Jaka jest droga do „Idola”?
Jak sama twierdzi, nie należy do osób spokojnych i zrównoważonych. Nie jest to z pewnością jej wadą, ponieważ dzięki szaleństwu, zdecydowaniu i odwadze ma okazję piąć się w górę, zdobywając kolejne sukcesy. A wszystko zaczęło się w pierwszej klasie liceum, kiedy to wstąpiła w szeregi nowo utworzonego zespołu wokalnego prowadzonego przez Elżbietę Biskup. Później już sprawy potoczyły się bardzo szybko. Pierwsze lokalne koncerty, nagrania studyjne i codzienna harówa nad emisją głosu. Potem już koncerty w różnych częściach Polski, wyróżnienia na prestiżowych festiwalach i konkursach, występ w Piwnicy pod Baranami, recitale i warsztaty w towarzystwie najlepszych.
Udział w castingu do „Idola” nie jest jej debiutem telewizyjnym. Siedem lat temu raciborzanka wystąpiła w programie Elżbiety Skrętkowskiej „Szansa na sukces”, w której zaśpiewała „Kwiat jednej nocy” Alibabek. Pomysł spróbowania sił w „Idolu” wysunął Piotrek - chłopak Marzeny, który w tajemnicy przed nią wysłał sms-a z jej zgłoszeniem. Klamka zapadła, kiedy Piotrek otrzymał sms-a zwrotnego. Poinformował Marzenę, kiedy ma się zgłosić na casting. Nigdy nie podjęłabym sama tego kroku, byłam do tego programu sceptycznie nastawiona - mówi Marzena. Jednak zdecydowała się i już 7 września pojechała do Krakowa, by tam, przed Elżbietą Zapendowską, Jackiem Cyganem, Kubą Wojewódzkim i Robertem Leszczyńskim zaśpiewać wybraną przez siebie piosenkę. Jako, że Marzena jest świeżo upieczoną fascynatką jazzu, postanowiła, że wykona standard jazzowy „Softly as in a morning sunrise”. Jak się okazało był to strzał w dziesiątkę, ponieważ wszyscy jurorzy od razu byli „na tak”. Raciborzanka znalazła się w setce osób, które wyłoniono sposób 1600 uczestników eliminacji w Krakowie. Dzień później był kolejny „przesiew”. Z setki wokalistów wybrano dziewiętnastu, którzy zakwalifikowali się do przesłuchań w Warszawie.
Do stolicy Marzena pojechała 29 września. Czekała już tam setka tych, którzy zostali wyróżnieni w castingach, jakie odbywały się w kilku innych miastach Polski. W pierwszym etapie odpadło 17 osób, w drugim - 18. Najgorsze było oczekiwanie na swoją kolej. Trudno było też wyczuć jurorów - osoby chwalone mogły za chwilę odpaść, a krytykowane były mobilizowane. Była to taka gra psychologiczna prowadzona przez Kubę Wojewódzkiego - opowiada Marzena.
W Warszawie szeregi szczęśliwców wciąż topniały. Zostało zaledwie 65 solistów, których podzielono na dwie grupy. Marzena znalazła się w tzw. grupie warunkowej przepuszczonej z przesłaniem, żeby być lepszym od najlepszych. Powiedzieli nam, że czekają aż ich zaskoczymy. Aby tego dokonać wręczyli nam podkłady do trzech utworów: „Ja wysiadam” Anny Marii Jopek, „Sing sing”Maryli Rodowicz i „Zakręcona” Reni Jusis. Wybrałam A.M. Jopek - dodaje Marzena.
Piosenki „Ja wysiadam” uczyła się aż do poniedziałkowego ranka, bo tego dnia miała indywidualnie, już z mikrofonem, zaśpiewać jak najlepiej, aby tuż przed metą nie zostać wyeliminowaną z gry. Wyniki ujawniono tuż przed północą. Udało się 48 wokalistom. Marzenie również. Inni spakowali się i wrócili do domów.
Tych, którzy zostali, podzielono na osiem grup. Będą śpiewać w klubie, co zostanie wyemitowane w telewizji. Wówczas to już widzowie zadecydują, kto znajdzie się w finałowej dziesiątce. Przed Marzeną Korzonek jeszcze wiele pracy. Spotkania z choreografami i stylistami rozpoczną się na początku grudnia i potrwają do połowy lutego. A jaki utwór zaśpiewa podczas koncertu finałowego? Zastanawiam się nad „Hot Stuff” Donny Summer. Na pewno wybiorę ambitny, energetyzujący, ponadczasowy, szybki kawałek” - dodaje na koniec kandydatka na „Idola”.
E.Wa