Główka sędziowska
Nie mieli zbyt szczęśliwych min kibice Odry, opuszczający stadion przy ul. Bogumińskiej w minioną sobotę. Gospodarze starali się przynajmniej urwać punkcika, ale nie szło im za dobrze pod bramką warszawian. Zawodziła skuteczność, nerwowo grała druga linia, błędy trafiały się obrońcom i golkiperowi. Ryszard Wieczorek po meczu nie miał zastrzeżeń jedynie do chęci i zaangażowania swych podopiecznych, ale narzekał na ich styl gry. I faktycznie, wodzisławianie mieli trochę pecha.
Mecz mógł się zrazu podobać - Odra odcinała się rywalom, ci jej. Strzał Gołaszewskiego o mały włos nie zaskoczył młodego Marcina Bębna, ale futbolówka zrykoszetowała między nogami obrońców i skończyło się na strachu. Po drugiej stronie golkipera zatrudniali aktywni Jakubowski i Saganowski, groźnie strzelał Chałbiński. Ale im dłużej trwała gra, tym bardziej bojaźliwie zaczęli poczynać sobie gospodarze. I co gorsza, również zaczęły się mnożyć kiksy. Bęben chyba długo nie mógł dojść do siebie po tym, jak piłkę dosłownie z ręki wyjął mu jeden z napastników Polonii - wydawało się, że golkiper Odry spokojnie wykopnie ją w dal. Chwila nieuwagi wystarczyła, aby przejął ją bardzo groźny w ogóle Tarachulski i strzelił na bramkę. Cudem tylko udało się ją odbić prawie na linii Dudkowi. To było poważne ostrzeżenie, ale nie zostało należycie ocenione przez miejscowych. Jeszcze parę razy napastnicy gości doszli do głosu i w końcu stało się najgorsze. Szarżę jednego z polonistów musiał powstrzymać na 20 metrze Matyja. Przy wrzutce w okolice „piątki” zaspali mocno defensorzy i Mariusz Malinowski główkował celnie, niezłym w sumie szczupakiem.
Gospodarze trochę oprzytomnieli, lecz nie udało im się nie tylko wyrównać, ale i ponownie złapać rytm. Jeszcze przed przerwą prawie sam na sam z Krzyształowiczem był Chałbiński, ale za daleko uciekła mu piłka. Poloniści spokojnie czekali na przeciwników w okolicy połówki boiska i inicjowali niebezpieczne kontry.
Drugie 45 minut nie było już tak atrakcyjne. Odra biła głową w mur, Polonia mądrze się broniła. Jeszcze tylko Chałbiński raz usiłował celnie strzelać, ale golkiper gości przeniósł piłkę nad poprzeczką. A w 65 min. było już praktycznie po wszystkim, gdy Tarachulski kopnął soczyście z bliska w krótki róg i zrobiło się 2:0. Kilka minut później miało jednak miejsce niecodzienne wydarzenie. Prowadzący spotkanie Grzegorz Kasperkowicz z Poznania znalazł się przypadkiem na linii lotu piłki, uderzonej potężnie przez Malinowskiego i padł jak kłoda na ziemię. Kilka minut doprowadzano go do przytomności - ostatecznie jednak arbiter dokończył zawody, nie popełniając żadnego poważnego błędu.
Wygrana Kietrza
Znacznie lepsze nastroje panowały po piłkarskim weekendzie w ekipie Włókniarza Kietrz. Podopieczni Jana Furlepy wygrali bowiem z Lukullusem Świt Nowy Dwór 1:0 (0:0), a zwycięską bramkę zdobył w 88 min. Jarosław Rak. Dla walczących o utrzymanie w II lidze kietrzan wygrana oznacza awans w tabeli na 12 pozycję. Kolejny mecz Włókniarz rozegra 9.03. o godz. 15.00 u siebie z GKS Bełchatów.
(sem)