Bezpieczna myjnia dla opryskiwaczy
Jak w praktyce sprawdza się biodegradowalna myjnia opryskiwaczy rolniczych Phytobac firmy Bayer CropScience od czterech lat znajdująca się w Instytucie Ochrony Roślin – Państwowego Instytutu Badawczego Oddział Sośnicowice zaprezentował kierownik oddziału dr Tomasz Stobiecki.
Goście instytutu: członkowie komisji rolnictwa rady powiatu raciborskiego wraz ze starostą raciborskim Ryszardem Winiarskim, przedstawicielami gmin oraz firm rolniczych mogli nie tylko zwiedzić sośnicowicką placówką, ale także obejrzeć nowoczesne rozwiązanie w oparciu o francuską technologię. Wyniesione doświadczenia być może pozwolą rozważyć możliwość zbudowania takiej myjni w powiecie raciborskim. Dziś, jak poinformował kierowniki wydziału ochrony środowiska raciborskiego starostwa Krzysztof Sporny, firma Danko w Modzurowie jest zainteresowana taką inwestycją. W tym roku rozpoczną się prace projektowe, a do końca przyszłego roku zaplanowano zakończenie budowy myjni.
Przy realizacji stanowiska, które ma charakter zarówno użytkowy, jak i doświadczalny, instytut skorzystał z wiedzy dr. Jerzego Próchnickiego z firmy Bayer i dziś prowadząc badania, jednocześnie może wytłumaczyć się z tego co robi podczas mycia opryskiwaczy i co dzieje się z resztkami cieczy użytkowej.
– Stworzyliśmy program badawczy i oprócz tego, że stanowisko to jest u nas używane, prowadzimy badania, czyli co dwa miesiące pobieramy próbki wody krążącej i dwa razy w sezonie pobieramy próbki gruntu złoża – tłumaczył kierownik oddziału.
Stanowisko służy do przygotowania cieczy roboczej i napełniania opryskiwaczy, ponieważ wtedy zdarzają się rozlania, przelania, rozpryśnięcia i przepełnienia urządzeń. Zwykle dzieje się to na nieutwardzonym gruncie, czasem blisko studni, stawu lub cieku wodnego, stając się źródłem miejscowych skażeń. Druga czynność stwarzająca zagrożenie, to mycie opryskiwaczy z zewnątrz i wewnątrz oraz zagospodarowanie resztek cieczy użytkowej zgodnie z etykietą.
– W Polsce wg GUS mamy 1 650 tys. gospodarstw powyżej 1 ha. Niecałe 500 tys. opryskiwaczy polowych jest zarejestrowanych w Inspekcji Ochrony Roślin i badanych w ramach badań przeprowadzanych przez uprawnione firmy, a także ok. 50 tys. opryskiwaczy sadowniczych. W efekcie w 550 tysiącach miejsc w Polsce, przynajmniej kilka razy w roku, odbywa się zabieg napełniania, mycia, składowania opryskiwaczy. Ponadto w Polsce sprzedaje się 59 tys. t preparatów środków ochrony roślin. Pewna ilość z nich trafia do gruntów w wyniku wspomnianych procesów płukania w niezorganizowany sposób – wyliczał dr Tomasz Stobiecki.
Phytobac to inny sposób na postępowanie z cieczą, stwarzający możliwość zbierania odcieków oraz porządnego mycia opryskiwaczy. W oparciu o doświadczenia przedstawicieli firmy Bayer określona została dla potrzeb instytutu wielkość stanowiska i pojemność złoża, uwzględniająca m.in. ilość wody, którą w poszczególnych miesiącach trzeba odparować, a także miejscowe warunki klimatyczne – wiatr, nasłonecznienie, opady w Sośnicowicach. Myjnia składa się z zadaszonej wiaty, pod którą opryskiwacz jest myty, napełniany i magazynowany w okresie przestoju. Stanowisko to połączone jest podziemną rurą ze studzienką, która przepompowuje odcieki do zbiorników i stamtąd grawitacyjnie są one rozprowadzane w złożu. To co przeniknie przez całą objętość złoża, jest kierowane z powrotem do studzienki i woda w ten sposób krąży, nawadniając całą powierzchnię i jednocześnie odparowując. Wiata posiada betonową szczelną powierzchnię o wymiarach do 25 m². Zamontowana jest tam myjka ciśnieniowa i znajduje się odwodnienie liniowe połączone ze studzienką zbiorczą. Złoże natomiast tworzy zbiornik betonowy 9 x 3 m, w którym znajduje się ziemia zebrana z pola uprawnego i słoma – pożywka dla mikroorganizmów, która co roku jest uzupełniana i mieszana z ziemią. Dodatkowo zamontowano tam dwa zbiorniki o pojemności 2 m³, w których można przetrzymać nadmiar odcieku do odparowania. Dach nad złożem odsuwany jest na rolkach, aby łatwiej było uzupełniać słomę i pobierać próbki do badania.
– Doświadczenie francuskie mówi, że po pięciu latach złoże należy przekompostować przez sezon, po czym jako obornik rozrzucić w miejscu, z którego zostało pobrane. Czy takie rozwiązanie w naszych warunkach jest dobre i dopuszczalne? Po to zrobiliśmy to stanowisko, po to m.in. badamy zawartość środków ochrony roślin w złożu zarówno przed, jak i po sezonie, żeby móc udostępnić te dane i wypracować wspólną politykę. Jeśli zauważymy, że złoże cały czas pracuje, a spadek zanieczyszczeń jest właściwy nie musi funkcjonować pięć lat, ale może np. siedem – tłumaczy dr Tomasz Stobiecki.
Każdy zabieg mycia na stanowisku jest odnotowywany przez operatora łącznie z informacją jaki środek był zastosowany. Badane są też wszystkie substancje wprowadzane do złoża. – Wiem, że to rozwiązanie pracuje i spełnia swoją funkcję, co potrafimy udowodnić – dodaje kierownik oddziału.
(ewa)