Kolejarz sołtysem
Już prawie 16 lat funkcję sołtysa Bieńkowic pełni Karol Komor. Posiada pewny krok, energiczne ruchy i wiele różnorodnych zainteresowań, dlatego trudno uwierzyć, że gospodarz tej wsi wkrótce ukończy 71 lat. Mieszkańcy ze swymi sprawami mogą przychodzić do mnie, dopóki w domu świeci się światło. Pozostanie tak, aż do momentu, gdy pogorszy mi się wzrok i w końcu będą musiał założyć okulary - z uśmiechem mówi o swym nieograniczonym czasie pracy.
Karol Komor urodził się w Bieńkowicach i do dziś mieszka na ojcowiźnie. Dom prowadzi sam, gdyż żona wyjechała do Niemiec, gdzie pomaga dzieciom i opiekuje się wnukami. On nigdy nie chciał opuścić Bieńkowic. Źle czułbym się tam bez mojej pracy - mówi.
Przez 40 lat pan Komor zatrudniony był na kolei, jako maszynista. W pociągach osobowych i towarowych spędził znaczną część swego życia. Przejechałem ok. 120 tys. km. To tak, jakbym trzy razy objechał kulę ziemską - tłumaczy. Nie pozbawiło go to jednak energii do pracy społecznej na rzecz Bieńkowic. Funkcję sołtysa objął w 1986 r. Asygnaty i kartki na różne towary dodawały mu zajęć. Do pracy potrafił wciągnąć również innych. W ciągu dwóch lat wspólnie z mieszkańcami, społecznie wykonaliśmy 5,5 km chodników - wspomina. W tym czasie w Bieńkowicach utwardzonych zostało również 4,2 km dróg. Gdy przyszło zrobić ul. Odrzańską, bieńkowiczanie zastanawiali się, gdzie będą organizować wyścigi konne (Bieńkowice, podobnie jak Pietrowice Wlk. i Sudół słyną z wielkanocnych procesji konnych) - opowiada Karol Komor. Rozjeżdżona przez pojazdy rolnicze droga była w coraz gorszym stanie. Wykonanie jednak 500 m nawierzchni kosztowało 1 mld zł. Konieczny był 10-proc. udział mieszkańców. Ponieważ emerytów mieszkających przy Odrzańskiej nie było stać na wyłożenie 100 tys. zł, zaproponowałem, by w zamian sami wykonali roboty ziemne. Do pracy przyszło tak wielu rolników, że trzeba było ich umówić na następny dzień. Z inicjatywy sołtysa nadmiar ziemi usypano obok ul. Odrzańskiej, a następnie rozplantowano. W ten sposób powstał nowy tor wyścigowy dla uczestników wielkanocnego objazdu pól. Na początku lat 90. praca sołtysa i mieszkańców została nagrodzona. W konkursie zorganizowanym przez Towarzystwo Przyjaciół Górnego Śląska w Kolonii, Bieńkowice w kategorii na najpiękniejszą wieś Górnego Śląska zajęły III miejsce.
Kiedyś istniejący samorząd mieszkańców wsi dysponował znacznie większymi środkami finansowymi, realizując wszystkie zadania we własnym zakresie. Teraz otrzymuję pieniądze na drobne awaryjne cele nie ujęte w budżecie - mówi sołtys Karol Komor. W ubiegłym roku wystarczyły na zakup krawężników oraz materiałów budowlanych, by wykonać niewielkie prace, jak np. poszerzenie mostków.
Od 16 lat Karol Komor jest również opiekunem społecznym wsi. Dogląda szczególnie potrzebujących mieszkańców. Odwiedzam ludzi starszych, samotych. Interesuję się czy nie potrzebują leków, wizyty lekarza. Dbam, by w takim okresie jak teraz nikt nie zamarzł - wymienia.
W liczącym ok. 1000 mieszkańców sołectwie Karol Komor zawsze znajduje sobie zajęcie. Regularnie bieńkowicki sołtys objeżdża na swym motorowerze wieś. Osobiście sprawdza, czy wszystko jest w porządku, czy nie występują awarie, i co trzeba naprawić. Rada Sołecka, to nie ta, co w pierwszych latach mojej pracy - wspomina. Za to aktywnie działa Rada Parafialna wraz z jej przewodniczącym Alfredem Grzibkiem i jego prawą ręką Wolfgangiem Kroczkiem. Nie byłbym tak długo sołtysem, gdyby nie życzliwe wsparcie pracowników krzyżanowickiego urządu i wójtów. W wolnych chwilach rozwija swe zainteresowania. Pasjonuje mnie geografia i matematyka - mówi. Chętnie czytam o historii, poznaję religie świata. Karol Komor szczególnie dużo wie przede wszystkim o Bieńkowicach, którym zdecydował się poświęcić swoje życie.
(os)