Szkolne cenzurki
Egzaminy przeprowadzone w szkołach podstawowych i gimnazjach mają sprawdzić - najogólniej mówiąc - poziom wiedzy uczniów. Odbywa się to według tych samych standardów dla wszystkich i za pośrednictwem uprawnionych egzaminatorów spoza placówki, co wyklucza jakąkolwiek jednostronność. Zebrane z wszystkich szkół dane pozwalają stworzyć wizerunek poziomu wykształcenia w kraju, województwie, powiecie i mieście. Liczba punktów przypisana zaś do każdego ucznia to wskaźnik tego, na jakim poziomie edukacji się on znajduje i, w przypadku gimnazjalistów, jakie dalsze kształcenie jest dla niego najodpowiedniejsze. Egzamin gimnazjalny obok wstępnego ma bowiem decydujący wpływ na wybór szkoły ponadgimnazjalnej.
Specjaliści jednak ostrzegają, by po pierwszym egzaminie nie wyciągać zbyt daleko idących wniosków co do pracy szkoły, a już na pewno nie można kwalifikować je jako „lepsze” i „gorsze”. Na pewno te placówki, które osiągnęły dobre wyniki mogą się cieszyć. Te ze słabszymi nie zawsze mają całkowity wpływ na cenzurki wychowanków, choćby z tego powodu, że są tzw. roczniki słabsze i mocniejsze, różne są też aspiracje dzieci i młodzieży - inne w mieście, inne na wsiach. W miarę klarowny obraz powstanie dopiero za kilka lat i wtedy będzie można mówić o poziomie kształcenia w poszczególnych placówkach.
Z biegiem lat dobre wyniki z egzaminów, i to zarówno w podstawówkach jak i gimnazjach, będą najlepszą reklamą. Uczniów z roku na rok ubywa, przez co więcej jest miejsc w klasach niż chętnych. Rosną wymagania szkół wyższego stopnia. Rynek pracy wymaga wysokiej klasy specjalistów. Słowem branża oświatowa odczuwa na swoim organizmie reguły gospodarki wolnorynkowej. W skrócie sprowadzają się one do stwierdzenia: masz wysoki poziom, bo uczniowie zdają bez problemu do ogólniaków, zdobywają laury na olimpiadach i znają języki obce, więc masz kogo uczyć. Masz wyniki słabe, w najlepszym przypadku zostają ci słabi uczniowie, w najgorszym władze decydują o zamknięciu szkoły.
Dyrekcje szkół i rady pedagogiczne, które tego dziś nie dostrzegają, z górą za kilka lat będą przegranymi w batalii o uczniów i swoje miejsca pracy. Ułatwią decydentom decyzje o likwidacji niektórych placówek, które w tej kadencji samorządu (2002-2006) z pewnością będą podejmowane, zarówno w samym Raciborzu i to na wszystkich szczeblach nauczania, jak i w gminach. Na razie receptą na niż demograficzny, aż zanadto widoczny w przedszkolach i szkołach podstawowych, jest tworzenie zespołów szkolno-przedszkolnych. Może na krótko pomoże wprowadzenie obowiązkowej zerówki. To wszystko jednak znieczulające zastrzyki.
Tak jak próbna matura w ogólniakach, tak próbne egzaminy końcowe stają się już chlebem codziennym w podstawówkach i gimnazjach. 15 i 22 listopada, czwarty rok z rzędu, test humanistyczny i matematyczno-przyrodniczy zorganizowano w Gimnazjum nr 2 na Ostrogu, tym razem w ramach akcji „Szkoła z klasą” zainicjowanej przez „Gazetę Wyborczą”. Przygotował go zespół przedmiotowo-metodyczny złożony z nauczycieli placówki, którzy są państwowymi egzaminatorami i mają doświadczenie w budowaniu i poprawianiu testów. Celem takiego próbnego sprawdzianu jest uświadomienie uczniom sposobu badania kompetencji, uporządkowanie wiedzy i nadrobienie ewentualnych zaległości. Do podobnych egzaminów i sprawdzianów przygotowują się inne placówki.
Dziś nie da się wprowadzić administracyjnego zakazu zapisywania się do placówek spoza swojego rejonu. Efekty już widać. Sporo uczniów z gimnazjów w gminach wiejskich woli uczęszczać do Raciborza, bo panuje opinia, że w mieście uczą lepiej. Dziecko trafia też do środowiska dzieci z większymi aspiracjami. Na wsiach wyznacznikiem sukcesu życiowego jest niemiecki paszport i możliwość emigracji zarobkowej. Niestety nie dostrzega się faktu, że po integracji z Unią Europejską zmienią się realia. Liczyć się będzie wiedza specjalistyczna poświadczona dyplomami, a nie jedynie chęć do prostej, fizycznej pracy.
Opr. (waw)