Koniec gadania
W sprawie realizacji programu naprawczego Szpitala Rejonowego jest coraz mniej emocji, a coraz więcej walki z czasem. Rząd chce komercjalizować lecznice, a to oznacza, że na rynku przetrwają tylko dobrze zarządzane i nie przynoszące strat. Straty bowiem będą prowadzić wprost do upadłości.
Zadłużenie szpitali już dawno wymknęło się spod kontroli, co zmusza rząd do szukania radykalnych rozwiązań. Takowym ma być komercjalizacja szpitali, czyli przekształcanie zakładów opieki zdrowotnej w spółki użyteczności publicznej. Oznacza to, że zostaną poddane prawie takim samym rygorom co spółki kapitałowe (z ograniczoną odpowiedzialnością lub akcyjne), a więc jeśli będą źle zarządzane i przynosić straty, wówczas upadną. Większość udziałów w spół-ce mają zachować samorządy terytorialne (organem założycielskim dla Szpitala w Raciborzu jest powiat), reszta, do 49 proc., mogą przejąć pracownicy lub obecni wierzyciele. Formą dokapitalizowania majątku będą mogły być nieruchomości, wnoszone przez np. powiaty aportem. Największą zachętą dla samorządów ma być jednak możliwość częściowego oddłużenia szpitali - podarowanie im zobowiązań wobec państwa (podatki, w tym dla gmin, składki ZUS).Na ostatniej sesji Rady Powiatu, na której dyskutowano o realizacji programu naprawczego raciborskiej lecznicy, mniej niż dotychczas było emocji i krytyki, a więcej przeświadczenia, że na zmianę kierunków działań restrukturyzacyjnych nie ma już czasu. Radni, pozytywnie oceniając działania obecnej dyrekcji, wychodzą z założenia, że założone cele powinny być osiągnięte jak najszybciej.
Przypomnijmy, że cel podstawowy, to powstrzymanie od drugiego kwartału przyszłego roku narastania długów szpitala (obecnie miesięcznie przybywa ponad 100 tys. zł nowych zobowiązań, a łączna kwota tych wymagalnych sięgnęła już ponad 11,5 mln zł). Poszczególne realizowane już obecnie działania, to przeniesienie reszty oddziałów z ul. Bema na Gamowską, redukcja zatrudnienia, zlecenie w drodze przetargu wykonywania niektórych usług firmom zewnętrznym (dostarczanie posiłków, transport chorych, sprzątanie), ścisła kontrola kosztów oraz renegocjacje umów z Narodowym Funduszem Zdrowia w celu pozyskania dodatkowych środków.
Nadal rozważana jest możliwość kontraktowania z lekarzami usług na podstawie umów cywilnoprawnych. Pacjenci mogliby wybrać najlepszego ich zdaniem medyka, a ten im więcej miałby chorych do leczenia, tym więcej by zarabiał. To proste rozwiązanie ma poprawić wizerunek lecznicy, jako przyjaznej, umożliwiającej leczenie u wybranych specjalistów. Na razie wprowadzenie takiego rozwiązania jest jednak niemożliwe, bo nieznane są wysokości kontraktów z NFZ (21 listopada minął dopiero termin składania ofert).
Jeśli dyrekcji uda się zrealizować założone cele i szpital wiosną przestanie przynosić straty, wówczas Starostwo stanie przed dylematem, w jaki sposób przeprowadzić proponowaną przez rząd komercjalizację. W grę może wchodzić przekazanie udziałów pracownikom lub wierzycielom lecznicy.
(waw)