Musimy wybrać
Na kolejnej sesji radni wrócą do sprawy kanalizacji. Będą musieli określić, czy nadal gminie po drodze z Raciborzem, czy też powinna postarać się o własną oczyszczalnię.
Dyskusja spowodowana będzie fiaskiem programu kanalizacji gmin dorzecza Górnej Odry, w którym chciała wziąć udział gmina Krzyżanowice wespół z pozostałymi samorządami powiatu raciborskiego (bez Krzanowic). Projekt zakładał budowę sieci kanalizacyjnej w gminach i podłączenie jej do oczyszczalni w Raciborzu. Firma, która na zlecenie raciborskiego magistratu przygotowuje wniosek o dofinansowanie inwestycji z pieniędzy unijnych, przedstawiła wyliczenia, z których wynika, że w pierwotnym wariancie rozwiązanie jest ekonomicznie nieopłacalne. Koszty prac, które wpłyną na poziom amortyzacji, sprawiły, że odprowadzenie metra sześciennego ścieków kosztowałoby około 20 zł. Na taką cenę z pewnością nie przystaliby mieszkańcy.Wójtowie podraciborskich gmin nie zgadzają się z wyliczeniami. Ich zdaniem przyjęty do kalkulacji poziom cen jest zbyt duży. Konsultant zaprzecza jednak, by popełnił jakiekolwiek błędy. Uznał, że pierwotny program powinien być podzielony na dwa etapy; w pierwszym skanalizowany zostanie cały Racibórz, potem dopiero gminy. Oznacza to, że o unijne pieniądze wystąpi najpierw raciborski magistrat.
W podraciborskich samorządach trwa jednak dyskusja na temat, co zrobić, gdyby również i ten wariant okazał się niemożliwy do zrealizowania, czyli Racibórz nie otrzymał wsparcia z UE. Będziemy się nad tym zastanawiać na sesji 30 czerwca. Pierwotnie mieliśmy do wyboru budowę własnej oczyszczalni, przyłączenie się do budowy takiego obiektu w Krzanowicach lub też podłączenie się do już istniejącej oczyszczalni w Raciborzu. Chcemy jeszcze raz wszystko dokładnie rozważyć i ustalić, jak dalej będziemy postępować - powiedział nam wójt Leonard Fulneczek.
Problem dotyczy siedmiu sołectw. Trzy wysunięte najbardziej na południe, czyli Chałupki, Zabeł-ków i Rudyszwałd zostaną przyłączone do oczyszczalni w czeskim Boguminie. Będzie to pierwsza tego typu komunalna współpraca polsko-czeska. Ustawodawcy obu krajów nie przewidzieli takiej sytuacji, stąd luki w przepisach, które będą usuwane, bo naszym śladem pójdą inne samorządy pogranicza. Można jednak powiedzieć, że my przecieramy szlaki. Obecnie trwają niezbędne procedury, w tym postępowanie transgraniczne, które określi oddziaływanie na środowisko w Czechach. To pierwszy taki przykład, kiedy to my z Polski będziemy wpływać na czeskie tereny. Końcowym etapem będzie uzyskanie pozwolenia na budowę. Nie jestem jednak w stanie określić, kiedy to nastąpi - dodaje wójt Fulneczek.
(waw)