Na pamiątkę gradobicia
W Pogrzebieniu odbyła się w dzień św. Floriana, który przypada 4 maja, kultywowana już od lat tradycyjna procesja z okazji Święta Gradowego
Święto to jest obchodzone od 1877 roku, kiedy to, jak głosi przekaz, na wieś i okolice aż po Pszów, spadł 13 czerwca grad wielkości kurzych jaj, niszcząc zasiewy, zabijając pasące się na łąkach bydło i owce. Od tego pamiętnego roku ludność wiejska, wychodząc z kościoła obchodzi przydrożne krzyże i okoliczne łąki. W ten dzień rolnicy nie wychodzą do pracy w polu. Procesja ma charakter dziękczynno-błagalny. Tegoroczna zaczęła się o godz. 15.00. Od trzech lat wierni zbierają się już nie przed kościołem, a na placu przed klasztorem sióstr salezjanek. Od 2002 roku postanowiono włączyć do udziału w niej konie, aby podnieść rangę wydarzenia. Pogoda dopisała. Było ciepło, trochę pochmurno, ale co najważniejsze - nie padał deszcz. W procesji uczestniczyło 192 wiernych, 26 koni i 6 konnych pojazdów. Część wierzchowców wypożyczona została z okolicznych miejscowości.
Procesja rozpoczyna się litanią do Wszystkich Świętych. Prowadzą ją jeźdźcy wiozący krzyż. Jak nakazuje tradycja, najpierw uczestnicy udają się do przyozdobionego kwiatami krzyża przy ul. Lipowej, ufundowanego przez rodzinę von Baildon, gdzie odmawiane są specjalne modlitwy, którym przewodniczyli w tym roku księża Marek Sobesto i Dariusz Porzucek oraz kobiety ubrane w regionalne stroje: Elżbieta Gensty, Anna Zając i Cecylia Kłobuch. Ich teksty udostępniła jedna z najstarszych mieszkanek wsi Łucja Gorywoda, która w tym roku, po raz pierwszy od wielu lat, nie mogła prowadzić modlitw ze względu na zły stan zdrowia. Wszystkie zapisane są w zeszycie o pożółkłych kartkach, przekazywanym z pokolenia na pokolenie.
Kolejny krzyż, przy którym zatrzymuje się procesja, znajduje się przy ul. Wiejskiej. Po drodze dołączają kolejne osoby. Uczestnicy kierują się w stronę pól. Śpiewają pieśni maryjne. Po dojściu do łąk Rudawca procesja zatrzymuje się, żeby odpocząć. Ludzie siadają na trawie. Jest czas na pogawędkę i posiłek, ale na tę chwilę czekają przede wszystkim dzieci. Wyjmują ugotowane na twardo jajka, symbolizujące grad, który spadł w 1877 roku. Zabawa polega na ich podrzucaniu i chwytaniu. Wygrywa ten, którego jajko jak najdłużej się nie stłucze. Zabawie towarzyszy radość i entuzjazm. Chłopcy gonią się po łące. Dziewczęta w tym czasie zbierają polne kwiaty, z których kobiety uplotą wieniec na krzyż niesiony w procesji. Następuje moment, że trzeba wracać, bo w kościele odprawione będzie nabożeństwo majowe o godz. 17.15, a po nim uroczysta msza św. Procesja idzie drogą wiodącą do krzyża przy ul. Lubomskiej, ufundowanego przez wieś Pogrzebień, następnie do kapliczki św. Błażeja za klasztorem. Ostatnim miejscem, gdzie się zatrzymuje jest krzyż ufundowany na pamiątkę gradobicia. Podobna procesja zdąża do Pogrzebienia z Kornowaca, aby wspólnie uczestniczyć w nabożeństwie majowym i mszy św. Tegoroczną procesję zaliczam do bardzo udanych. Liczny udział wiernych świadczy o dużym zainteresowaniu podtrzymywaniem tej pięknej tradycji. Jesteśmy już w Unii Europejskiej, tym bardziej więc powinniśmy dbać o podtrzymywanie i propagowanie lokalnych świąt i zwyczajów. To przecież nasze narodowe dziedzictwo - podsumował sołtys wsi Eugeniusz Kura.
Ewa Halewska