Znów kwitną kasztany
W niektórych miejscach w mieście ponownie zakwitły kasztany, osłabione kolejny rok inwazją szrotówka kasztanowcowiaczka.
Kwiaty pojawiły się m.in. na kasztanowcu przy ul. Rybnickiej na przejeździe na Lukasynie, gdzie do 1939 r. przebiegała polsko-niemiecka granica. Podobne zjawisko obserwowane jest w wielu miejscach w kraju. Sprzyja temu długie, upalne lato. Najprawdopodobniej dla kasztanowców, nękanych od 1998 r. inwazją motyla minera o nazwie szrotówek kasztanowcowiaczek, który jest odpowiedzialny za szybkie żółknienie liści i systematyczne osłabianie drzewa, nadchodzą wreszcie lepsze czasy. Naukowcom udało się znaleźć panaceum na szkodnika, które będzie szeroko stosowane być może już w przyszłym roku. Największe nadzieje pokłada się w wierceniu otworów na obwodzie pnia drzewa, przez które wprowadza się substancje grzybobójcze i owadobójcze. Drzewo samo transportuje je potem do liści, co powoduje obumieranie motyla.Od 1998 r. szrotówek bezkarnie niszczył liście, a dendrolodzy byli bezsilni i chyba zbyt ufni w siłę natury. Mówiono, że motyl znajdzie swojego wroga, który dostrzeże na kasztanowcach „górę żywego mięsa”, zaatakuje szrotówka i uwolni rośliny od plagi. Jak na razie nic takiego się nie stało.
Zalecano też, by jesienią zgarniać wszystkie liście, w których zimują larwy i spalać je. Lata badań przyniosły jednak efekty.