Analiza trzech edycji
Trzecia edycja targów w gminie staje się dlań szansą na ożywienie miejscowej gospodarki. Temu miały służyć w tym roku preferencje dla miejscowych firm. Sami wystawcy jeszcze mocniej podkreślali, iż impreza w małym ośrodku ma inną specyfikę, niż w wielkim mieście.
Pierwsza edycja targów w Pietrowicach Wlk, w 2001 r., ściągnęła na miejsce licznie firmy zajmujące się przemysłem grzewczym i pokrewne przedsiębiorstwa, budujące infrastrukturę dla inwestorów. Ekologia stała się głównym hasłem przedsięwzięcia. Producenci systemów ogrzewania mieszkań i budynków muszą bowiem dziś zwracać uwagę na normy ochrony środowiska i oszczędne zużycie energii - nikt bowiem nie ma już ochoty kupować urządzeń, których eksploatacja kosztuje i jest kłopotliwa. Tegoroczne targi ściągnęły ponad sto firm i przedsiębiorstw kilku branż - poczynając od producentów urządzeń grzewczych i budowlańców, hurtowników materiałów niezbędnych przy budowach, a skończywszy na ogrodnikach. Dla firm miejsca było sporo. Na listach wystawców przeważały firmy małe, rodzinne. Tegoroczna formuła targów wiązała się z tym, iż zbliża się sezon letni, tradycyjnie najlepszy czas dla remontów i budów. Daliśmy okazję przedsiębiorcom uzyskania kontaktów z potencjalnymi odbiorcami, a tym drugim okazję do wyboru - wyjaśnił Adam Wajda, sekretarz Urzędu Gminy.
Do tej pory zwykle większość wystawców spotykała się na targach wielkomiejskich - a koszty uczestnictwa w nich są niekiedy bardzo wysokie.. Pomysł pietrowickich targów, znacznie tańszych w obsłudze podoba się im bardziej, bo okazało się, że dzięki temu docierają do swego najważniejszego klienta. Tego, który ma własny dom, stare ogrzewanie, zużyty sprzęt, ogród. W dużych ośrodkach za ofertami chodzą głownie specjaliści, pośrednicy, przedstawiciele dużych firm. Nie jest ich zbyt wielu. Wystawcy twierdzą, iż często przez cały dzień ofertę przegląda garstka ludzi. W Pietrowicach zjawiają się tysiące gości. Nawet jeśli jeszcze nic nie kupią, po pewnym czasie dostrzegają, co by się im mogło przydać w domu. A to nowy piec, a to nowe okna, sprzęt ogrodowy. I odkurzają foldery reklamowe. W tym roku wystawców było jeszcze więcej, musiano postawić dla nich nawet dodatkowe stoiska.
Dla lokalnego samorządu taka impreza to szansa, bo gmina będzie kojarzona właśnie z jej nazwą. W ankietach wystawcy zwracają uwagę na masowy dostęp do odbiorców swych urządzeń i materiałów, jaki zyskali dzięki targom. To ważny region, duży rynek zbytu. Pogranicze. Wielu mieszkańców pracuje na zachodzie, ma własne domy. Będą w nie inwestować - lub już to robi, korzystając z podpatrzonych zachodnich wzorców. Wystawcy to dostrzegli i reklamowali się po raz kolejny ostro - pełno było ulotek, niektórzy sięgali nawet po niekonwencjonalny pomysł z hostessami.
Targi tym razem były nieco inaczej zorganizowane. W pracę na ich rzecz zaangażowano znów znaczną liczbę osób. Sam komitet organizacyjny, któremu od trzech lat przewodniczy Henryk Marcinek, liczył kilkanaście nazwisk - a do pomocy zgłosiło się jeszcze więcej ludzi. Dzięki nim targi mogły się odbyć sprawnie. Komitet obradował kilkanaście razy, nawet do późna w nocy. W dni targowe każdy miał wyznaczone swoje pole działania. Wszyscy angażowali się społecznie. W tym roku wystawców zjawiło się jeszcze więcej, więc trzeba było przygotować więcej miejsca. A to nie jest łatwe, bo plac targowy, choć duży, ma ograniczoną pojemność. Rozstawiliśmy dodatkowe pawilony pod namiotami - wyjaśnił H, Marcinek. Udało się jednak pogodzić wszystko i miejsca starczyło i dla wystawców, i dla firm obsługujących targi, i dla samych zwiedzających. Bolączka coroczna wystawy to z kolei miejsca parkingowe - stolica gminy jest dość ciasna, dlatego należało wykorzystać każdy możliwy teren i sprawnie pokierować ruchem aut. A do tego potrzebna była pomoc strażaków i policji - udział tych służb zapewnił sprawną komunikację.
(sem)