Region w literaturze
Herbert Hupka „Niespokojne sumienie. Wspomnienia”, Oficyna Wydawnicza Rytm, Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 2001, str. 474.
Publikacja polskiego tłumaczenia pamiętnika Herberta Hupki ma duże znaczenie dla raciborzan. W 1998 r. Rada Miasta nadała mu tytuł „Zasłużony dla Raciborza”, doceniając jego wkład w pozyskanie środków na inwestycje i ambasadorowanie miastu w Niemczech. W całym kraju natychmiast rozgorzały spory o 87-letnim dziś byłym przewodniczącym Ziomkostwa Ślązaków, który w naszym mieście spędził młodzieńcze lata. Pierwszy raz rzetelnie opisywano fakty z jego działalności. Sięgano w zakamarki życiorysu, z którego wynikało, że jako syn Żydówki przechrzczonej na ewangeliczkę był w III Rzeszy obywatelem drugiej kategorii. Polskie autorytety, m.in. Władysław Bartoszewski, mówiły o nim jako o niemieckim patriocie i legaliście. Z tego patriotyzmu wynikały poglądy Hupki na sprawy powojennych granic i losy wypędzonych ze Śląska. Nie krył, że Śląsk powinien wrócić do Niemiec, a wypędzonym niemieckim Ślązakom należy się rekompensata za pozostawiony majątek, a przede wszystkim prawo powrotu do rodzinnych stron.
Z Hupki pierwszy raz w blasku jupiterów polskich mediów zdjęto odium polakożercy, wehrmachtowca i rewizjonisty, a zaczęto oceniać jako polityka. Niestety postać szerzej poznali tylko intelektualiści, ale nie zwykli ludzie, dla których nadal pozostanie on synonimem niemieckiego rewizjonizmu, odwiecznego „Drang nach Osten”. Komunistyczna propaganda unosić się będzie jeszcze nad grobem Hupki. On samo wspomina, jak w 1991 r., kiedy pierwszy raz po wojnie przyjechał na Śląsk, strażnik graniczny powiedział mu: „jednak pana wpuścili”.
Po „Niespokojne sumienie” naprawdę warto sięgnąć i, jak się wydaje, najlepiej potraktować jako nieocenione źródło do poznania poglądów działaczy Ziomkostwa Ślązaków. W samych Niemczech nawoływania do rewizji wschodnich granic traktowane są jako polityczny folklor. To, co było kiedyś bardzo żywe, żywo też wykorzystywane przez władze PRL-u, dziś stało się po prostu historią, choć jeszcze nie tak dawną. Bez lektury wspomnień Hupki nie da się jej dobrze poznać. Potraktowanie ich jako źródła z góry uodparnia nas na potrzebę poszukiwania historycznej prawdy. Tej prawdy tu nie znajdziemy i trzeba sobie jasno uświadomić, że mamy tylko do czynienia z jedną z wersji ujęcia dziejów.
W. Bartoszewski podkreślał, że Hupka to niemiecki patriota. To określenie oddaje cały sens „Niespokojnego sumienia”. Inna będzie więc ocena treści polskiego patrioty, euroentuzjasty czy Ślązaka, bo podczas lektury napotkamy niechybnie na treści kontrowersyjne. Ta kontrowersyjność, jak przekonuje w przedmowie Jerzy Holzer, „dotyczy nie tyle jej istoty, ile całego kontekstu historycznego”. I dalej: „wspomnienia (…) pozwalają nam zrozumieć skomplikowane problemy budowy demokratycznych Niemiec, demokratycznej niemieckiej świadomości i najtrudniejszych dróg wzajemnego zrozumienia się Polaków i Niemców, nawet jeżeli w wielu sprawach zachowamy odmienne poglądy”.
Dla raciborzan książka ma walor dodatkowy, bo nie mamy wielu pozycji pamiętnikarskich dotyczących dziejów miasta w okresie międzywojennym i w czasie drugiej wojny światowej. Hupka nie ukrywa swojej miłości do Raciborza. Pisze: „To było miasto, które skupiało w sobie nurty i wpływy płynące ze wszystkich stron świata: pruską skłonność do reglamentacji i protestantyzm z Północy, polsko-słowiańskość ze Wschodu i południowego wschodu, czeskość z Zachodu, wreszcie austriackość i
muzyczność z Południa”. Szkoda, że okres międzywojenny opisał dość oględnie, zaś przy relacji z marca-maja 1945 r. zabrakło mu precyzji, dbałości o daty. Jej brak prowadzi nieuchronnie do stawiania wielu pytań.
Swoje obecne stanowisko Hupka streścił pod koniec wspomnień: „Sami Niemcy nie mogą odzyskać Śląska, chyba że za cenę wojny, ale taka ewentualność nie wchodzi w rachubę. Polacy nie byli jak dotąd w stanie podnieść Śląska do poziomu, w którym znajdował się niegdyś. Niemcy i Polacy nie mogą występować przeciwko sobie, gdy chodzi o dobro Śląska. Zarówno czas, jak i sytuacja wymagają, aby Niemcy i Polacy zabrali się do wspólnego dzieła. Zdaję sobie sprawę, że te słowa nie spotkają się z natychmiastową aprobatą, nie mówiąc już o entuzjazmie zarówno Niemców, jak i, tym bardziej, Polaków. Ale kto uprawia politykę, ten powinien mieć wizję”.
(waw)