Wieczory z ciotką Johanką
Raciborski gawędziarz Henryk Swoboda, dzięki tekstowi „Zimowe wieczory”, został już po raz trzeci laureatem konkursu „Ze Śląskiem na Ty”, zorganizowanym przez Łubniański Ośrodek Działalności Kulturalnej
Teksty raciborzanina, rozmiłowanego w historii i folklorze górnośląskim, cieszą się od kilku lat szczególnym uznaniem jurorów oceniających corocznie kilkaset prac napływających z całego Śląska. Cenią sobie jego opowiadania za niebywały talent gawędziarski, oryginalność i użycie w nich wielu już dziś niespotykanych form gwarowych. Za tegoroczne opowiadanie Henryk Swoboda otrzymał nagrody książkowe, co odpowiada trzeciemu miejscu. Oto treść wyróżnionego opowiadania.
Nojfajniejszy było za dziecka, najbardziej mioł żech zaś rod te zimowe wieczory. Kiedy to mróz chodził koło chałupy i malowoł kwiotki na szybach, zaś wiater wciskoł se w każdom szpara, kuzynka i jo siedzieli my zaś w ciepłej kuchni u Omy, a ciotka Johanka nam bojali. Było cicho i spokojnie. Oma odbywali w chlywie, Opa coś majstrowali w szopce, zaś Mama z Ciotkom mleli w kuchence pozadek na futermel. Z tego futermelu kulało se potem śliszki do gansi. Ciotka Johanka byli to siostra od Omy, była puklato i skiż tego se nie wydała, mieszkała u Omy i piastowała dzieci. My jej bardzo pszoli. W taki to zimowy wieczor Johanka siedzieli na stoł-ku z taką wielką lehnom i sztrikowała abo stopfowała fusekle. My zaś siedzieli pod nią na ryczkach. Wielkie światło było zagaszone, a blask szeł od otwartego popielnika. Jak ciotka mieli dobro launa to nom bojali, o utoploszkach i roztomajntych straszmach, a my se potem boli sami spać. Jak zaś coś w piecu zaskwierczało to ciotka rzekli, że to duszyczki płaczą, nom se wtedy tak ostrzemnie zrobiło, zaroz my też poklękali i poczli za te duszyczki rzykać. Jak se zaś dwierza same otworzyły to Johanka zawołali, zawrzyjcie je zaroz, bo to bieda se ciśnie.
Swoje bojanie ciotka zaczynali od „Boju, boju bojka, na piecu kukiełka, kto prędzy wstanie to ją dostanie”. Kukiełka to był taki mały podługowasty chleb, zaś czamu se nazywo kukiełka to dowiedzioł żech se dziepiero ze książek, jak jo był starszy. Ciotka tego nie wiedzieli. Otóż dawno temu jak jeszcze ludzie byli poganami to wierzyli że bogiem obiela jest mało dziocha i z pierwszego ziorna piekli chleb uformowany jako dziecko, dziocha. Ten chleb potem położyli na pole abo go też jedli. Było to takie podziękowanie za żniwo.
Z tego co nom ciotka bojali moc spamiętałem i też to teraz opowiadom moim wnukom. Som teraz ale już inksze czasy, telewizory, komputery z inkszymi nieswojskimi straszmami, przyniesione kajś z Ameryki albo Japonii. Nasze legendy i bojki idą w zapomnienie.
No, ale miały być pogwarki ciotki Johanki:
Głosy duchów
Było to jeszcze za dziochy, jo żech robiła na pańskim. Były żniwa, było ciepło, ani wiaterka. Jak zadzwonili w połednie na Anioł Pański, my posiedli, porzykali i zaczli jeść, co nom tam przynieśli. Naroz od Odry zawiało i wszyscy my usłyszeli wołanie „Mamulkooo, Mamulkoo” i za jedno my powiedzieli, że to mały Paulek woło, kery niedowno umrzył. Był to synek bogatego siedloka, jedynok, kery se narodził długo po ślubie, jego Papa jak i Mama bardzo na nim wisieli. Jego Mama se ni mogła uspokoić. Jak se o tym wołaniu usłyszała to było jeszcze gorszy i chnetka po tym umrzyła.
Na podzim zaś kiedy synki pasły nad Odrą krowy, a było to po śmierci tej Mamy od Paulka, słyszeli głos „Synkuuu, synkuu”. To ta Mama szukała i wołała swego Paulka. Farosz odprawili potem mszam za nich i więcej już głosów nie było słychać. Był to znak, że obie duszyczki se spotkały.
O utoploszku
Downo temu było mocka utoploszków, co to mieszkali we wodzie i zwabiali ludzi do wody aby ich utopić. Byli też i dobrzy utoploszki, a źli ludzie. Nad Odrą stoła tako mało chajtka w kierej mieszkoł ubogi człowiek z rodziną. Było mocka dzieci i źle im szło. Do nich przychodził wieczorami utoploszek i do kupy z tym chłopem kurzyli fajfka. Utoploszek też nikiedy przynosił im ryby, ale ino z tego wyżyć se nie do. To też powiedzioł do chłopa, że tyś jest taki dobry ku mnie chcam ci pomoc. Jo se przemieniam za konia, a ty zaś na torgu mnie sprzedej, eny musisz ze mnie przedtem zdjąć moja uzda. Tak też zrobili, chłop dobrze konia sprzedoł, a jak wracoł to już z daleka widzioł, że utoploszek siedzi na mostku i moczy nogi. Zrobili tak poram razy. Chłop stał se bogaty, kupił pola, wybudowoł nowo chałupa, ale też stał se pragliwy, żal mu było teraz utoploszka goscić i dować mu tabaka, a i jego baba cięgiem jątrzyła, że to utoploszek jej lojfry i deliny marasi. Postanowili utoploszka se pozbyć. Po sprzedaniu chłop nie zejmnął mu uzdy i jeszcze powiedzioł aby koniowi nie dawać wody. Utoploszek teraz musioł ciężko robić za konia i nic nie dostowoł pić. Jeden roz dziewce od tego gospodorza u kerego robił utoploszek, zrobiło se żol tego konia i powiedziała „koniczku ty tak licho już wyglądosz, przyniesam ci trocham wody”. Przyniesła mu cały kibel. Jak se utoploszek napił, to dostoł siły i wyrwoł hok z muru do kerego był uwiązany i pognoł ku Odrze. Jak zaś widzioł to bogate gospodarstwo swego downego kolegi to chyciła go tako złość, że podeptoł wszystkie pola i nic na nich więcej nie urosło. Chłop zaś se stoł ubogim, wrócił do swej chajtki , ale już mu żoden nie pomógł.
Ciotka bojali nom po śląsku, po naszemu. Jako dzieci my ta mowa rozumieli, ale nie godali. Mieszkali my w Niemcach i godali po niemiecku. Niekiere opowiadania godała nom ciotka po niemiecku, bo po śląsku one nie pasowały. Było to bojanie o Christofie. Jest to ale prowda.
#nowastrona#
Hugo Christoph - raciborski Sowizdrzoł
Moi rodzice jeszcze Christofa znali. Był to taki psotnik kiery lubił zażyrać ludzi, policyjo i regierunek. Często trefił za to do haresztu. Jak szeł po raz 50-ty do gefengnisu to jechoł bryczkom z muzykantami, a wachtorze witali go kieliszkiem sektu. Często też Christofa zaproszali na wesela i inksze muzyki. Christof prowadził polonejza, w jednej ręce mioł nachtopf z mostrichem, a w drugiej oplerka. Ją tonkoł do tego mostricha i tak jod. Opowiem teraz poram jego najlepszych wiców.
Christof wysadza most
Podczas plebiscytu w Raciborzu byli wojacy z Italii, w mieście była godzina policyjna. Na policyja przyszło pismo, że w ten a w ten dzień w połednie będzie wysadzony most na Odrze przy zomku. W piśmie stoło „Die Schlossbrücke wird gesprengt”. Już długo przedtem wojsko zajęło sztelong, a i policyjo była bereit. W ten dzień zaś, w połednie, na most wchodzi Christof z konewką i go podlewo. Bo słowo niemieckie „sprengen” oznacza wysadzenie jak i zraszanie, polewanie. Było mocka śmiechu, a zaś Christof trefił do haresztu.
Christof jest sebleczony
Christof nie płacił komornego i gospodarz domu, w kierym mieszkoł, kozoł mu się wyprowadzić. W piśmie napisoł „Sie müssen auszehen”. W dzień, w kierym miało to być przyszeł pod mieszkanie gospodorz z szandarą. Na dwierzach wisiała kartka „Christoph ist ausgesogen”, tzn. „Christof się wykludził”, a że w języku niemieckim słowo „ausgesogen” oznacza też rozebrać się, czyli seblec to, kiedy otworzyli dwierza ujrzeli sagiego Christofa.
Christof w sądzie
Baba od Christofa miała już dość jego wiców i zrobiła scheidungsantrag, czyli wniosek rozwodowy. Po paru dniach Christof dostoł ze sądu pismo, że se mo tam stawić. W piśmie napisano „Sie müssen sich stelen in Sachen ihrer Frau”, czyli, że ma się stawić w sądzie w rzeczach pańskiej żony. Christof zrozumiał to dosłownie i przyszeł do sądu obleczony w klajd swojej baby.
Chciołbych dodać, że Christof nie był żodnym głupkiem, był doktorem filozofii i tak też filozoficznie patrzył na świat. Jak nastoł Hitler to te wice Christofa były za słone i Christof poszeł do Koncentrasionslagru do Dachau, skąd już nie wrócił.
Tych bojek co nom to Johanka godali było mocka, za długo byłoby tego pisania. Ciotka Johanka umrzyli poram dni potem jak my wrócili z ewakierunku, mogło to być na początku maja 1945 t. Jak już powiedziałem bardzo my jej pszoli, a po śmierci zadowoł żech Omie pytanie „czy ciotka pójdą do nieba”. Na to Oma odpowiedziała, iż mieni że ja, bo to była porządno dziocha. Nieskorzy mi se śniło, że widzam Johankam na placu, jo lecam za nią, a ona wchodzi do takiego wielkiego zomku. Jo chcioł iść za nią, ale nie mogłech otworzyć dwierza, słyszołech, że w tym zomku gro muzyka. Jak żech mój śnik rano opowiedzioł to Oma powiedzieli, że to Johanka bez ten śnik dała nom skozać, że jest w niebie. „Ponboczku dej jej tam wieczny odpoczynek”.
Henryk Swoboda, oprac. E.Wa