Spotkały się dwie dziury
Ciepłe zimy, do których przyzwyczailiśmy się w ostatnich latach kosztowały nas około 400 tys. zł. Ta już dziś jest droższa o 250 tys. zł i jeśli przyjdzie kolejny atak śniegowych nawałnic, to zmiana aury będzie nas kosztować dwa razy więcej niż zwykle - mówi Jerzy Szydłowski, dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg w Raciborzu, który zarządza około 300 kilometrami dróg powiatowych i wojewódzkich na terenie Raciborszczyzny. Drogowcy zarzekają się wprawdzie, że zima ich nie zaskoczyła, bo byli przygotowani do działań, ale nie da się ukryć, że spełnienie wszystkich oczekiwań zabrało im dużo więcej czasu. W całej Polsce słychać więc było narzekania kierowców na zasypane drogi. Służby uwijały się jak mogły, a wychodziło tylko tym, które zabezpieczyły sobie ciężki sprzęt. Decydował w walce ze śniegiem. Zakupiliśmy pług wirnikowy, który pracował na okrągło przez kilka dni. Trafił teraz do remontu, bo eksploatowaliśmy go do granic możliwości - dodaje J. Szydłowski. Ciężki sprzęt, w tym tzw. solówki, mają również firmy, z którymi PZD podpisał umowy na odśnieżanie. Mimo szalejących śnieżyc wszystkie drogi powiatu tuż po ustaniu nawałnic były przejezdne.
W niektórych miejscach sytuację pogorszyła ludzka pazerność. Powiatowy Zarząd Dróg sfinansował ustawienie ponad czterech tysięcy płotków, dzięki którym wiatr nawiewał mniej śniegu z pól na drogi. Po kilku tygodniach znikło około tysiąc płotków. Nie wiadomo kto i po co je zabierał. Wiadomo, że mogły być dobrym wsadem do pieca. Zima szalała, więc trzeba było grzać. Dyrekcja PZD zdecydowanie zaprzecza pogłoskom jakoby firma, która płotki miała ustawiać, dostarczyła ich w rzeczywistości mniej niż wynikało z umowy.
Trudna sytuacja z przełomu grudnia i stycznia to już wspomnienie, po którym pozostały jednak rachunki i dziury w drodze. Jak na złość doszła jeszcze dziura budżetowa. W 2001 r. mieliśmy 2,14 mln zł subwencji drogowej, a w tym roku przyznano nam jedynie 1,63 mln zł. Nietrudno zauważyć, że znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji. Mamy o wiele mniej pieniędzy i o wiele więcej kosztów. Akcja zima nie będzie kosztować jak zwykle 400, a już co najmniej 650 tys. zł. Tyle samo trzeba będzie wyłożyć wiosną na łatanie dziur. Na przykład na rondzie trzeba kłaść łaty po kilkanaście metrów kwadratowych - opisuje dyrektor PZD, który ma nadzieję, że razem z władzami powiatu uda się uzyskać zwiększenie subwencji.
Kierowców powinien zainteresować fakt, że Powiatowy Zarząd Dróg ubezpieczył się od szkód, które poniosą oni przez dziury, wyboje i załamania spowodowane zimą. Polisa opiewa na 100 tys. zł. Dyrektor Jerzy Szydłowski nie wyklucza, że przyjdzie mu płacić odszkodowanie np. za uszkodzony amortyzator, wgniecione felgi czy zniszczone opony. Jeden taki przypadek już był. Okazało się jednak, że właściciel pojazdu żądał więcej pieniędzy niż wyniosła szkoda. To nie jest tak, że ktoś przyjdzie i powie, że przez dziurę ma uszkodzony samochód. Musi to udowodnić. Na miejsce zdarzenia wezwać np. policję lub nasze służby - słyszymy w PZD. Ważne są więc notatki i protokoły odpowiednich służb lub zeznania świadków. Warto o tym pamiętać.
G. Wawoczny