Dyliżansem do Rzymu
Niecodzienni goście odwiedzili 9/10 września Racibórz. Zbigniew Majewski, jego syn Artur i Jarosław Czarkowski „Eurodyliżansem transgranicznym” przemierzają trasę z Drzonkowa k/Zielonej Góry do Rzymu.
Sympatykom sportu, szczególnie lekkiej atletyki i pięcioboju nowoczesnego postać Zbigniewa Majewskiego nie jest z pewnością obca. Był za czasów Wundertimu współpracownikiem Jana Mulaka, trenerem skoczka wzwyż Edwarda Czernika, który jako pierwszy Polak pokonał wysokość 2 metrów. W Raciborzu organizatorem pobytu był KO „Sokół”, przy współ-pracy z SSP nr 15. To niecodziena sztafeta miast i gmin - mówi Z. Majewski. Ma na celu uczczenie 26-rocznicy pontyfikatu Jana Pawła II. Chcemy także wziąć udział w Światowych Targach Koni w Weronie a take zobaczyć czy w świecie tak daleko posuniętej techniki, pojazd którym się poruszamy wzbudzi zainteresowanie - dodaje Z.Majewski. Trasę ok. 3600 km chcą pokonać w miesiąc. Wyruszyli 6 września. Szlak będzie wiódł przez Czechy, Węgry, Słowenię i Włochy. Podróżnicy są doskonale przygotowani do eskapady. Zdani tylko na siebie, posiadają swój wikt i opierunek. Korzystają także z pomocy stajni, które zastają na trasie przejazdu. W każdej gminie czy mieście odwiedzają tamtejsze władze, gdzie włodarze tych miejscowości dokonują wpisu w Złotej Księdze. Każdy szczegół wyprawy został wcześniej zaplanowany. Jedynym wyłomem jest tylko pobyt sympatycznych śmiałków w Raciborzu. Mieli oni bowiem przekraczać granicę państwa w Cieszynie, ale ostatecznie zdecydowali się na Pietraszyn. Od lat klub nasz współpracuje z panem Majewskim - mówi Wojciech Nazarko. Dlatego też nastąpiła zmiana i wydużenie czasu pobytu w naszym mieście o jeden dzień. Nie jest to pierwsza tego typu impreza. Z. Majewski w podobny sposób dotarł na Igrzyska Olimpijskie w Barcelonie. W roku ubiegłym dla uczczenia wstąpienia Polski do Unii Europejskiej przebył trasę z Warszawy do Brukseli. Teraz także chciał dotrzeć na igrzyska do Aten. Jednak wystąpiło szereg komplikacji natury organizacyjnej i stąd wyprawa do Rzymu. Zbigniew Majewski lubuje się w tego typu zabawie. Ale jak sam mówi, to nie tylko przyjemność. Promuje w ten sposób swoje miasto i nasz kraj. Kontynuuje też rodzine tradycje. Jego dziadek posiadał na granicy wschodniej stadninę, stąd miłość do koni. W pięcioboju jazda konna też odgrywa kluczową rolę. Stajnie i konie w Drzonkowie słyną z doskonałości, w czym zasługa i samego Majewskiego. Teraz przekazuje pałeczkę synowi. Podczas podróży korzystają z gościnności ludzi, których spotykają na trasie, mając możliwość noclegu czy skorzystania z zaproszenia na posiłki. Średnio pokonują dziennie od 35-50 km. Konie muszą odpocząć i posilić się.
O profesjonalnym przygotowaniu świadczy fakt pełnej dokumentacji wyprawy i propagowania idei tego typu eskapad. Przekazują okolicznościowe koszulki, widokówki, mają specjalną pieczątkę. Na dyliżansie znalazły miejsce plakiety Raciborza i Klubu Olimpijczyka „Sokół”.
(MiR)