Zaczęło się od dwóch nagich mieczy
Powstanie Chorągwi Śląskiej
O stworzeniu własnej chorągwi, wojowie ze Śląska myśleli już od dawna. Już podczas I Turnieju o Miecz Mieszka Plątonogiego, jaki odbył się pod koniec sierpnia ubiegłego roku na dziedzińcu raciborskiego zamku, organizatorzy imprezy - członkowie Opolskiego Bractwa Rycerskiego wespół z wojami z Chorągwi Piastów Śląskich z Brzegu i Oławy, Chorągwi Ziemi Górnośląskiej z Katowic, Najemnej Roty Piechoty z Legnicy i Chorągwi Rycerstwa Śląskiego Vratislawia z Wrocławia wysunęli pomysł wzięcia udziału w tej historycznej imprezie jako odrębna jednostka, bowiem wcześniej reprezentanci tych bractw walczyli rozsiani po różnych chorągwiach. Przy okazji innych, kolejnych spotkań, podczas turniejowych szranków i wieczornego biesiadowania, omawiali już szczegóły udziału w tegorocznej edycji inscenizacji wielkiej bitwy z 1410 r. I udało się. Ślązacy wystąpili po stronie krzyżackiej pod dowództwem rycerza z Chojnika i według przekazów źródłowych, nie było im dane upajać się zwycięstwem. Ale przecież nie o zwycięstwo i przegraną tutaj chodzi, ale o wielką zabawę.
Zjazd białogłów i wojów
Zjazd bractw na grunwaldzkie pola rozpoczął się już tydzień przed rekonstrukcją bitwy. Rycerstwo z całej Polski, Litwy, Ukrainy, Białorusi, Czech, Włoch, Francji i Węgier powolutku zaczęło rozbijać swoje namioty w historycznym obozowisku, licząc na przednią zabawę, bo spotkanie członków stowarzyszeń rycerskich pod Grunwaldem to nie tylko wielka bitwa. To również szereg imprez jej towarzyszących utrzymanych, oczywiście, w duchu średniowiecza, w których każdy miłośnik kultury tej epoki powinien znaleźć coś dla siebie. Chodzi o to, by współ-cześni mogli poznać pewne aspekty dawnego życia i zweryfikować sądy dotyczące „wieków ciemnych”- czytamy w „Gazecie Rycerskiej”.
Tygodniowy maraton
W poniedziałek, 8 lipca, tygodniowy maraton otworzyły warsztaty taneczne, kowalskie, muzyczne i ciesielskie. Były też koncerty mistrzów muzyki dawnej - Jacka Kowalskiego, Fideliusa, grupy Weytora, Arte d’Anzare Pavanillia z Orkiestrą Warsztatową z Nowego Sącza. Nie zabrakło również zabawnych zabaw plebejskich oraz turnieju łuczniczego, w którym wzięli udział tylko najlepsi. Dla członków bractw, spotkanie pod Grunwaldem to okazja zakupu replik uzbrojenia średniowiecznego, glinianych naczyń, strojów, wyrobów ze skóry oraz biżuterii. To także okazja do spotkania dawno nie widzianych znajomych oraz wypicia z przyjaciółmi kufla pitnego miodu. Jednym z ciekawszych punktów programu jest również uczta, na której stoły suto zastawione jadłem zapraszają żądnych zabawy rycerzy. Jak podają organizatorzy imprezy, podczas dni Grunwaldu je się za trzech. Podczas ubiegłorocznej edycji imprezy, w ciągu jednego dnia w Karczmie Staropolskiej sprzedano ponad pół tony smalcu ze skwarkami, prawie drugie tyle smażonej kiełbasy, około dwóch tysięcy bochnów chleba i sześćset kilogramów ugotowanej kaszy.
Z historii wielkich rekonstrukcji
A wszystko zaczęło się w latach 90., kiedy do Grunwaldu zaczęli zjeżdżać się współcześni rycerze. To właśnie wtedy, podczas turniejów i zabaw plebejskich, narodził się pomysł zrekonstruowania bitwy sprzed sześciu wieków. Dokładnie pięć lat temu doszło do pierwszej poważnej imprezy. Organizatorami są niezmiennie Jacek Szymański z warszawskiego Bractwa Miecza i Kuszy, który stoi na czele polskich chorągwi oraz Wielki Mistrz Krzyżacki - Jarosław Struczyński z Konfraterni Św. Wojciecha z Gniewu.
Impreza z roku na rok odbywa się z coraz większą pompą, przyciągając rzesze wojów i publiczności. W tym roku na polach Grunwaldu, 13 lipca, rekonstrukcję bitwy oglądało na żywo aż 40 tysięcy widzów, a bawiło się na niej ponad tysiąc białogłów i rycerzy. Choć przekazy kronikarskie mówią, że tamtego pamiętnego popołudnia w szyku stanęło nie tysiąc, lecz 30 tysięcy Polaków i Litwinów oraz 20 tysięcy wojów armii krzyżackiej.
E.Wa