Myślą lokalnie
360 kandydatów i jedenaście komitetów wyborczych - tak wygląda najważniejsza, przedwyborcza statystyka w Raciborzu i jest dokładnie taka sama, jak w 1998 r. Na jeden mandat w 23-osobowej Radzie Miasta przypada prawie szesnastu kandydatów, cztery lata temu tylko dziesięciu, ale trzeba pamiętać, że było wówczas 36 mandatów. Racibórz znalazł się w wojewódzkiej czołówce. W województwie nie mogli się nadziwić, że aż tyle osób garnie się u nas do samorządu - mówi Helena Kitzinger, miejski komisarz wyborczy. Średnio w kraju o jeden mandat radnego walczy pięć osób. O fotel wójta, burmistrza czy prezydenta dwóch kandydatów. Tu też Racibórz wybija się ponad średnią. Mamy siedmiu pretendentów.
Nieodparta chęć zasiadania w Radzie Miasta wynika zapewne głównie z chęci uzyskania wpływu na podejmowane decyzje, ale także wizji otrzymywania diet i to - bacząc na pensje - wcale niemałych. Za udział w sesji można dostać ponad 300 zł, za szefowanie komisji około 1,5 tys. zł. Samorząd to także sieć różnych powiązań, tworzenie się grup interesów, które po prostu walczą o swój byt. Na raciborskiej scenie polityki lokalnej od dawna zarysował się podział na dwa ugrupowania. Z jednej strony Towarzystwo Miłośników Ziemi Raciborskiej i Ruch Samorządowy „Racibórz 2000”, z drugiej SLD-UP i Forum Samorządowe (dawniej Przyszłość Regionu Raciborskiego złożona z ludzi AWS, Mniejszości Niemieckiej i Raciborskiej Izby Gospodarczej). Są to w zasadzie cztery największe ugrupowania, które podzielą pomiędzy sobą większość samorządowego tortu. W walce o mandaty nie bez szans są też inne komitety, których kandydaci optują za jedną z dwóch wskazanych wcześniej opcji. Jeśli ktoś głosując kieruje się nazwą ugrupowania, to musi dokładnie czytać karty, by nie pomylić Ruchu Samorządowego „Racibórz 2000” z Ruchem Spółdzielczym „Racibórz 2002”, stworzonym przez niedawnych przeciwników T. Wojnara podczas wyborów władz Spółdzielni Mieszkaniowej „Nowoczesna”.
Wśród kandydatów widać niechęć do wielkiej polityki, bo poza SLD-UP i Samoobroną, swoich reprezentacji nie mają żadnej inne partie. Dzieje się tak zapewne pod wpływem wyników sondaży, które pokazują, że ludzie wolą ugrupowania lokalne. Kandydaci Unii Wolności znajdują się na listach Ruchu Samorządowego „Racibórz 2000” oraz Towarzystwa Miłośników Ziemi Raciborskiej. Radnych AWS-u z 1998 r. znajdziemy na listach Forum Samorządowego. Rekomendację Prawa i Sprawiedliwości oraz Ligi Polskich Rodzin mają osoby startujące z list KWW Sprawiedliwy Racibórz.
System przeliczania głosów według metody d’Hondta preferuje duże ugrupowania. Po liczbie kandydatów widać więc, kto ma szanse większe, a kto mniejsze. W pierwszej piątce największych ugrupowań są: SLD i RS „Racibórz 2000”, Forum Samorządowe i TMZR oraz Pojednanie. Najmniej wystawiły Samoobrona, Ruch Prawych Raciborzan i KW Krzysztofa Bugli.
Różny, co ciekawe, jest też sposób konstruowania list. Osiem ugrupowań umieściło na czołowych miejscach swoich liderów. Przynajmniej teoretycznie pierwsza lokata daje najlepsze pole wyjściowe do walki o głosy. Ci którzy głosują na ugrupowania a nie konkretnych ludzi zwykle skreślają właśnie pierwszego z listy. Reszta pracuje na wynik całej listy, co przekłada się z kolei na liczbę przyznanych jej mandatów. Wyraźnie więc rysuje się podział na liderów, którzy do rady powinni wejść, jak i tzw. zajęcy, którzy mają nazbierać głosów. Alfabetyczne listy mają jedynie Ruch Samorządowy „Racibórz”, Towarzystwo Miłośników Ziemi Raciborskiej i Komitet Krzysztofa Bugli. To uczciwe wobec naszych kandydatów, bo każdy powinien mieć równe szanse, a nie być z góry skazywany na odpadnięcie - tłumaczą nam liderzy RS „Racibórz 2000” i TMZR-u.
Głosować będzie około 44 tys. raciborzan. Ośrodki badania opinii społecznej szacują, że w związku z możliwością bezpośredniego wyboru prezydentów, wójtów i burmistrzów frekwencja może wynieść około 50 proc., a więc będzie większa niż cztery lata temu. O podziale miejsc w Radzie zdecyduje więc ponad 20 tys. mieszkańców naszego miasta. Statystycznie na jednego kandydata przypada około 55 głosów. By zasiąść w Radzie trzeba będzie mieć znacznie więcej.
(waw)