Mój sąsiad został Papieżem
...Znałam go z podwórka, byłam przecież dziewczyną z sąsiedztwa. Widywałam go prawie codziennie na ulicy. Codziennie też razem z ojcem jadał posiłki w mleczarni u Banasia, gdzie ja chodziłam po zakupy. Dobry to był chłopak, poważny, miły i zawsze uprzejmy. Był bardzo ładny, a cerę miał jak mleko. Podobał się dziewczynom, choć nigdy nie widziałam, by z jakąś się spotykał. Miał dużo przyjaciół, ale był raczej samotnikiem. Był też bardzo pobożnym chłopcem. Codziennie rano przed lekcjami wstępował do kościoła. Biedny był, bo szybko stracił rodziców i nawet nie miał mu kto prymicji zrobić. Ale Pan Bóg nad nim czuwa. Matka mu przecież przed śmiercią przepowiedziała, że będzie z niego wielki człowiek. I tak się stało - wspomina Józefa Bogdanik.
Józefa Bogdanik z domu Pływacz, urodziła się 84 lata temu w Wadowicach. Jako dziecko, wraz z innymi i o dwa lata młodszym Karolkiem Wojtyłą, bawiła się na podwórku przy ul. Kościelnej. Wtedy też miała okazję poznać człowieka, który jakiś czas później został wybrany na głowę Kościoła katolickiego. Bardzo często spotykała go w kościele pod wezwaniem Ofiarowania Najświętszej Marii Panny, bowiem oboje należeli do tej parafii. Pani Józefa bardzo ciepło wspomina Karola z czasów dzieciństwa, ponieważ był powszechnie lubianym kolegą. Dzieci z sąsiedztwa z sympatią przezywały go „Karolek - Lolek”, na co chłopiec reagował serdecznym uśmiechem. Grywał w piłkę nożną, był ministrantem oraz działał w kółku dramatycznym, w którym często otrzymywał główne role w różnych ważnych inscenizacjach. Lubił też wycieczki w góry. Z jedną z takich wypraw łączy się pewna anegdota. Kiedy Karol był już biskupem, jeden góral zapytał go, kim on jest? Karol, zgodnie z prawdą odpowiedział mu, że jest biskupem. A na to góral: Wyście som biskup, jak jo papież - śmieje się pani Józefa.
Rodzina Pływaczów dobrze znała Wojtyłów i bardzo ich ceniła za serdeczne więzi, jakie łączyły członków tej rodziny. Można było zauważyć wielkie przywiązanie chłopca do swojej matki Emilii. Niestety, kiedy Karol miał dziewięć lat, bliskimi bardzo wstrząsnęła jej śmierć. Opiekę nad dorastającym chłopcem przejął ojciec, który był zawodowym wojskowym i jako oficer 12 pułku piechoty w Wadowicach pracował w Rejonowej Komendzie Uzupełnień. Od tego czasu głowa rodziny zajęła się również robieniem zakupów, gotowaniem i prowadzeniem domu. Wtedy też wspólnie spędzone chwile jeszcze bardziej zbliżyły Karola do ojca Józefa. Obaj razem spacerowali, wiele rozmawiali, jeździli też na wspólne górskie wycieczki.
Trzy lata później po śmierci matki dom Wojtyłów spotkało kolejne nieszczęście. W wieku zaledwie 26 lat umarł jego brat Edmund, lekarz szpitala w Bielsku. Przyczyną śmierci była szkarlatyna, którą zaraził się od pacjentki. Karol bardzo przeżył śmierć bliskich. Nieprzychylność losu sprawiała, że coraz częściej zatapiał się w modlitwie. Zresztą był młodzieńcem peł-nym sprzeczności. Przyciągał ludzi swoją serdecznością i otwartością, to znów unikał towarzystwa i z książką w ręku zaszywał się w jakimś zaciszu.
Kiedy ukończył liceum, wyjechał do Krakowa, gdzie rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od tego czasu pani Józefa widywała go już rzadziej - zazwyczaj przy okazji odpustów lub świąt, podczas których Karol na krótko przyjeżdżał do Wadowic. Niestety, po krótkiej chorobie, pan Wojtyła zmarł w lutym 1941 r. Tak też w wieku 21 lat Karol został sam, bez rodziców i rodzeństwa. Kiedy pięć lat później został wyświęcony na księdza martwił się, kto mu zrobi prymicje w rodzinnym mieście. Z pomocą przyszła matka chrzestna, która sama zajęła się wszystkim - dodaje Józefa. Wkrótce potem Karol wyjechał do Rzymu. Józefa widziała go później tylko raz, kiedy to, już jako Jan Paweł II zawitał do Wadowic, podczas pielgrzymki do Polski w 1979 r.
Tuż po wojnie pani Józefa zamieszkała w Raciborzu, gdzie otrzymała pracę w muzeum, a jej mąż Marcin - w Polmosie. Do Wadowic Bogdanikowie zaglądali już nieczęsto. Wraz z dwójką dzieci wybierali się w rodzinne strony zazwyczaj przy okazji świąt lub na zasłużony wakacyjny wypoczynek. 13 lat temu pani Józefa została wdową. Obecnie, choć żyje skromnie w przytulnym mieszkanku, chętnie przyjmuje przyjaciół i ukochanych wnuków. Ze względu na chorobę nóg rzadko wychodzi z domu. Ale na nudę nie narzeka. Uwielbia czytać kolorowe czasopisma oraz oglądać telewizję. A o losach Karolka - Lolka sąsiada z ul. Kościelnej, który został papieżem, dowiaduje się już z prasy lub wiadomości telewizyjnych.
Ewa Wawoczny