Rafamet - los w rękach banków
Rafamet, niegdyś jedyny polski dostawca specjalistycznych obrabiarek na rynek RWPG, dziś jest wielkim dłużnikiem. Zalega bankom, które udzielały kredytów, dostawcom materiałów, skarbowi państwa, ZUS-owi i miejskiej kasie, łącznie na kwotę 33 mln zł. Dalsza egzystencja spółki zależy od tego, czy zgodzą się na to banki. Decyzja ma zapaść do końca czerwca. Jeśli powiedzą „nie”, spółka upadnie. Oznacza to zwolnienia reszty pracowników, którym zaległe pensje wypłaci fundusz gwarantowanych świadczeń, gigantyczne bezrobocie w Kuźni Raciborskiej, dziurę w budżecie gminy i pustą fabrykę, która przejdzie już tylko do historii.
W gospodarkę rynkową Rafamet wszedł z ogromnym kredytem eksportowym, które nie był w stanie spłacić. Główni wierzyciele - Bank Śląski i Bank Handlowy zamieniły wówczas dług na akcje spółki. Jako że banki są od pożyczania pieniędzy, a nie zarządzania firmami, nic istotnego poza wprowadzeniem Rafametu na Ceto (Centralna Tabela Oferta funkcjonująca jako rynek pozagiełdowy na wzór amerykańskiego NASDAQ) się nie zdarzyło. I zdarzyć nie mogło, bo nie było już odbiorców obrabiarek z kręgu dawnych demoludów, a kontrahenci zachodni mogą w takich urządzeniach wybierać jak w ulęgał-kach. Cóż z tego, że zamawiali je w Kuźni Raciborskiej, skoro tutejszy zakład wybudowano po to, by zasilał socjalistyczne gospodarki 100 obrabiarkami rocznie. Dziś, jak przyznaje prezes Longin Wons, nikt takiej ilości w Europie nie potrzebuje. A ci, co może by i chcieli, nie mają na to pieniędzy.
Od października 2000 r. spółka rozpoczęła intensywne poszukiwania inwestorów strategicznych. W 2001r. Rafamet odkupił swoje akcje od banków. Stanowiły 47 proc. kapitału akcyjnego spółki. Firmy Centracom, DTI i Contemporary zakupiły łącznie 30 proc. akcji Rafametu. Niecałe 10 proc. ma skarb państwa. Resztę pracownicy i drobni inwestorzy.
Z misternego planu powierzenia losów spółki inwestorom na razie nic nie wyszło. DTI z Raciborza, Centracom z Francji i Contemporary z USA chciały zwiększać swoje zaangażowanie kapitałowe, ale pod warunkiem, że będą zamówienia, o które firmy te miały również zabiegać, i zyski. Zamówienia co prawda były, ale zbyt małe, by inwestycja w kuźniańskie obrabiarki mógł się zwrócić. Do tego doszedł kryzys w światowej gospodarce. Słowem; Rafamet stał się zbyt ryzykowną inwestycją.
Wszystko wróciło więc do punktu wyjścia, który stał się jednocześnie zaczątkiem dramatu. Spółka, która kontroluje blisko połowę swojego kapitału, ma na karku „miecz Demoklesa” - kredyty, które pośrednio zostały wykorzystane na zakup tych akcji. Banki z kolei, które co prawda pozbyły się akcji, mają dziś problem z odzyskaniem pożyczonych pieniędzy. Sytuacja jest trudna, ale, jak twierdzi zarząd, nie beznadziejna.
Rafamet chce jeszcze jednej szansy. Sąd gospodarczy w Gliwicach otworzył na wniosek zarządu postępowanie układowe. Spółka liczy na 40-proc. redukcję zadłużenia w ramach układu. Od banków oczekuje ponadto około półrocznego „oddechu”, polegającego na zawieszeniu obsługi niektórych kredytów. Rafamet przedstawił bankom program restrukturyzacji, zakładający m.in. minimalną kontraktację br., redukcję zatrudnienia, ograniczenie wynagrodzeń pracowników, porozumienie z ZUS oraz załogą firmy. W końcu roku w spółce pracować ma 350 osób. We wrześniu 2001 r. było ich prawie 500. Naszą intencją jest objęcie układem około 16,7 mln zł. Kluczową sprawą dla powodzenie restrukturyzacji finansowej firmy jest postawa ING Banku Śląskiego i Banku Handlowego, z którymi prowadzimy rozmowy na ten temat - mówi prezes Longin Wons.
Zarząd jest zdania, że sytuacja nie zaszła jeszcze tak daleko, by rozpatrywać wniosek o upadłości firmy. Nie dawano nam szans dotrwania do marca tego roku. Stało się inaczej. Istniejemy i mamy wizję wyjścia z kłopotów - słyszymy od prezesa. Liczy on, że do połowy roku spółka uzyska porozumienie z bankami w sprawie konwersji kredytów nie objętych postępowaniem układowym (11,2 mln zł) oraz zdobędzie niezbędny czas na pozyskanie zagranicznego inwestora branżowego. Rafamet, poprzez spółki zależne zamierza sprzedać cały posiadany (47 proc.) pakiet akcji własnych. Zostanie on sprzedany po cenie za akcję znacznie niższą od nominalnej (10 zł).
Prezes L. Wons liczy, że powodzenie restrukturyzacji finansowej pozwoli spółce na wypracowanie w tym roku minimalnego zysku, przy ubiegłorocznej stracie netto - po korektach audytora - rzędu 4,4 mln zł. Zakłada się zmniejszenie przychodów z 40,6 mln zł w roku 2001 do co najmniej 26 mln zł. w roku bieżącym. Rafamet zawarł na ten rok wiele kontraktów eksportowych, m.in. w Belgii, Maroku, Brazylii i Czechach. Będą one zrealizowane jeśli banki skredytują produkcję. Spółka liczy też na niewielkie zamówienia z PKP oraz duży kontrakt z Rosji na produkcję 11 obrabiarek. W tej sprawie RAFAMET działa w ramach rządowego „Paktu dla Rosji”. Żyrantem kredytu na produkcję ma być Agencja Rozwoju Przemysłu. Na eksport trafia większość produkcji. Tylko w ubiegłym roku na niekorzystnych różnicach kursowych spółka straciła ok. 4 mln zł. W połączeniu z rosnącymi kosztami finansowymi (blisko 19 mln zł kredytów), spowodowało to stratę netto.
W I kwartale tego roku przychody ze sprzedaży wyniosły 4,03 mln zł (5,97 mln zł w 2001). Strata wyniosła 2,28 mln zł.
Grzegorz Wawoczny