Mielibyśmy tu zbiorowy pogrzeb
Kuźnia Raciborska to miasto, które najboleśniej odczuwa proces transformacji gospodarczej w naszym kraju. Typowa monokultura przemysłowa uzależniona jest od kondycji największego miejscowego pracodawcy, czyli Rafametu i zależnej od niego Odlewni. A że firma, czołowy niegdyś producent obrabiarek w RWPG, balansuje dziś na krawędzi bankructwa, więc zwalnia pracowników, przez co pogłębia się społeczna frustracja i przede wszystkim zubożenie ludzi. Młodzi nie mają pracy, niektórzy wyjeżdżają, inni zostają i nie wiedzą co z sobą począć. To znakomity grunt dla rozwoju przestępczości i patologii, coś jak wilgotna wata dla rzeżuchy. Nie ma podręcznika socjologii, który na podstawie takich przesłanek inaczej prognozowałby rozwój sytuacji.
Najbardziej jaskrawym przykładem powagi tego, co się w Kuźni dzieje, jest niedawny napad na Komisariat. Grupa młodych mężczyzn odbiła swoich dwóch kolegów zatrzymanych za zdemolowanie pojazdu. Sprawa, która odbiła się głośnym echem w kraju, pozbawiła posady komendanta powiatowego w Raciborzu i jego zastępcę. Mocno podcięła skrzydła nowemu komendantowi Komisariatu w Kuźni. Niegdysiejszy szef Komisariatu w Krzyżanowicach, przychodząc tu do pracy, rozbudził nadzieje. Po kilku tygodniach mówił o wzrośnie wykrywalności. Aż tu nagle sprawa z najazdem dla placówkę, którą kieruje.
Należy zastanowić się nad skutkiem ewentualnego odpierania ataku kilkunastu młodych, pijanych osób przez dwóch policjantów. Być może bylibyśmy po zbiorowym pogrzebie - powiedział na ostatniej sesji radnym komendant. Trudno o celniejszy komentarz do tego, co naprawdę w Kuźni się dzieje. Mieszkańcy nie ukrywają, że aplauz wobec nowego szefa miejscowej policji gdzieś się ulotnił. Wróciły stare żale, pretensje o złą pracę funkcjonariuszy, a obecnie nawet podejrzenia o związki niektórych z nich ze światem przestępczym.
Jakkolwiek przestępczość jest poważnym problemem społecznym, to towarzyszący jej wandalizm staje się przekleństwem dla budżetu miasta i tak już trapionego dużo mniejszymi niż się spodziewano wpływami. I nie może być inaczej, skoro dochody tego budżetu uzależnione są w dużym stopniu od Rafametu i pensji mieszkańców. Rafamet zresztą, zamiast miasto wesprzeć zwrócił się ostatnio o oddłużenie do gminy, której zalega z podatkami i opłatami lokalnymi. Burmistrz wyraził zgodę i postąpiłby tak chyba każdy inny na jego miejscu, bo Rafamet to historia Kuźni. Firma znajduje się wprawdzie w zapaści, ale czyż medycyna nie zna przypadków, że po zawale pacjent wracał do pełni sił? W Kuźni nie można po prostu nie pomóc temu zakładowi.
Jak na złość jednak „pomaga” także bezrobotna młodzież. Pewnej niedzieli mieszkańcy miasta szli ulicami, po których jakby godzinę wcześniej przeszła kawalkada nieprzyjacielskiego wojska. Powywracane wszystkie znaki, niektóre wyrwane z betonu, połamane słupki. Alkohol zaćmiewa umysł. Jak więc podpity osiłek ma wiedzieć, że naprawa kosztuje dziesiątki tysięcy złotych, które można na przykład przeznaczyć na pomoc najuboższym. Trudna sytuacja w mieście nie mobilizuje ludzi. Wręcz przeciwnie, prowadzi do zjawisk najmniej pożądanych.
W Kuźni Raciborskiej trudno wypisać receptę z lekarstwem na problem bezpieczeństwa, które, jak antybiotyk, szybko i skutecznie rozwiąże problem. Musi się zmienić sytuacja gospodarcza w kraju i w samym mieście. Musi się znaleźć praca, ale też policja bez wątpienia ma przed sobą trudne zadanie poprawy własnego oblicza w oczach kuźniczan. Z tym też nie będzie łatwo, gdy brakuje pieniędzy na etaty, paliwo, środki łączności...
G. Wawoczny