtedy 42 kilogramy, więc na treningach byłem jednym z najmłodszych i najmniejszych zawodników. Trochę obawiałem się trenować z innymi zapaśnikami, ale bardzo szybko przełamałem ten strach – opowiada raciborzanin, który dziś walczy w kategorii 86 kilogramów.
Za swoje największe osiągnięcia uznaje między innymi tegoroczne mistrzostwo kraju seniorów, ósme miejsce w Mistrzostwach Europy Seniorów 2014 w Finlandii oraz dziewiątą lokatę w mistrzostwach Europy juniorów. Ponadto, w swojej kolekcji ma wiele krążków z dużych międzynarodowych imprez, a medali z krajowych zawodów już nawet nie liczy. – Kilka lat temu wszystkich tytułów było ponad pięćdziesiąt, teraz może być nawet dwa razy tyle – mówi z dumą. Jak dodaje, nigdy nie odważyłby się powiedzieć, że zajdzie tak daleko. – Wtedy, gdy zaczynałem, to była zwykła przygoda. Nie myślałem o przyszłości czy o tym, że zwiążę swoje życie ze sportem. Można powiedzieć, że zostając zapaśnikiem kontynuuję rodzinne tradycje. Tata bowiem grał w piłkę, mama z kolei biegała. Zapasów żadne z nich jednak nie trenowało.
Indywidualista
Z dużym szacunkiem wypowiada się o „Dębie” Brzeźnica. – Takich małych klubów jest w Polsce wiele, ale nasz jest wyjątkowy ze względu na przyjazną atmosferę i świetnych zawodników, którzy odnoszą ogromne sukcesy. Pamiętam, że gdy miałem te 12 – 13 lat, w klubie, poza mną, trenowało pięciu, może sześciu chłopaków, którzy przywozili medale z najbardziej prestiżowych imprez. Wspólnie zdobyliśmy między innymi drużynowe mistrzostwo Polski kadetów – informuje Sebastian Jezierzański, dla którego najpiękniejsza w zapasach jest zacięta rywalizacja. – Zawsze ją lubiłem. Żaden inny sport nie wzbudzał we mnie tylu emocji. Poza tym, zapasy są sportem indywidualnym, w którym trzeba liczyć wyłącznie na siebie. Po porażce nie ma kogo obwinić.
– Czy miałem kiedyś moment zawahania? Tak, kilka razy zadałem sobie pytanie, po co właściwie to robię. Ostatnim razem, gdy zacząłem studiować energetykę na Politechnice Śląskiej. Zamieszkałem w Gliwicach, gdzie nie miałem tak dobrych warunków do treningów jak tutaj. Próbowałem robić coś na własną rękę, ale rezultaty były wątpliwe. W końcu zrezygnowałem ze studiów na rzecz sportu. Nie żałuję. Wierzę, że jeszcze wrócę na Uniwersytet – zapewnia zapaśnik „Dębu”, który wkrótce rozpocznie studia w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Raciborzu na kierunku wychowanie fizyczne.
Na końcu świata
Życie sportowca naznaczone jest częstymi wyjazdami. Zapaśnicy należący do Kadry spędzają poza domem około 300 dni w roku. Większość wyjazdów to nie turystyczne wojaże, lecz harówka. Jak przyznaje Jezierzański, na zwiedzanie miast, w których odbywa się obóz czy zgrupowanie zawodnicy mają zazwyczaj czas jedynie w niedzielę. Normą są trzy treningi dziennie, od poniedziałku do soboty. Dla Sebastiana ten rok, jak żaden inny, obfitował w wyjazdy zagraniczne. – W styczniu byłem trzy tygodnie w Rumunii, hotel był położony w tak dobrym miejscu, że między treningami mogliśmy pojeździć na nartach. W lutym na dwa tygodnie wybraliśmy się na Kubę. To zdecydowanie najlepszy wyjazd w jakim brałem udział. Wrażenie zrobiły na nas głównie stare auta. W latach 60. bowiem na Kubie wniesiono embargo na samochody i do dziś jeżdżą wozami z tamtych czasów – opowiada zapaśnik i kontynuuje: – Marzec i maj minął pod znakiem wyjazdu do Gruzji, w kwietniu byliśmy w Tunezji, po powrocie pojechaliśmy od razu na obóz do Spały i Giżycka. W najbliższych miesiącach wybieramy się między innymi na Wschód, kilka tygodni poświęcimy zgrupowaniu w Rosji – zdradza kadrowe plany Sebastian, który od pięciu lat walczy także w lidze niemieckiej. Do czasu brazylijskich igrzysk trener reprezentacji zabronił mu jednak startu w tych rozgrywkach.
– Teraz cały swój czas i energię poświęcam przygotowaniom do turniejów kwalifikacyjnych na olimpiadę. Czuję się mocnym ogniwem Kadry i głównym faworytem do awansu – kończy Sebastian Jezierzański.
MAD