[FOTO] Unia spadła z nieba do piekła. I to w jakich okolicznościach
Unia Turza Śl. spotkania z Lechią Dzierżoniów nie mogła przegrać. Ba, musiała go wygrać, jeśli chciała liczyć się w walce o utrzymanie w III lidze. Tymczasem przegrała go 3:4 w okolicznościach, jakich nie powstydziłby się najlepszy dreszczowiec.
Lechia przed meczem plasowała się w ligowej tabeli tuż za Unią, na przedostatnim miejscu. Dlatego tak ważne w kontekście walki o utrzymanie było, żeby Unia ten mecz wygrała. Tymczasem już pierwsze minuty nabrały dość nieoczekiwanego obrotu, bo to goście zaczęli odważniej. Zdziwienie minęło w 8. minucie po potężnym strzale Dariusza Pawlusińskiego z rzutu wolnego, po którym bramkarz gości, Łukasz Malec nawet nie drgnął. A w 11. minucie wydawało się, że Unia pewnie zainkasuje trzy punkty, bo rzut karny za faul na Jonatanie Dominie pewnie wykorzystał Dawid Hanzel.
Unia w tym momencie uwierzyła już chyba, że jest po meczu. Przeciwnie goście. Choć wydawało się, że muszą być znokautowani takim, a nie innym obrotem spraw, bardzo szybko doszli do siebie i... narzucili Unii swój styl gry. Wysoki pressing - z którym Unia zupełnie sobie nie radziła -, agresywna gra i zaskakująco swobodne operowanie piłką na połowie przeciwnika sprawiły, że pod bramką Marcina Musioła zaczęło się robić niebezpiecznie. Już w 15. minucie bliski szczęścia był Damian Niedojad, po którego strzale piłka minęła słupek. W odpowiedzi Hanzel niemal zaskoczył bramkarza gości mocnym strzałem z półwoleja, ale resztę pierwszej części gry niemal całkowicie zdominowali przyjezdni. I w 27. minucie dopięli swego. Po centrze z rzutu wolnego Paweł Słonecki uwolnił się z krycia i głową pokonał Musioła. Dwie minuty później mógł być remis, ale zawodnikowi gości zabrakło centymetrów, by wślizgiem wpakować piłkę do pustej bramki. Unia długimi momentami nie potrafiła skonstruować żadnej akcji, a wysoki pressing gości sprawiał gospodarzom potężne problemy. W 51. minucie Michał Szczurek na 20. metrze stracił piłkę na rzecz Piotra Pietkiewicza, ten choć miał przed sobą tylko bramkarza Unii, dograł do lepiej ustawionego Niedojada, który spokojnie umieścił piłkę w pustej bramce.