Straż jak pogotowie
Bliskość służb mundurowych, a dokładnie sprzęt radiokomunikacyjny i samochód, którym dysponują, może niekiedy uratować życia. Przekonał się o tym pewien obywatel Niemiec.
Do wypadku doszło 22 września niedaleko przejścia granicznego w Chałupkach. Pełniąc służbę w okolicach Zabełkowa funkcjonariusze Śląskiego Oddziału Straży Granicznej obserwowali nadjeżdżający w ich kierunku pojazd. Samochód nagle zaczął zjeżdżać na przeciwległy pas ruchu i zatrzymał się w sposób nienaturalny na poboczu. Natychmiast podjechali do niego. W samochodzie jechała kobieta wraz z mężem, który zasłab za kierownicą. Byli to obywatele Niemiec - relacjonuje kpt. Grzegorz Klejnowski, rzecznik prasowy ŚOSG w Raciborzu.Jak się okazało kierowcą był 72-latek wracający z Polski do Niemiec. Kiedy podjechali strażnicy, nie dawał oznak życia. Kobieta strasznie rozpaczała. Nasi funkcjonariusze natychmiast poprzez służbowe środki łączności powiadomili najbliższe pogotowie ratunkowe w Raciborzu, niestety oddalone od miejsca zdarzenia ponad 20 km. Widząc pogarszający się stan zdrowia kierowcy udali się służbowym samochodem do oddalonej o kilka kilometrów przychodni lekarskiej, gdzie o wszystkim poinformowali lekarza pełniącego tam dyżur. Poprosili go także o pomoc. Lekarz natychmiast wraz z pielęgniarką wsiedli do samochodu Straży Granicznej i razem udali się na miejsce zdarzenia - dodaje rzecznik.
Diagnoza na miejscu była szybka: zawał serca. Lekarz nie czekając na pogotowie przystąpił do reanimacji pacjenta, którą prowadził aż do czasu przyjazdu karetki. Na szczęście ta pojawiła się w porę. Nieprzytomnego, ale żyjącego kierowcę tzw. R-ka przewiozła na oddział intensywnej terapii do raciborskiego szpitala.
(w)