Do sądu za 2,5 złotego
Radni uważają, że jeden z lokatorów skarżący się na Miejski Zarząd Budynków, który jego zdaniem bezprawnie pobiera opłatę za usługę odczytu licznika i rozliczenie dostaw wody, ma rację. MZB odpiera zarzuty. Prezydent uważa, że sprawę powinien rozstrzygnąć sąd.
Rzecz z pozoru błaha - raptem 2,5 złotego, które od wiosny tego roku Miejski Zarząd Budynków pobiera za odczyt i rozliczenie dostaw wody. Dzieje się tak na podstawie umów, które MZB przedstawił kilka miesięcy temu do podpisania najemcom mieszkań komunalnych. Część mieszkańców uważa, że opłaty pobierane są bezprawnie. Rocznie to 30 zł, co dla ludzie niezamożnych ma już znaczenie. Jeden z nich złożył skargę na MZB do Rady Miasta. Ta na jednej z ostatnich sesji uznała, że jest ona zasadna, kwalifikując pobieranie opłaty jako nieuzasadnioną podwyżkę czynszu.MZB stoi na odmiennym stanowisku. Generalnie dostawy wody powinny rozliczać wodociągi. Te jednak nie chcą zawierać indywidualnych umów z najemcami, więc robota spoczywa na barkach MZB. Zarząd uzasadnia, że skoro wiążą się z tym czynności osoby, która musi odczytać w mieszkaniu licznik a następnie urzędników, którzy muszą przeliczyć należność, to nie ma żadnego uzasadnienia, by wykonywać to za darmo, tym bardziej, że dostawcy mediów (gazu, prądu) takie opłaty pobierają.
Niezadowoleni najemcy mają jednak argument. Po ich stronie stanął Urząd Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast w Warszawie. Choć urzędnicy przyznali rację lokatorom, to nie mają żadnych możliwości, by zmienić praktyki stosowane przez MZB. Tego typu spory muszą być rozstrzygane na drodze sądowej - konkludowali w jednym z pism.
A skoro właściwy do rozstrzygnięcia sprawy jest sąd, to niech sąd się wypowie - mówi prezydent Jan Osuchowski, a decyzję radnych uważa za przedwczesną. By jednak Temida wydała swoje stanowisko, musi do niej wpłynąć pozew. Tego zaś na razie nie ma, bo koszty wpisu sądowego i procesu znacznie przekroczyłyby kwotę 2,5 zł.
(waw)