Z pomocą na Wschód
Obchody jubileuszu uświetnił występ dziewcząt z Zespołu Szkół Ekonomicznych w Raciborzu, które przedstawiły montaż słowno-muzyczny przygotowany pod kierunkiem nauczycielki Teresy Okaj. Przybyło wielu gości, współpracujących z Fundacją i takich, którym jej sprawy są bliskie, m.in. z Gliwic, Rybnika i Katowic.
Fundacja została zarejestrowana we wrześniu 1991 roku. Nie prowadzi działalności gospodarczej i nie zatrudnia ani jednej osoby, a pomoc organizowana jest społecznie przez jej członków i sympatyków. Niejednokrotnie wsparciem służy Górnośląski Oddział Wspólnoty Polskiej w Katowicach, Kościół, Caritas oraz Urząd Miasta w Raciborzu. Przez cały czas swego istnienia pomaga Polakom na Wschodzie - Białorusi, Łotwie i Litwie, Ukrainie, ale nie tylko Polakom, także ludziom, których zniewolił poprzedni system. Formy pomocy są zróżnicowane - poprzez sprowadzanie ich na wizyty do Polski, po wysył-kę darów na Wschód - polskich książek, przyborów i pomocy szkolnych, żywności, odzieży, obuwia, lekarstw, środków czystości, sprzętu audiowizualnego. Co roku do Polski sprowadzane są dzieci na kilkunastodniowy wypoczynek. Początkowo przyjmowane zostawały w domach raciborzan, którzy zapewniali im noclegi i wyżywienie, obecnie przebywają w internatach udostępnianych przez szkoły, a goszczone są przez rodziny podczas weekendów. W czasie pobytu w Polsce uczestniczą w zajęciach w szkołach, zwiedzają zabytki Raciborza i okolic, urokliwe zakątki, są zabierane w góry i do większych miast. Poznają obyczaje i kulturę naszego kraju. Również w zeszłym roku na przełomie maja i czerwca do Raciborza, na zaproszenie Fundacji i SP-4, przyjechały dzieci w wieku 10- 16 lat z 10-tysięcznego miasteczka Miory na Białorusi. W Polsce były po raz pierwszy. Ich opiekunka Halina Szokiel, pochodząca ze znanej z patriotyzmu polskiej rodziny Grabowskich, pracuje zawodowo jako nauczycielka muzyki, a po południu naucza języka polskiego w swojej salce muzycznej, ponieważ do szkół na Białorusi „nie wpuszczają” języka polskiego. Można więc sobie wyobrazić warunki pracy - ponad 70 dzieci stłoczonych w małym pomieszczeniu. Otuchy, aby krzewić polską mowę i kulturę, dodaje jej były więzień Kołymy. Niektóre dzieci już dosyć dobrze mówią po polsku. Warunki, w jakich mieszkają są fatalne. Wiele z nich przyjechało w ubraniach pożyczonych przez sąsiadów, bowiem wstydzą się swojej nędzy. Na pytanie, które z nich spożywa posiłek dwa razy dziennie - podniosło się kilka rąk, o jedzeniu więcej niż trzy razy dziennie nikt nie słyszał. Kiedy zostały poczęstowane na deser bananami zastanawiały się, czy skórkę również się zjada. Z pływaniem na krytym basenie spotkały się po raz pierwszy w życiu. W pobliżu Mior znajduje się elektrownia atomowa, toteż często nad głowami mieszkańców latają helikoptery robiąc pomiary napromieniowania radioaktywnego, jednak informacja o ich wynikach pozostaje dla nich tajemnicą. Dzieci są anemiczne, blade i trudno było w ich zachowaniu dostrzec dziecięcą beztroskę i życiową werwę. Z Polski wyjechały obdarowane licznymi paczkami. Prezes Fundacji Genowefa Arciemowicz marzy o tym, by w przyszłości sprowadzić do Raciborza dzieci niepełnosprawne, co wcale nie jest takie proste. Niepełnosprawność bowiem jest czymś wstydliwym dla ludzi ze Wschodu i bardzo źle się kojarzy, dzieci takie są trzymane „w ukryciu”. Należy jeszcze przełamać wiele stereotypów i uprzedzeń w tym zakresie.
Ewa Halewska