Nie mamy śmieci?
Już w lipcu 1993 r. wojewoda katowicki uznał „Wielikąt” za zespół przyrodniczo - krajobrazowy i nakazał ochronę tego terenu oraz żyjących tam rzadkich gatunków ptaków. Przyroda nie jest również obojętna mieszkańcom Lubomi i gmin sąsiednich. Już w 1996 r. Szkolne Koło Przyrody wysłało pismo do władz Lubomi z informacją o znajdujących się tam dzikich wysypiskach śmieci. Wówczas urzędujący wójt stwierdził, że nie posiada upoważnienia by wejść na teren Wielikąta, bowiem administruje nim instytucja jemu nie podległa. Z tego też powodu Roman Pieła wysłał pismo do Głównego Konserwatora Przyrody. Po jego interwencji Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w 1998 r. przeprowadził tutaj kontrolę, której następstwem było wszczęcie postępowania administracyjnego w kierunku wymierzenia gminie kary. Wytknięto m.in. brak uchwały Rady Gminy ustalającej zasady utrzymywania czystości i porządku na terenie gminy. Obecnie taka uchwała już istnieje. Podjęto ją 29 grudnia jeszcze tego samego roku. Potem dwukrotnie w 2000 i 2002 roku była aktualizowana - wyjaśnia Czesław Burek, wójt Lubomi. Jeżeli chodzi natomiast o karę, to nigdy nie została ona nałożona, bowiem otrzymaliśmy od instytucji kontrolującej czas na uporządkowanie tych terenów. Po rozparcelowaniu śmieci i pokryciu ich ziemią, od wymierzenia kary odstąpiono - dodaje Cz. Burek. Nie zadowala to jednak głównego zainteresowanego - R. Pieły, który uważa, że nie poradzono sobie z tym problemem i oprócz corocznych raportów przesyłał w tej sprawie pisma do Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach. Wynikiem tych działań była kolejna kontrola „Wielikąta”, przeprowadzona w październiku 2001 r. przez WIOŚ. Stwierdzono wówczas wysypywanie tam odpadów pochodzących z gospodarstw domowych oraz innych nieczystości przemysłowych. W międzyczasie pojawiło się nowe dzikie wysypisko w tzw. dzielnicy Klotkowiec przy Białej Drodze - odnoga ul. Pol-nej. Zagorzali miłośnicy przyrody, głównie wspominany już R. Pieła, nie dają za wygraną, a on sam w piśmie z 30 sierpnia tego roku ponownie zainteresował sprawą WIOŚ. Jego pismo trafiło także do Głównego Konserwatora Przyrody przy Ministerstwie Środowiska. Dłużej tak być nie może, to jest nie do pomyślenia, żeby nie było sposobu na likwidację dzikich wysypisk. Od tylu lat czekam na reakcję władz gminy i nic, wysypiska jak były tak są - mówi zbulwersowany R. Pieła. Innego zdania jest natomiast urzędujący wójt. Podjęliśmy już stosowne działania, zarówno na terenie „Wielikąta”, jak i na dzikim wysypisku zlokalizowanym przy Białej Drodze - tłumaczy Cz. Burek. Za każdym razem wysyłamy tam ciężki sprzęt, aby nieczystości rozparcelować i teren doprowadzić do porządku. Jeszcze kilka lat temu istniał problem wywozu nieczystości, kiedy zajmował się tym Zakład Gospodarki Komunalnej. Okazało się wówczas, że śmieci odbierane są od mieszkańców nawet co dwa miesiące. Oczywiście przy wprowadzaniu nowych rozwiązań były spore opory miejscowej społeczności. Wówczas na zebraniach okazywało się, że nikt nie gromadzi śmieci. Dzisiaj sytuacja wygląda zupełnie inaczej, umowy o wywóz odpadów stałych posiada ok. 95 proc. rodzin. Tym bardziej przykre jest, że mimo wielu akcji edukacyjnych organizowanych w gminie i możliwości cywilizowanego pozbywania się śmieci, nie wszyscy potrafią się dostosować.
Rafał Jabłoński