Farmaceutki zza równika
Klienci odwiedzający aptekę Św. Mikołaja przy ul. Londzina nie kryli zaskoczenia, kiedy za ladą zobaczyli czarnoskóre dziewczęta w aptekarskich kitlach.
Przez tydzień swoją praktykę studencką odbywały tu bowiem dwie Afrykanki, mieszkanki Tanzanii, studiujące na Wydziale Farmaceutycznym Śląskiej Akademii Medycznej w Sosnowcu. Esther Temba i Frida Njau skończyły właśnie III rok studiów i zapoznawały się z organizacją pracy w aptece. Uczestniczyły w przygotowaniu leków recepturowych, pomagały dysponować leki oraz udzielać informacji w ramach opieki farmaceutycznej. Klienci reagowali bardzo przyjaźnie - z dużym zainteresowaniem pytali skąd pochodzą, co tu robią, czy zostaną? Czasem zabawne były reakcje dzieci. „Jakie opalone...!” - dziwiły się, po czym dopiero później zauważały, że przecież są Afrykankami.Apteka Św. Mikołaja jest zaliczana do najładniejszych w kraju. Cechuje ją połączenie starych wielkich tradycji aptekarskich z nowoczesnością w postaci organizacji pracy, współpracy z lekarzami i farmaceutami oraz technologią przygotowania leków. Nasza apteka dzięki posiadanym walorom została dopuszczona przez dziekana Wydziału Farmaceutycznego do realizacji praktyk studenckich - mówi z zadowoleniem Piotr Klima, jej właściciel, po czym dodaje: W czasie pobytu studentek w Raciborzu nasza apteka zapewnia im bogaty program obejmujący spotkania z farmaceutami i lekarzami, zwiedzanie szpitala i innych aptek, poznanie zabytków kultury oraz rekreację. Mamy nadzieję, że młode farmaceutki z dalekiego afrykańskiego kraju wywiozą miłe wspomnienia, pewne doświadczenie zawodowe oraz umiejętności, które przekażą w swojej ojczyźnie już za kilkanaście dni, ponieważ udają się na wakacje do swoich rodzinnych domów. Zamierzamy w dalszym ciągu prowadzić praktyki studenckie oraz staże specjalizacyjne dla obcokrajowców. Aktualnie w Polsce studiuje młodzież z ponad 20 krajów świata.
Podczas pobytu w Raciborzu studentki z Afryki mieszkały w Domu Pomocy Społecznej przy pl. Jagiełły, prowadzonym przez Zgromadzenie SS. Maryi Niepokalanej. Były pod opieką sióstr, które przebywały w ich kraju na misjach. Dlatego mogły z nimi porozmawiać w swoim rodzimym języku - swahili.
Obie mają po 26 lat. Uczyły się w tej samej szkole średniej. W Tanzanii mieszkają w Dar es Salam, stolicy kraju. Do Polski przyjechały na pół roku przed podjęciem studiów, żeby chociaż trochę poznać język polski. Przyznają, że jest bardzo trudny. Nawet teraz, po trzech i pół roku, mają problemy ze sformułowaniem zdania, chociaż dobrze rozumieją, co się do nich mówi. Wybrały nasz kraj, ponieważ w porównaniu z innymi państwami europejskimi studia są tu tanie. Połowę kosztów pokrywają ich rodziny, połowę rząd Tanzanii. W Raciborzu podobało im się. Przyznały, że miasto jest małe, ale ładne, natomiast w Sosnowcu jest nudno. Szczególnie podobał im się rynek. Nasz klimat nie odpowiada im - jest za zimno, przede wszystkim noce są bardzo chłodne. W ich kraju średnia temperatura wynosi 32 st. C. Po ukończeniu studiów chcą wracać do ojczyzny, aby tam pracować w swoim zawodzie, który jest bardzo popłatny. W Europie nie chcą zostać. Są bardzo przywiązane do swoich bardzo licznych rodzin. Jakie widzą różnice między własnym krajem a Polską? Przede wszystkim podkreślają, że tam ludzie żyją wolniej, nie w takim pośpiechu. Na przykład na autobus czekają cierpliwie cały dzień. Kiedy nie przyjedzie, wracają do domu pogodzeni z tym i uśmiechnięci. Rodziny są tam wielodzietne - standardem jest jedenaścioro dzieci. Z potraw, które zakosztowały w Raciborzu szczególnie smakowała im mizeria. Nie znały jej wcześniej. Natomiast wyjątkowo nie przypadła im do gustu nasza... kaszanka. Ewa Halewska