Czy nadal będzie Królową Sportu?
Wyniki sportowe, osiągnięte przez zawodników reprezentujących „Królową Sportu” w naszym mieście są w tym sezonie wyjątkowo słabe. Tak w sezonie zimowym jak i letnim żadnemu z zawodników „Victorii” czy też SMS-u nie udało się wywalczyć miejsca na podium w żadnej kategorii wiekowej mistrzostw Polski. We wrześniu zmierzą się z krajowymi rywalami młodzicy. Z tego typu zawodów raciborzanie niejednokrotnie wracali z medalami. Jak będzie teraz? Zobaczymy. W nich ostatnia nadzieja na poprawienie niekorzystnego bilansu 2002 r.
Na dobrą sprawę jedynie start w Szczecinie Beaty Monicy-Szyjki na Mistrzostwach Polski Seniorów przyniósł w biegu na 5000 metrów sukces. Bo tak należy odebrać jej szóste miejsce, które zostało uwieńczone rekordem życiowym. Ale jak do tego wyczynu mają się odnieść znacznie młodsze koleżanki i koledzy pani Beaty, których najlepszymi wynikami w tym roku są miejsca na granicy pierwszej i drugiej dziesiątki?
Beata Monica-Szyjka z powodzeniem od kilku lat, zajmuje się szkoleniem młodych adeptów lekkiej atletyki w Sportowej Szkole Podstawowej nr 15, gdzie prowadzone są klasy lekkoatletyczne. I na tym polu osiąga ze swoimi uczniami sukcesy. To wyjątkowy przykład godzenia obowiązków zawodowych z bardzo dobrą aktywnością sportową. Uczy dzieci w podstawówce, a powinna moim zdaniem, zająć się już przekazywaniem swoich bogatych doświadczeń i wiedzy bardziej zaawansowanym zawodnikom. Takich szkoleniowców nie mamy w Raciborzu zbyt wielu, a niektórzy, jak choćby Artur Paczyński (zawodnik, a potem szkoleniowiec pływacki w SMS-ie) zmieniają „klimat” i odchodzą z Raciborza, podejmując pracę w innych rejonach kraju. Takie przykłady chwały nam nie przynoszą. Na dodatek, wielce zasłużeni dla raciborskiego sportu trenerzy: Stanisława i Karol Szynolowie odchodzą na emeryturę.
Szeroko prowadzona praca z najmłodszymi zawodnikami w Gimnazjum Mistrzostwa Sportowego daje oczekiwane efekty. Młodzicy „Victorii” wygrywają Śląską Ligę Młodzików, zdobywają medale na Mistrzostwach Śląska i Makroregionu, uczestniczą w zawodach i zgrupowaniach. Już wkrótce takie nazwiska jak: Matylda Siedlok, Marcin Nikiel, Maciej Kornobis, Justyna Kasprzycka, Zuzanna Warzecha, Mateusz Forreiter, że wymienię niektóre, już niedługo mogą znaleźć się w krajowej czołówce. Jednak pod warunkiem, że zostanie zabezpieczony właściwie proces szkolenia. I tu mogą zacząć się problemy.
Nie wszyscy najlepsi trafiają do SMS-u. Młodzież uczy się w różnych raciborskich szkołach i nie może realizować wymaganych godzin treningowych. Dotyczy to szczególnie ważnych zajęć przedpołudniowych. Mimo tego, wielu z nich osiąga dobre wyniki sportowe. Z tych wyników zadowolone są macierzyste szkoły, niewiele ma Szkoła Mistrzostwa Sportowego, a co za tym idzie słaba pozycja w Polskim Związku Lekkiej Atletyki. Ma to zasadniczy wpływ na dofinansowanie działalności szkoły. Efektem takiego stanu rzeczy jest m.in. podejmowanie nauki przez raciborską młodzież w Szkole Mistrzostwa Sportowego we Wrocławiu. Kiedyś było to nie do pomyślenia. Dzisiaj - oby było to krótkim i szybkim do zapomnienia epizodem - staje się „gwoździem do trumny” lekkiej atletyki w Raciborzu.
Jest to z pewnością problem do dyskusji już na teraz i podjęcia rozwiązań dla dobra dyscypliny. A ma ona tak głębokie tradycje w Raciborzu, z medalem olimpijskim włącznie, że pozostawienie tematu bez echa i na barkach kilku „zapaleńców” może zakończyć się czystą „amatorszczyzną”. Chyba... że o to chodzi.
Wstrzymanie w tym roku finansowania szkolenia w Szkole Mistrzostwa Sportowego przez Polski Związek Lekkiej Atletyki znacznie utrudnia realizację zamierzeń szkoleniowców. W tej sytuacji głównie na „Victorię” spadł ciężar utrzymania szkolenia w tej sekcji. Możliwości klubu są jednak ograniczone. Gmina znacznie wspomaga działalność klubu poprzez m.in.: dotacje, organizacja lig szkolnych, szkolenie w SP 15. Poprawi także, wg zapewnień wiceprezydenta Mirosława Lenka bazę treningową na obiekcie OSiR-u w postaci położenia rozbiegów tartanowych i polepszeniu stanu bieżni. Akcyjnie pomaga Starostwo dofinansowując zawody. Zauważalne jest jednak zachwianie wypracowanego przez lata modelu pracy. I czym prędzej nastąpi powrót do jego zasadniczych kierunków, tym szybciej będzie lepiej. Oglądanie się na innych nie zmieni stanu rzeczy.
Sojuszników i sponsorów chcących wspomóc sportowców jest „jak na lekarstwo”. Jeżeli w SMS-ie nie znajdą się środki na prowadzenia klas lekkoatletycznych będziemy mogli mówić o zmierzchu tej pięknej dyscypliny. Musi nastąpić konsolidacja środowiska. Ale bez wyjątku wszyscy, którym leży dobro lekkiej atletyki, muszą tego chcieć.
Sławomir Szwed