Szkoła muzyczna Miraż
Raciborski zespół wokalny „Miraż” staje się coraz ciekawszym zjawiskiem scenicznym. Ma już za sobą 10. urodziny, które były nie tylko okazją do wspomnień, ale przede wszystkim zadania sobie fundamentalnego pytania: co dalej?
Wypełniona bo brzegi sala „Strzechy”, gdzie „Miraż” z jego twórczynią Elżbietą Biskup na czele świętował swój pierwszy poważny jubileusz, świadczy, że grupa ma spore grono zwolenników. Musicalowy repertuar zespołu, uzupełniony o kanony polskiej muzyki rozrywkowej, to dla lokalnej społeczności swego rodzaju namiastka Opola czy Sopotu, wykonywana na bardzo przyzwoitym poziomie, sięgająca artystycznych salonów poprzez takie gwiazdy młodego pokolenia, jak Ania Wyszkoni, Marzena Korzonek czy Dawid Koczy.Wszyscy oni w „Mirażu” stawiali pierwsze sceniczne kroki, oswoili się z mikrofonem i publicznością. Wszyscy o swojej przygodzie z zes-połem utworzonym niegdyś w II LO, mówią „Szkoła muzyczna Miraż”. Obok nich udzielały bądź udzielają się tu niemniejsze talenty, jak choćby Agnieszka Busuleanu, Agnieszka Błońska, Justyna Klimek czy młodziutka tworkowska nadzieja Patrycja Zisch. Wśród młodych artystów co rusz pojawia się ktoś nowy, ktoś niespolity swoim talentem, wymagającym troskliwej opieki.
W czym więc tkwi fenomen tej szkoły? Scena rozrywkowa rządzi się swoimi prawami. Prawdziwą karierę od oklaskiwanego występu festynowego dzieli bardzo długa droga. Ten świat nie znosi prowizorki. Złudne nieraz poczucie talentu jest boleśne weryfikowane przez fachowców z branży. „Miraż” pozwala przystąpić do tego poważnego egzaminu z bagażem niezbędnej wiedzy i samokrytycyzmu. To nie kółko kulturalne, rozbudzające jedynie ambicje młodych ludzi, ale pierwszy stopień wtajemniczenia. Przechodząc go; jedni sięgają szczytów, inni obierają inne profesje, swoje śpiewanie określając mianem przygody młodości.
Taka szkoła nie działa bez mistrzów. Dla „mirażowców” jest nim bez wątpienia Elżbieta Biskup, kiedyś nauczycielka muzyki w II LO, instruktorka w Raciborskim Domu Kultury, teraz dyrektor MDK, kobieta nie kojarzona jednak z zajmowanymi funkcjami, co z „Mirażem” właśnie. Jej pomysł na zespół wyszedł poza chóralną sztampę, oparł się na trudnym polu musicalu i jazzu i osadził na gruncie osobistej pasji połączonej z determinacją.
Członkowie grupy weszli na tę najwyższą półkę wokalistyki ze świadomością, że nie zostaną sami. „Miraż” to w istocie mozolna praca nad warsztatem, nie tylko pod okiem E. Biskup, ale i renomowanych „profesorów”, jak choćby Elżbiety Zapendowskiej czy Andrzeja Głowackiego. Osobiste przyjaźnie Elżbiety Biskup z tymi ludźmi otwierają przed wokalistami „Mirażu” drzwi festiwali, warsztatów, przeglądów. To działa jak piłkarska liga mistrzów. Nie można osiągnąć sukcesów bez muzycznych salonów. Tego nie daje zaś dom kultury, zwykły instruktor. To gwarantują ludzie obeznani w branży.
Co więc dalej? Trwanie przy dotychczasowym repertuarze, wprawdzie coraz częściej docenianym daleko poza Raciborzem, m.in. w Niemczech, oznaczałoby artystyczny bezruch. Myślimy o musicalu jako całości - zdradza Elżbieta Biskup. Zespół nawiązał współpracę z bandem Lothara Dziwokiego z Żor, znanego polskiego jazzmana (jego „What a wonderful world” podczas koncertu w „Strzesze” wzbudził niesamowity aplauz). Na pierwszy ogień ma iść wystawiany już przez Teatr Muzyczny w Gdyni polskojęzyczny „Hair”. To byłby nasz debiut nie tylko wokalny, ale i aktorski, poszerzenie pola działania, nowych poszukiwań - zdradza szefowa „Mirażu”.
Niewiele miast wielkości Raciborza sięga tak wysoko ambicjami muzycznymi. „Hair” byłby czymś nadzwyczajnym. Oby wyszło.
G. Wawoczny