Stawiam na gospodarkę
Na początku sprawowania władzy spotkał się Pan z istotnym problemem. Firma Tak-Bud nie wykonała w terminie wartej miliony złotych kanalizacji sanitarnej w dzielnicy Obora. Doszło tu do awarii przepompowni ścieków, która, mówiąc obrazowo, wypłynęła wypchana przez wody gruntowe. Poprzednie władze obwiniały wykonawcę, który, wbrew dokumentacji, zastosował lżejsze prefabrykaty. Wykonawca zasłaniał się, że zezwoliła mu na to firma, która była współprojektantem przepompowni donosząc m.in. do policji, że cały projekt jest wadliwy, a poprzednie władze zmuszają Tak-Bud do jego realizacji, co niechybnie, nawet przy zastosowaniu elementów o właściwej wadze, musiało się skończyć awarią. Co w tej sprawie ma do powiedzenia obecny prezydent, który w poprzedniej kadencji Rady zasiadał wraz z właścicielem Tak-Budu w ławach opozycji?
Sprawa jest oczywista. Według oceny naszych fachowców firma Tak-Bud nie miała prawa odstąpić od dokumentacji. Jednoznacznie twierdzą, że wykonawca popełnił kardynalny błąd. Opieram się na tej opinii. Nie możemy więc zapłacić Tak-Budowi za coś, co zostało źle wykonane, albo nie wykonane wcale. Robimy wszystko, by inwestycję ukończyć w terminie poprzez wykonawcę zastępczego i rozliczyć ją m.in. w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który udzielił miastu preferencyjnej pożyczki.
W swoim exposé mówił Pan, że chce doprowadzić do ruchu na rynku nieruchomości sprzedając większą liczbę mieszkań komunalnych. Impulsem mają być większe ulgi przy wykupie przez najemców.
W marcu temat gospodarki mieszkaniowej będzie omawiany na sesji Rady Miasta, w tym zasady sprzedaży lokali mieszkalnych. Można się spodziewać obniżenia upustów dla lokatorów chcących indywidualnie wykupić od miasta mieszkanie. Z rozmów z burmistrzami i prezydentami innych miast wynika, że 40 proc., jakie teraz oferujemy to zdecydowanie za mało. To za mała zachęta, tym bardziej, że ludzie nie dysponują dziś zbyt wielką sumą pieniędzy. Mieszkań mamy blisko 5 tysięcy. Musimy do nich dopłacać. Sądzimy, że zwiększając ulgi będziemy się mogli pozbyć części tej substancji i zaoszczędzić na wydatkach budżetowych.
A konkretnie. Ile może wynieść nowa ulga?
Myślę, że 60, może 65 proc. W młodszych budynkach będzie mniejsza, w starszych, bardziej zdekapitalizowanych, większa. Będą to nasze propozycje, a ostateczna decyzja należy do Rady Miasta.
Co powiedzą te osoby, które już nabyły lokale korzystając z oferty poprzednich władz gwarantujących im, że po transakcjach ulgi nie wzrosną?
Jestem osobiście w takiej samej sytuacji. Kupowałem mieszkanie od miasta, kiedy nie było w ogóle ulg. Czas pokazał, że 40 proc. jest mało atrakcyjne. Musimy zrobić jakiś ruch, nie okopywać się na pozycjach, bo pozostanie taka sytuacja, jaka jest.
Czy nie boi się Pan, że ludzie tanio kupią mieszkania, a potem nie będą w stanie ich utrzymać, bo jako właściciele za wszystko będą musieli płacić sami?
Tak może być, ale nie da się tego do końca przewidzieć i wykluczyć. Liczę jednak, że gospodarka ruszy i te ciężary ludzie będą w stanie ponieść.
Poprzedni zarząd wpisał do pierwszego projektu budżetu 11 mln zł ze sprzedaży Kamienioka pod duży hipermarket. Pieniądze były potrzebne na udział miasta w budowie obwodnicy centrum, na którą w poprzedniej kadencji załatwiono 2 mln euro dotacji z Unii Europejskiej. W swojej autopoprawce, te 11 mln zł Pan wykreślił decydując, że lepiej zaciągnąć kredyt i spłacić go jeśli rzeczywiście uda się w tym roku sprzedać Kamieniok. O hipermarkecie mówi się ostatnio bardzo dużo. Chciałbym usłyszeć od prezydenta Jana Osuchowskiego, czy jest za jego budową, czy też przeciw?
Osobiście jestem za sklepem wielkopowierzchniowych, bo nie jest zagrożeniem dla kupców raciborskich. Dla nich najgroźniejsze są dyskonty w centrum miasta, które nie muszą otrzymywać zgody władz miasta na działalność. Pamiętajmy, że ofertę sieciom składają również Krzanowice, więc musimy zrobić wszystko, by powstał w Raciborzu i to nasza gmina zarobiła na transakcji. Specjalistyczna firma będzie badać potencjalne oddziaływanie hipermarketu na miejscowy handel. Myślę, że uda nam się pogodzić interesy kupców i mieszkańców, którzy mogą na przykład oczekiwać od nas doprowadzenia do budowy sklepu.
Wpisując jednak do tegorocznego budżetu owe 11 mln zł ze sprzedaży Kamienioka, jak chciał poprzedni zarząd, mógłby Pan rozwinąć front inwestycyjny i pokazać wyborcom, jak dużo udało się zrobić i prawdopodobnie uniknąć kredytu. Z moich informacji wynika, że działką jest zainteresowanych kilka sieci.
Działkę przy najlepszej woli, speł-niając wszelkie wymagane procedury, możemy sprzedać we wrześniu i październiku. Wydatki byłyby na bieżąco, a dochody pod koniec roku, przez co i tak musielibyśmy zaciągać kredyt.
Podczas sesji mówiono, że tegoroczny budżet miasta rozwiewa wszystkie wyborcze obietnice. To pierwszy budżet we współczesnym samorządzie, który przyjdzie Panu realizować. Jaką wystawi mu Pan ocenę: celujący, bardzo dobry, dobry, dostateczny, a może dopuszczający?
To budżet na miarę naszych możliwości, choć nasze potrzeby są znacznie większe. Myślę jednak, że oddanie do użytku obwodnicy centrum prowadzącej w kierunku przejść granicznych, sztandarowej inwestycji najbliższego okresu, będzie pozytywnie oddziaływało na komunikację w mieście i stanie się szybko zauważalne, pozytywnie odebrane i przyczyni się do poprawy atrakcyjności miasta. Liczymy na dodatkowe dochody w ciągu roku. Wiem, że jedna z firm w upadłości wpłaci zaległy podatek od nieruchomości.
#nowastrona#
Poprzedni zarząd intensywnie inwestował w infrastrukturę komunalną - oczyszczalnię ścieków, kanalizację, czy drogi. Jaką koncepcję inwestowania ma prezydent Jan Osuchowski?
Inwestowanie w gospodarkę komunalną rzeczywiście było dość intensywne i warto to utrzymać. Trzeba jednak zwrócić większą uwagę na rozmowy z przedsiębiorcami, aby drgnęło coś w gospodarce.
Czy będzie Pan tylko rozmawiał, czy też zaoferuje konkretne zachęty, np. ulgi w podatkach?
Oczywiście, że będę przedstawiał wszelkie możliwe zachęty, jakie będziemy mogli zaoferować, przede wszystkim ulgi podatkowe. Z władzami wojewódzkimi trzeba rozmawiać o szybkim przystąpieniu do budowy drogi Racibórz-Pszczyna, tak by do naszego miasta można było łatwo dojechać. Bez tego trudno będzie nam ściągać inwestorów. Musimy rozwinąć działalność strefy gospodarczej przy ul. Bosackiej.
W trakcie kampanii wyborczej mówił Pan o „nowej koncepcji zarządzania miastem”. Czy cedowanie obowiązków na naczelników wydziału, pozbawianie się prerogatyw, które poprzednie władze zostawiały dla siebie, jest elementem tej „nowej koncepcji”?
Tak, to jest między innymi ta koncepcja. Diabeł tkwi w szczegółach. Wszyscy naczelnicy mają wiedzę i doświadczenie, więc to oni są w pełni odpowiedzialni za to, co się dzieje. To jest tak, jak w rządzie. To właściwą robotę biorą na siebie ministrowie i podległy im aparat, a nie premier Miller.
Wyborcy będą jednak oceniać Pana działania, a nie urzędników, bo to na Panu, a nie na nich spoczywa odpowiedzialność. Czy nie tkwią w Panu obawy, że oczekiwania prezydenta przerosną możliwości szefów magistrackich wydziałów?
Obawy mam, bo mam też pewne wątpliwości co do niektórych komórek. Czas pokaże, czy miałem rację. Zakładam, że wszystko będzie dobrze i okaże się, że racji nie miałem. Wielu z tych ludzi znam, kiedy byłem jeszcze prezydentem w latach 80. Probierzem ich skuteczności będą opinie radnych, do których trafią materiały przygotowane przez wydziały. Jestem absolutnie przekonany, że ranga naczelników musi wzrosnąć.
Podczas kampanii mówił Pan o układach i obiecywał, że po wyborze na prezydenta zrobi wszystko, by znikły. Czy dziś może Pan już mówić o jakichś efektach tych działań?
To nie takie proste i nie takie wyraźne, ale w dalszym ciągu uważam, że układowość jest.
W jakim więc sensie przeciął Pan te układy?
Sama moja osoba przecina te układy.
Czyli nie będą się rozwijać?
Nie, na pewno nie, choć w artykułach pojawiają się stwierdzenia, że czuję oddech popleczników. Chcę powiedzieć, że czuję jedynie oddech wyborców.
Mówił Pan na jednym z oficjalnych spotkań, że na Pana biurku pojawiła się sterta podań o pracę.
To jednak nie od popleczników, ale od młodych i wykształconych ludzi, którzy szukają pracy. Nie wiem co z tym fantem zrobić, bo w Urzędzie Miasta i podległych jednostkach nie ma dla nich pracy, nie jestem więc w stanie załatwić tych podań, a duża liczba zdolnych młodych chcących znaleźć zatrudnienie po prostu mnie przeraża.
Skąd się więc wzięła ta sterta podań po Pana wyborze?
Podczas przyjmowania stron. Codziennie przychodziło kilka osób i prosiło o pracę. Niektórzy z praktyką zawodową.
#nowastrona#
Czekają Pana cztery lata kolejnych spadków liczby urodzeń i uczniów, którzy rozpoczną naukę. Dla szkół oznacza to kłopoty z naborem, dużą konkurencję, a dla niektórych wprost przekreślenie szans bytu. Jaką ma Pan receptę na tę trudną sytuację w oświacie?
Chcemy kontynuować działania zapoczątkowane przez poprzednie władze, czyli tworzenie zespołów szkolno-przedszkolnych. Dotyczy to Ocic i Studziennej. Dobry przykład funkcjonowania takiej placówki mamy już w Markowicach. Nie będziemy nic utrzymywać na siłę, bo to kosztuje, a na spadek liczby urodzeń nie mamy wpływu. Będziemy mieć problem z nauczycielami, z których część co prawda mogłaby już przejść na emeryturę, ale to ich przywilej, a nie obowiązek. Nikogo nie możemy zmusić.
Poprzednim władzom udawało się unikać zwolnień, między innymi poprzez wpływanie na osoby mające uprawnienia emerytalne, by jednak zechciały ze swojego prawa skorzystać. Czy dołoży Pan wszelkich starań, by młodzi nauczyciele nie tracili pracy?
Oczywiście. Zakładamy, że starsi pedagodzy nie będą nam kłaść kłód pod nogi i nikt pracy nie straci.
Poprzedni prezydent Andrzej Markowiak, podczas kampanii wyborczej, nie wystawił Panu najlepszej cenzurki stwierdzając, że co prawda ma Pan na koncie wiele zasług, ale byłby Pan dobry jako pilot kukuruźnika, a nie odrzutowca, co zdaniem Markowiaka symbolizuje zmianę zakresu problemów z jakimi spotyka się samorząd początku XXI w., w porównaniu do realiów z lat 80. Był Pan radnym minionych kadencji, obserwował działania poprzednich władz i czy dziś, kiedy już kilka tygodni kieruje Pan miastem, może powiedzieć, co w posunięciach np. prezydenta Markowiaka było złe, a co dobre?
To jest jeszcze za krótki okres czasu, by wyciągać wnioski, a pośpiech mógłby prowadzić wręcz do wniosków pochopnych. Nie chcę jednoznacznie ustosunkowywać się do tego, co było dobre, a co złe. Te sprawy z czasem same się pojawią.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Grzegorz Wawoczny