Najważniejsze to umieć patrzeć
Jan Komarnicki urodził się 40 lat temu w Kłodzku. W Raciborzu zamieszkał wraz z rodzicami jako czteroletni chłopiec. Cechuje go cierpliwość i optymizm. Jak twierdzi bywa pesymistą, ale dosyć krótko. Mimo tego, że lubi sobie długo pospać, doskonale dzieli czas pomiędzy pracę w zakładzie fotograficznym a swoje zainteresowania.
Z wykształcenia jest rolnikiem, jednak jego życiowa droga skręciła w kierunku sztuki i literatury. Jednym z jego głównych zainteresowań jest malarstwo. Jako młody chłopak miał okazję poznać tajniki artystycznego fachu dzięki swemu ojcu Józefowi, który zajmował się malarstwem olejnym oraz sporadycznie rysował piórkiem. Ojciec miał na swoim koncie kilka wystaw, na których eksponował swoje dzieła. Były to zazwyczaj rodzime pejzaże, góry, morze oraz wiejskie krajobrazy. Pan Jan maluje natomiast przede wszystkim portrety oddające ludzkie przeżycia i uczucia. Osoby malowane to jego bliscy, dlatego niechętnie sprzedaje swoje obrazy. Lubi malarstwo iluzjonistyczne, fascynują go igraszki z perspektywą i światłocieniem. Nie interesuje mnie pokazywanie świata takiego, jaki jest w rzeczywistości, tylko takiego, jaki mi się wyobraża i przyśni - tłumaczy artysta. Trzeba mieć uważne spojrzenie na świat. Patrzeć nań tak, jakby się widziało go po raz pierwszy w życiu. Należy mieć też bezustannie świeże spojrzenie i otwarty umysł - dodaje.
Pan Jan maluje przede wszystkim w nocy. W dzień zmienia się światło, zmieniają się kolory. Sztuczne oświetlenie daje jednakowe światło - mówi. Kilka lat temu wystawiał kilkakrotnie swoje płótna w raciborskim empiku. Teraz ich nie eksponuje, bo, jak twierdzi, malarstwo nie jest pasją jego życia. Swoich płócien stworzył kilkaset, jednak jak zapewnia -dobrych jest ok. 250. Niedługo stanie na ślubnym kobiercu. Liczy się ze zdaniem swojej wybranki serca. Jest ona pierwszym i najlepszym krytykiem moich obrazów - tłumaczy.
Jeszcze do niedawna zajmował się fotografią czarno - białą. Jednak jeśli się jest malarzem to widzi się złe strony fotografii. W malarstwie jest możliwe wszystko. Wolę tworzyć rzeczywistość niż ją odtwarzać- mówi artysta. W wolnych chwilach lubi zatapiać się w dziełach Homera i Wergiliusza. Jak twierdzi, literatura antyczna jest ponadczasowa. Autorzy starożytni liczyli się kiedyś i są doceniani dzisiaj- tłumaczy. Poza tym ceni sobie Julio Cortazara, Carlosa, Fuentesa i literaturę iberoamerykańską, a także fascynuje go historia sztuki. Swoje horyzonty poszerza zgłębiając również sekrety religii różnych stron świata. Z każdej religii czerpię coś dla siebie - dodaje. Poza tym lubi posłuchać dobrej muzyki. Począwszy od wysublimowanych dźwięków Jana Sebastiana Bacha a skończywszy na heavy metalu. Jeśli czas pozwoli, sięga również po gitarę i najczęściej do czterech ścian swojego pokoju gra przeróżne znane kompozycje.
Nie na tym kończą się fascynacje Jana Komarnickiego. Jak twierdzi, jest wędkarzem - maniakiem w rekordowych połowach karpi. Wędkarstwem zajmuje się od siódmej klasy podstawówki. Kiedy trzymał wędkę po raz pierwszy w życiu, od razu złapał bakcyla wędkarskiego. Odtąd stało się to jego głównym hobby. W swojej wędkarskiej karierze złapał już kilkadziesiąt medalowych karpi. Dla mnie liczą się te sztuki powyżej 10 kg. Przeciętne karpie ważą zazwyczaj od 1 do 2 kg - tłumaczy pan Jan. Karpie to ryby cwane i ostrożne. Trzeba tam podać przynętę tak, by nie wzbudzić ich podejrzeń. Kiedy mam już ją w dłoni, robię jej zdjęcie, daję buzi i wypuszczam z powrotem do wody - opowiada. Aby rozpoznać „swoje” ryby najczęściej nawleka na ich płetwy koraliki o określonej barwie, bo zdarza mu się łapać je powtórnie.
Dwa lata temu, podczas sierpniowych zawodów zorganizowanych przez Polski Związek Wędkarski koło Racibórz zajął trzecie miejsce. Wraz ze swoją wybranką serca wychowuje dzieci z jej poprzedniego małżeństwa. Należy również do Polskiego Towarzystwa Karpiowego.
W miarę możliwości i czasu grywa również w tenisa i piłkę nożną.
wego